18 lipca 2016

[Letni czas relaksu] ... zestarzały się ...

... laski zwane dalej lalkami, bo jak można było zauważyć autorka tego bloga bumelowała większość pierwszego półrocza i nie raczyła skrobnąć na bieżąco o tym i owym. No ale było minęło darujmy jej to :)
We wzorach Magic Dolls zakochałam się od pierwszego wrażenia, zauroczyły mnie, choć ja za bardzo nie jestem z tych słodkich laleczkowych ... ale nadarzyła się okazja startować na "najlepszą ciocię na świecie" więc postanowiłam, że 10 może 15 takich lalek wyszyję. Pierwsze założenie było takie, że wyszywam jedną w miesiącu ha ha ha ... taaaa plany planami a życie po swojemu. 

 
Przy okazji pokazuję znowu jak przygotowuję "warsztat pracy" - zawsze kolory mam nawleczone na tekturkę z opisanymi numerami nici i symbolami. Po kanwie marzę mazakami wodnymi dla dzieci, spieralnymi szybko i bezboleśnie.


Pod koniec stycznia zaczęłam pierwszą dyniową, w której zauroczyła mnie malutka torebusia kompatybilna z beretem oraz kiecka w odleciane kwiaty. No i to zestawienie pomarańczowego i turkusowego - no bardzo mi przypadło do gustu muszę przyznać. 


Sen z powiek spędzają kontury w tych wzorach. Są opracowane jakby przez laika, który nigdy w życiu nie próbował ich wyszyć. Dlatego też zwłaszcza przy szaliku i kiecce zastosowałam radosną twórczość własną i konturowałam jak mi się chciało i podobało - a co :)


Tu jeszcze ujęcie z kąpieli - podobał mi się ten widok :)


Wyszywam na aidzie 20 z narysowanymi fabrycznie, spieralnymi kratkami, które kiedyś intensywnie próbowałam wyprać próbując przy okazji zmiękczyć tę kanwę. Bo ze sklepu przychodzi sztywna jak blacha i nie da się na niej normalnie pracować (a notabene są to kawałki tkaniny, na której dawano dawno temu rozpoczęłam obraz Marzenie, ale że jedna nitka wtedy jakoś nie wydawała mi się odpowiednia na tę gęstość materiału zaprzestałam). Przy lalkach używam jednej nitki i jest moim zdaniem ok. 

Kolejną lawendową panienkę zaczęłam w kwietniu (tak tak miała być jedna w miesiącu - ale cóż adhd robótkowe wszystkie plany potrafi zniweczyć). Tutaj dodatkową atrakcją oprócz zabójczych back stitch`y były french knoty, czyli pierdylion supełków jako kwiatów lawendy. Nie muszę chyba dodawać, że położenie i kolor poszczególnych supełków jest również moją inwencją twórczą.


I na zdjęciu wyżej widać jak obrazek nie ma nic w sobie kiedy nie ma morderczych konturów ... 



A cały wpis dlatego, że zaczęłam następną panienkę, tym razem różaną niach niach.

M.

15 komentarzy:

  1. Ważne że idzie do przodu ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudne laleczki. Madziu czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Laleczki są przeurocze, widziałam i podziwiałam na żywo...dziubaj dalej bo warto!!!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Super wyszly!!! Urocze!!!! Koncze pierwsza :) Cudne!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękności! Uwielbiam te laleczki :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Prześliczne są te laleczki...mnie też bardzo się podobają. ..może kiedyś się za nie wezmę. ..tylko tamoja hafciarska lista jest taaaaka długa:-)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Śliczne laleczki, a tę dyniową pierwszy raz widzę:)

    OdpowiedzUsuń