Tak, mogłabym siebie śmiało nazwać kolekcjonerką ... a może jednak powinnam się określić jako zbieraczka?? Bo mam masę muliny, cieniowanch i metalicznych nitek do needlpointa, kordonków do frywolitki, materiałów na zaplanowane patchworki, ostatnio też kilkadziesiąt probówek z koralikami i wszystkich innych bardzo przydatnych rzeczy, które po prostu muszę mieć bo jak inaczej? Ja się pytam ...
Ale dzisiaj nie o tym. Może od dwóch lat, a może to już trzy - zbieramy z szanownym małżonkiem magnesy z różnych stron świata. A w związku z tym, że jednak nie mogę sobie pozwolić na zbyt intensywne podróżowanie, a bardzo bym chciała, to magnesy przywożą nam znajomi z różnych zakątków. Dzięki temu mamy chociaż odrobinę bliżej do pięknych miejsc. Aaaaa przypominam też o miejscu gdzie o podróżach piszemy z moim Towarzyszem Podróży - klik, tu również ciekawostki i info o promocjach lotniczych :)
Z założenia wspomniane magnesy są lodówkowe, ale nasza lodówka przestała wystarczać.
Trzeba było wymyślić coś innego, było kilka różnych opcji, my zdecydowaliśmy się na razie na farbę magnetyczną, czyli gęstego gluta napakowanego opiłkami metalowymi. Pomalowaliśmy część ściany w kuchni.
Dzięki temu mamy miejsca na jeszcze wiele wiele magnesów. Tak wygląda ściana teraz:
Niestety nie wszystkie magnesy trzymają się naszej magnetycznej ściany, niektóre są za ciężkie, lub mają za małe magnesy żeby na ścianie się utrzymać - te mają swoje miejsce nadal na lodówce.
Kolekcjonujemy magnesy zarówno z tych bliższych jak i dalszych miejsc, dlatego mamy również magnesy z różnych zakątków Polski i prawie z każdego kontynentu. Tak właśnie sobie uświadomiłam że nie mamy magnesu z ameryki południowej (chyba?).
Najwięcej magnesów, również tych najcenniejszych przywiózł mi jeden z moich uczniów, który w ubiegłym roku szalał podróżniczo - Komarro - dziękuję!!
A tu kilka takich z najdalszych i egzotycznych zakątków:
Jeśli, ktoś z Was miałby ochotę sprawić mi przyjemność i wzmocnić moją kolekcję - polecam się pamięci :).
M.