31 października 2009

...monotematycznie…

Kurcze częstotliwość mojego pisania jest stanowczo za mała … chciałabym więcej ale kurcze …”niech ktoś zatrzyma wreszcie czas ja wysiadam”…. Dobra koniec narzekania – dzisiaj znowu ściegi, bo jak już zaczęłam to pewnie zanim nie skończę (a jeszcze kilkadziesiąt ściegów zostało) to będę pokazywać i się tym fascynować – wiecie ile radości daje wyszywanie takich małych form, mimo iż to tylko wzornik.
Zanim pokażę ściegi – jedna moja refleksja – ciemniejsza mulina jest jakby cieńsza, mniej puchata, a w każdym razie mniej kryjąca niż jasna. No i coraz bardziej przekonuje się że Madeira to był super pomysł do needlepointa, i niewykluczone że w przyszłości zamiast wydawać kupę kasy na perłówkę tą właśnie muliną będę wyszywała. No to dzisiejsze ściegi:

Mosaic Variation #1 Stitch – ścieg, który w oryginale jest jednokolorowy, ja zaszalałam z dwoma, żeby zobaczyć jak mu z tym będzie.


Kennan Stitch – w przedstawionym przeze mnie fragmencie – ścieg ten idealnie pasuje na ramkę, jednak w widać na oryginale nadaje się też do pokrywania większych powierzchni. W miejscach jasnego koloru może być metalizowana nitka.


Brighton Stitch – pierwszy raz w moim próbniku użyłam tu metalizowanej nitki i bardzo mi się spodobało to zestawienie kolorystyczne, bo niby różowe niby cukierkowe a jednak bardzo eleganckie. Zamiast krzyżyka w środku można umieścić frencz knota lub koralik, jeśli ktoś woli przepych. Oczywiście zamiast metalizowanej można dać po prostu inny odcień nitki.


Round Bargello – tu niestety to że jest za cienka nitka zepsuty jest ogólny efekt ściegu, no ale co miało być widać to widać. Środki tych ślimaków można wypełniać na różnorakie sposoby, ja spróbowałam dwóch. Na oryginalnej stronie z której ściegi biorę jest jeszcze jeden czy dwa pokazane.


Hungarian Variation (lewy) i Medallions (prawy) – i przy tych ściegach dobrze widać to o czym napisałam wyżej że ciemna nitka jest cieńsza i mniej kryjąca. W tym po lewej stronie znowu metalizowana nitka DMC. W prawym wszystko wyszyte tym samym kolorem, niemniej jednak można by było się pobawić i użyć różniących się o ton ocieni i pionowe elementy jednym a poziome innym trzaskać.




A teraz trochę o książki – bo wiecie jak jadę do pracy to najczęściej mam około 20 minut na poczytanie, no i staram się do snu też poczytać, żeby nie zaniedbywać się na tej płaszczyźnie.
Z Krajewskim spotkałam się przy okazji książki „Róże cmentarne” którą napisał wraz z Czubajem. Oprócz Chmielewskiej nie czytałam wcześniej polskich kryminałów, no i przyznam że się wciągnęłam, potem przyszedł czas na samodzielnego Czubaja „21:37” – również polecam. Kilka miesięcy temu na wyprzedaży jakiejś zakupiłam dwie książki Krajewskiego, lecz jak to najczęściej robię ze swoimi książkami odstawiłam na półkę i zabrałam się za te pożyczone. I ostatnio wpadła mi niespodziewanie w ręce najnowsza jego książka „Głowa Minotaura”.

Więc od tej rozpoczęłam przygodę z Krajewskim. Powiem tak czasy przedwojenne w Breslau to nie jest usytuowanie najbardziej mnie pociągające, jednak wciągnęłam się powoli w akcję, która rozkręcała się dość powoli (czasami nawet opornie) i jak już się rozkręciła to autor nieproporcjonalnie szybko ją zakończył pozostawiając we mnie taki niedosyt. Niemniej jednak na pewno nie będzie to ostatnia jego książka w historii mojego czytelnictwa.

M.

