21 września 2015

... a świstak siedział ...

... i składał ponad 1000 elementów do przestrzennego origami. A gdzie, no jak to gdzie w wakacje może składać - w szkole oczywiście. 

kliknij w zdjęcie żeby powiększyć
Ale od początku:
Na zajęciach w ramach nauki prezentowania się młodzież przedstawia swoje zainteresowania, mega ciekawy dla mnie czas, ponieważ młodzi ludzie bardzo fajni i mający super pasje. Jeden taki oprócz grania na perkusji, o której mógłby opowiadać godzinami zajmuje się też układaniem przestrzennego origami i to on mnie nakręcił, dokładnie jego pasja, do stworzenia nietypowego prezentu urodzinowego dla mężusia szanownego. A, że mąż mój fanem smoków chińskich jest (i nie tylko Lorda Vadera nie znalazłam w postaci origami) to smok miał powstać. 


Rzeczony perkusista znacznie przyczynił się do świstakowego składania elementów, wcześniej instruując mnie jak mam poprawnie to czynić. I tak naskładaliśmy tego trochę.


Ja już w czasie wakacji miałam tylko złożyć elemenciki do kupy z pomocą youtubowego instruktażu. No nie powiem, jak statystyczna kobieta, przestrzenne układanki nie są moją domeną, ale metodą prób i błędów jakoś udało się złożyć jako tako smoczysko.


Nie obyło się bez sytuacji podbramkowych typu - czarne elementy są z nieodpowiedniego tworzywa (takie ni to kalka techniczna ni to papier) i nie trzymały się reszty tylko sobie sprężynowały i wyskakiwały. W pobliżu jest tylko jeden sklep papierniczy i weź tu znajdź czarne kartki. W ruch poszedł bloczek kolorowych sklerotek, w którym co któraś karteluszka była czarna. 


W instrukcji była mowa o kleju szkolnym - ale nie, niestety nasze szkolne kleje są do bani, więc znowu do sklepu papierniczego po wikol. Niestety smok ma dosyć dużą głowę i duży tułów i już wiem, że aby stał porządnie przy telewizorze będę musiała go poprzyklejać jeszcze w kilku miejscach.

I tak oto kolejną technikę rękodzielniczą mam odfajkowaną. Teraz przede mną haft wstążeczkowy, koronka pętelkowa i uszycie sobie bluzy, z przyzwoitości nie wspomnę o starych i ukochanych technikach.

M.

11 września 2015

... moje skarby ...

... mam piękne materiały ... banał, każda z nas ma piękne przydasie, ale wiecie jak jest moje są moje i dlatego są najpiękniejsze. Nie mam funduszy na to żeby kupować dużo i wszystko co bym chciała, tak więc większość z materiałów, które mam są wybrane, szczególne, trumienne. 


I bardzo się cieszę, że mogę na nie patrzeć codziennie przebywając w sypialni. Jakiś czas temu mama, poskładała mi materiały od nowa i ułożyła na półkach, które zwolniły się na skutek przeniesienia prawie całej mojej bibliotek na łono szkolnej koleżanki biblioteki. 



Chciałabym Wam jeszcze pokazać dwa inne przydasie bardzo przydatne w trakcie szyciowych poczynań wszelakich.
Kupiłam sobie kilka miesięcy temu małe żelazko, które jest świetne i już bez niego nie wyobrażam sobie patchworkowania. Wcześniej nabyłam takie maluśkie, którego "dysza" ma jakie 2 cm, jednak niestety nie sprawdzało się zawsze - do rozprasowywania szwów i owszem, ale już nie dało się nim rozprasowań nawet najmniejszych zagnieceń. 


To ciut większe natomiast radzi sobie ze wszystkim super i mogę mieć je pod ręką i prasować na mini stanowisku przy maszynie.


I poduszeczka na igły wyhaftowana przez Małgosię, cudna, iskrząca się metalicznymi nitkami, a w dodatku z moim monogramem. Uwielbiam mieć wokół siebie takie cacuszka.


M.

8 września 2015

... aniołek z koralików rodem ...

 ... nie posądzałam się nigdy o coś takiego, słodycz i tkliwość w czystej postaci, a tu proszę zaskoczenie - różowy aniołek. Ale jak tylko zobaczyłam ten wzór od razu wiedziałam, kto będzie jego właścicielem po wyszyciu - pewna mała Rozalka, która od samej fasolki bardzo potrzebowała wsparcia swojego Anioła.


Aniołek został wyszyty koralikami Toho, sama dobrałam kolory a w dodatku zmieniłam totalnie kolorystykę sukienki - w oryginale była miodowo - brązowa - a ja wybitnie nie lubię tych kolorów i jakoś nie pasowały mi to eterycznego aniołka. Zmieniłam też jeden kolor w skrzydłach, ponieważ wydawał mi się upiorny jak na skrzydła takiej słodkiej postaci - czarny zamieniłam na grafitowy. 
Aaaa i nie widać tego za dobrze na zdjęciach, na skrzydłach są dwa rodzaje białych koralików - jedne białe drugie z błyskiem, co na żywo daje super trójwymiarowy efekt.
Obrazek jest ciut większy niż kartka A4, ale że jest już u Rozi to nie mogę zmierzyć go teraz :).

I tyle z gadek szmatek zapraszam do oglądania. 



Kilka szczegółów:



I jeszcze o materiale ku pamięci też - wyszywałam na atłasie - oj bardzo nie lubię tego materiału, choć tu wyjątkowo jego błysk nie tak bardzo przeszkadzał, stanowczo wolę gabardynę.

M.