Wbrew temu co za oknem i w mojej głowie (bo wakacje deszczem się kończą), na moich tamborkach, rzekłabym ogólnie, ferie kolorów.
Przede wszystkim Nova (dalej N.), staram się kilka kwadratów dziennie zrobić. I to absolutnie nie po kolei, bo ja często nie jak u ludzi, tylko robię sobie po przekątnej, trochę tu trochę tam jak widać na zdjęciu poglądowym.
Po pierwsze daje mi to możliwość zobaczenia jak się kolory rozkładają – bo okładka nowej prawie wcale nie oddaje kolorów zwłaszcza ten jej prawy dolny róg wyglądający na granatowy absolutnie granatowym nie jest (co zobaczycie pewnie w następnym wpisie N. dotyczącym). Po drugie nie nudzi mi się wyszywanie kolorystycznie, bo idąc po pewnej przekątnej zahaczam już i o fiolety i o brązy i o granaty :) także jest super.
Po przemyśleniu sprawy i pod wpływem słów Yenulki postanowiłam wyszywać czterema nitkami, choć nie zawsze, czasami wzór jest taki że wystarczą trzy a nawet dwie. Na razie nie wypruwam pierwszych trzynitkowych kwadratów, najwyżej zrobię to na koniec, jak będą się za bardzo rzucać do oczu oglądaczom : ). Wzór przeszedł już chrzest, zwany przeze mnie roboczo – autorskim – czyli machnęłam się i dwa kwadraty są ze sobą zamienione, na szczęście wydaje mi się że nie wypłynie to absolutnie na końcowy efekt :). Na razie nie powiem, które to kwadraty – może kiedyś przy okazji innych wersji ktoś się doszuka :).
A i powtórzę jeszcze swój zachwyt co to magnesów przytrzymujących igłę – super sprawa naprawdę, bardzo wygodna i godna przeniesienia na inne tamborki :), tak się przyzwyczaiłam że przy wyszywaniu SALa już mi tego magnesiku brakowało. I w związku z tym poczyniłam stosowne zamówienie na allegro. Także Ania i Aga – do waszych N. podeślę magnesiki żebyście też spróbowały. A tak w ogóle to kiedy, kiedy zaczynacie mnie gonić – samej smutnawo.
Po pierwsze daje mi to możliwość zobaczenia jak się kolory rozkładają – bo okładka nowej prawie wcale nie oddaje kolorów zwłaszcza ten jej prawy dolny róg wyglądający na granatowy absolutnie granatowym nie jest (co zobaczycie pewnie w następnym wpisie N. dotyczącym). Po drugie nie nudzi mi się wyszywanie kolorystycznie, bo idąc po pewnej przekątnej zahaczam już i o fiolety i o brązy i o granaty :) także jest super.
Po przemyśleniu sprawy i pod wpływem słów Yenulki postanowiłam wyszywać czterema nitkami, choć nie zawsze, czasami wzór jest taki że wystarczą trzy a nawet dwie. Na razie nie wypruwam pierwszych trzynitkowych kwadratów, najwyżej zrobię to na koniec, jak będą się za bardzo rzucać do oczu oglądaczom : ). Wzór przeszedł już chrzest, zwany przeze mnie roboczo – autorskim – czyli machnęłam się i dwa kwadraty są ze sobą zamienione, na szczęście wydaje mi się że nie wypłynie to absolutnie na końcowy efekt :). Na razie nie powiem, które to kwadraty – może kiedyś przy okazji innych wersji ktoś się doszuka :).
A i powtórzę jeszcze swój zachwyt co to magnesów przytrzymujących igłę – super sprawa naprawdę, bardzo wygodna i godna przeniesienia na inne tamborki :), tak się przyzwyczaiłam że przy wyszywaniu SALa już mi tego magnesiku brakowało. I w związku z tym poczyniłam stosowne zamówienie na allegro. Także Ania i Aga – do waszych N. podeślę magnesiki żebyście też spróbowały. A tak w ogóle to kiedy, kiedy zaczynacie mnie gonić – samej smutnawo.
Poza tym cały czas w klimacie needlpointowym jestem. Skończyłam sierpniową część mistery i bardzo mi się podoba, choć takie krzykliwe kolory są absolutnie nie w moim guście, ale na przekór wszystkiemu są fajne i energetyzujące. Wyszywałam mieszanką jedwabiu Madeiry i muliny Madeiry. No i jedwab rzeczony jest o wiele lepszy i sympatyczniejszy w wyszywaniu (samym jego akcie że tak powiem) niż rayon, który jest przebrzydły jak dla mnie. Jestem bardzo ciekawa reszty wzoru. Na zdjęciach barwy są zimniejsze niż w oryginale co dodaje, wydaje mi się, surowości pracy, no ale tak to już z fotkami bywa, może następnym razem będzie bardziej miękkie światło.
M.