25 października 2009

… no to jeszcze kilka …

Jeszcze z poprzedniego sumptu mam kilka ściegów zrobionych. Niestety zdjęcia w sztucznym świetle najlepsze nie są no ale widać co trzeba.
Henderson Variant – ścieg dwukolorowy, tam gdzie ja wstawiłam żółty, może być nitka metalizowana ale uważam że również koraliki mogą w tym miejscu zaistnieć.
Nobuko Variant Stitch – bardzo prosty jednokolorowy ścieg, przyjemnie się go wykonuje.
Kimi Stitch – ścieg z założenia dwukolorowy, wygląda ciekawie jednak moim zdaniem ten ciemniejsza nitka jest za cienka na ten fragment ściegu – za bardzo prześwituje kanwa.
Donohue Stitch – prosty ścieg, aczkolwiek na większych płaszczyznach bardzo fajnie wyglądający.
Ribbed Spider i Raised Spider – to ściegi znane z hardangera (przynajmniej dla mnie), z tym że tam są to ozdoby ażurów, a w needlepoincie wyszywa się je na kanwie (a nie na dziurach wyciętych w materiale hi hi), więc efekt zasadniczo inny.
Circular Buttonhole (ten z lewej) taki niby prosty ścieg a tu zong bo mi za pierwszym razem nie wyszedł, ponieważ bardzo ważne jest aby „ramiona” płatków były równomiernie i symetrycznie rozmieszczone, a że ja nie posiadam wyobraźni przestrzennej i wyszywając technicznie zasłania się sobie nitką dziurki w które trzeba się wcelować, zanim sobie nie rozrysowałam dokładnie gdzie trafiać igłą nie wychodził mi ten kwiatek zupełnie. Ale chwyciłam byka za rogi i jest.
Jessica (ten po prawej) to bardzo przyjemny ścieg i taki bogaty, ponieważ wypełniony frencz knotami, aczkolwiek koralikami też się da. Takie oczka ozdobne, które bardzo fajnie i trójwymiarowo wyglądają.
Jeszcze kilka ściegów wyszytych mam : ) ale jeszcze fotki są nieobrobione, a i dzisiaj przy okazji tańców z gwiazdami sobie kilka ściegów strzelę. Tym bardziej że Krzysia mnie pozytywnie motywuje jakimiś nagrodami hi hi ; ).
A tak poza tym, czy ja już wspominałam, że bardzo potrzebuję trochę wolnego czasu na myszy RR i gwiazdki frywolitkowe i następnego needlepointa – tylko tyle przynajmniej na razie – jak byście mieli cynk skąd go wziąć ja chętnie przygarnę takie informacje.


M.

21 października 2009

… ściegowo …

W miniony weekend udało mi się zrealizować, w części oczywiście, moje plany i wypróbować różne ściegi needlepointowe. Tok pracy wyznaczała strona, na której co miesiąc od kilku lat publikowane są nowe ściegi. Ja zaczęłam od tych najświeższych i przemieszczam się ku starszym. Skąd w ogóle taki pomysł? – przede wszystkim stąd, że na ww. stronie zdjęcia ściegów są w tak masakrycznej jakości, że nic a nic nie widać i zostaje tylko bujna wyobraźnia żeby na podstawie schematu graficznego (kilka kresek w różne strony) zobaczyć efekt końcowy. A że mi się marzy kiedyś zrobić jakiś wzór geometryczny z dobranych przez siebie ściegów to trzeba je jakoś poznać. Do prób zaprzęgłam (hi hi a co zaprzęgłam na igłę) mulinę Madeiry. Przypominałam sobie, że jakieś sto lat temu (no dobra niech będzie że z 4 lata) zakupiłam komplet kolorów tejże firmy do pewnego obrazka. Obrazek owszem fajny ale w między czasie spadł znacznie w mojej kolejce wymarzonych do wyszycia i jeszcze długo (o ile w ogóle w tym wcieleniu) nie zostanie wyszyty. Więc, żeby się nie marnowała służy mi tymczasem do prób i błędów moich. I powiem Wam, że jest naprawdę niezła, moim zdaniem momentami lepiej wygląda niż perłówka #5 DMC. Więc niewykluczone, że mulina Madeiry zastąpi czasami perłówkę. W związku z tym, że zbyt dużo w jednym poście, moim zdaniem być nie powinno więc tak po kilka (wraz z obrabianiem fotek) będę pokazywała.


