... nosiłam w woreczku kuchennym, ale ile można? Żeby robótkomaniaczka nie miała odpowiednich akcesoriów, nie do pomyślenia panie!!
Tak więc siłą podmuchu chęci i w akcie rozpaczy, że chyba zaczyna mnie jakiś wirus dościgać, postanowiłam wybrać materiał. Oczywiście z tych ulubionych, tak zwanych trumiennych, bo jak robić sobie dobrze to na całego przecież.
Padło no odlotowe - kolorowe koty. Ręka mi zadrżała przy krojeniu, mąż bąknął, że jak tak dalej pójdzie nie będzie co do trumny włożyć i się zaczęło ...
Poszło nawet sprawnie, musiałam tylko chwilkę dłużej zastanowić się co jak ze sobą zszyć, żeby od razu wszystkie warstwy przeszyć i tylko wyfiknąć na prawą stronę potem.
Co tu dużo gadać uszyłam, przeszyłam, podszyłam i wyszło o takie oto etui (jak niektórzy twierdzą Aśka :) - piórnik).
Być może u któregoś z czytelników zaświtała myśl, ale bo co babie kredki i etui na nie? Otóż koloruję, znane szerszej publiczności malowidła zwane kolorowankami dla dorosłych. Najbardziej ciągnie mnie do wszelkiego rodzaju mandal. O takich o:
M.