Upright Trellis – na pierwszym zdjęciu w różnym oświetleniu fazy robienia ściegu. Kolejne – ten sam wzór tylko zrobiony jednym kolorem, też moim zdaniem bardzo dobrze się prezentuje.
Cassique Stitch – zrobiłam go dwoma kolorami – choć jednym też nieźle by wyglądał. Z założenia jednak te małe żółte u mnie elementy powinny być wykonywane metalizowaną nitką.
Sally’s Diamonds – ten nie wyszedł najlepiej, jakoś tak ta żółta nitka nieteges się układa, no ale jakieś wyobrażenie ściegu jest. Dosyć ciekawie wygląda jednak uważam, że jego pracochłonność nie jest współmierna do efektu.
Russell Variant – fajnie ścieg wychodzi, zestawienie kolorystyczne mi się udało i to dodaje mu jeszcze uroku. Bardzo prosty w wykonaniu.
M.

17 października 2009

… co to ma być ja pytam …

Środek października – wydawałoby się środek pięknej złotej polskiej jesieni a tu za oknem jakiś głupi żart zafundowała nam natura – śnieg, chlapa, zimno straszne. Ja się pytam co to ma być?? I do kogo tu napisać petycję o zmianę tudzież prośbę o przeniesienie do Australii jakiejś … . To co za oknem zastałam we środę:
Ale żeby nastrój się polepszył – dziękuję bardzo Joli za dwa wyróżnienia. Jest to dla mnie bardzo, bardzo miłe kiedy oprócz zwiększającego się licznika odwiedzin, mam również informację zwrotną w formie komentarzy – na które zawsze z niecierpliwością czekam, a wyróżnienia są takim dopełnieniem wszystkiego i dają mi dużo radości. Dajecie mi dużo siły i motywacji do tego żeby robótkować i pisać Wam o tym. DZIĘKUJĘ.
Wyróżnienia dedykuję wszystkim zakręconym maniaczkom robótkowym, które dzielą się sobą i swoimi robótkami ze światem, a przy okazji odwiedzają mnie tutaj.

Tadam!! Skończyłam mojego pierwszego needlepointa.

Jestem z niego bardzo zadowolona i już bardzo mi się chce następnego – tym razem trudniejszego, wyzwania ściegowe mnie ciągną. Ale wracając do mojego „pineapple quilt” – podczas wczorajszego spotkania z Krzysią utwierdziłam się w przekonaniu (przekonanie moje podzieliła Krysia), iż tasiemka metalizowana, którą wyszyłam wewnętrzne romby nie wygląda efektownie, dlatego też wyprułam ją i zastąpiłam metalizowaną nitką DMC (całe pasemko czyli 10 nitek). Natomiast w rogach ostatniej ramki wstawiłam zieloną Krenika (6 pasemek), mimo iż we wzorze podana była niebieska metalizująca. Tak więc mam lekko autorski wzór :).


M.

13 października 2009

… trochę o nitkach …

Myślałam, że skończę do dzisiaj z ramką a tu zong nie udało się – ale to nic już niebawem więc pokażę tylko kawałek ramki, na którą się zdecydowałam.
Pierwsza refleksja, o której chciałam się podzielić to, to że na monokanwie 18stce perłówka DMC 5 jest za cienka. I nie da się robić wzorów z pionowymi nitkami bo bardzo przebija kanwa (dlatego musiałam zrezygnować z jednego ściegu w ramce bo przy ciemnozielonej nitce i białej kanwie wychodziła masakra – fotka próbnik jaśniejszą nitką a i tak masakra)i to jest mały problem powiem szczerze bo może zakłócać to pewne doznanie estetyczne przy innych schematach. No zobaczymy… Aha i pewnie dlatego ten ścieg (z pionowymi nitkami) w oryginalnym schemacie robiony jest jasnymi nitkami bo wtedy tak się nie rzuca w oczy przebijanie kanwy … (czuję się jakbym odkryła ściemę jakąś hihihi).

Jeśli chodzi o ilość nitek to wszystkie te których używałam zostały jeszcze po kawałku – najmniej zostało cieniowanej ale oznacza to ze motek wystarczył. Oczywiście jak widać w poprzednim poście pewne elementy wzoru pominęłam a więc ciutkę mniej mi z tego powodu też zeszło nitki aczkolwiek uważam, że i tak po jednym motku wystarczy. Co do nitki wstążkowej – ta której ja użyłam nie jest nitką oryginalną podaną w schemacie, ponieważ w sewandso – gdzie robiłam zakupy – nie ma takich nitek jak chce autorka wzoru. Uważam, że ta której użyłam nie jest najbardziej odpowiednia bo jest w niej za dużo jasnych elementów. Poza tym makabrycznie się nią wyszywało – bardzo sztywna jest jak na wstążkę do wyszywania. W każdym razie na motku jest 3 m a na 4 te romby w środku zużyłam 2,5 m.
Dziewczyny jeśli macie jeszcze jakieś pytania chętnie odpowiem :).
M.

11 października 2009

… na przekór kolorowo …

Za oknem szaruga i depresyjne nastroje wdzierają się uchylonym oknem brrr. Idzie zima wielkimi krokami a przedtem sterroryzuje nasz jesień bliskimi zera temperaturami, mgłami i siąpiącym wstrętnym deszczem … w odwecie i na złość ja wyszywam w kolorach, pięknych kolorach. Skończyłam środek mojego needlepointa, i oczywiście nie obyło się bez moich autorskich przeróbek kolorystycznych. Poniżej zerknijcie jak wygląda fotka oryginału ze wzoru (kolory z oryginalnego zdjęcia nie oddają naturalnych kolrów proponowanych nici – zobaczcie że przede wszystkim nitki są ciemniejsze niż na fotce i pewnie stąd moje zmiany które poniżej opiszę).Jedną zmianą było dodanie ciemnozielonej metalizowanej nitki w rogach zielonej ramki oraz wokół środkowego romba. A drugą taką już bardziej zasadniczą było użycie ciemnozielonej nitki do wyszycia trójkątów dookoła jasnozielonych rombów. Jakoś nie mogłam sobie wyobrazić, że tam występuje dosyć jasno morski/ turkusowy kolor. Ten turkusowy też mi nie za bardzo pasuje w ramce dookoła środka więc zrezygnuję z tego a tam wymyślę coś węższego i kolorowego zapewne – co wyjdzie pokażę w następnym wpisie.
Mam też takie ciche plany związane z needlepiontem (istnieją one od pierwszego zakochania w tym hafcie), chcę zrobić taki wzornik ściegów tak żebym mogła śmiało siąść do tweesterów cieniowanych.
No i też chcę bardzo pofrywolitkować, jak co roku zaczynam poszukiwania i odgrzebywania wzorów gwiazdkowych : ).
Skończyłam ostatnio kolejną autobusową książkę: „Blondynka wśród łowców tęczy” Beaty Pawlikowskiej. Po Cejrowskim zapragnęłam czytania więcej takich szalonych podróżniczych książek – są idealne na 20 minutowe podróże miejskie. Beata P. pisze inaczej niż Wojtek C. trochę delikatniej no i nie z takim jajem, ale i tak się super czyta. Trochę byłam tylko zawiedziona tym iż ostatnie 70 stron to przepisy kucharskie z bananów na które akurat nie miałam ochoty, wolałabym żeby były to w dalszym ciągu podróżnicze przygody. Ale zamierzam uzupełnić kolekcję jej książek tego wydania – bo jest małe lekkie ale zarazem fajnie wydane.

M.

4 października 2009

… takie tam różne …

No i nazbierało się do napisania to i owo. Przede wszystkim dziękuję bardzo za wyróżnienia – aż trzy hurtowo – Agnieszce (Tin-tin). I tu jakaś oryginalna pewnie nie będę – cieszę się bardzo, że nie piszę tylko dla siebie, ale również dla Was, bo jakby nie patrzeć taki właśnie sens ma blogowanie. Przekazuję wszystkie te wyróżnienia wiernym czytelniczkom mojego miejsca w sieci : ).
No i walczę nadal z moim needlepointem. Bardzo fajnie mi się przy tym relaksuje ale powoli już tęsknię do bardziej skomplikowanych ściegów tego haftu – a dokładnie do ich nauki – bo przecież nie znam jeszcze hi hi. A poza tym już mi się chce też pokrzyżykować. No cóż czasu mało na cokolwiek więc nie wiadomo kiedy tęsknoty da się urzeczywistnić no ale …
Jesień idzie wielkimi krokami, coraz bardziej depresyjnie zaczyna się robić za oknami i w głowie też, dlatego też trzeba się bardziej sobą zaopiekować i trochę bardziej podogadzać. I takie mam postanowienie na najbliższe tygodnie : ).
Ostatnio chmury się jakby odrywały od nieba – niesamowity widok:


M.