30 maja 2013

... nielada wyzwanie ...

Jakiś czas temu pytałam Was, który obrazek do wyszywania wybralibyście na moim miejscu. Tak jak podejrzewałam zdania były różne, bo i każdy z moich czytelników inny jest (odkrycie godne oklasków sic!). Rozważając wszystkie za i przeciw, za wyborem tego właśnie obrazka zaważyły dwa fakty: znalezienie idealnego miejsca w domu na powieszenie go po latach wyszywania hihi, po drugie może najważniejsze tyle się dzieje w tym obrazku, że ciężko będzie się z nim nudzić - a ja nudy nie trawię i zwalczam w przedbiegach.


Także postanowione - wyszywam obrazek Tarot town autorstwa Ciro Marchetti z firmy HEAD. Wzór liczy sobie 98 stron (bo zdecydowałyśmy się z Agą kupując go kupić większą wersję, dzięki czemu nie musiałam dodatkowo powiększać fragmentów schematu). Samo przygotowanie schematu, odpowiednie jego oznaczenie i wybranie potrzebnych mulinek zajęło jakieś 4 godziny.
Przy okazji (tego nie liczę do wymienionego czasu) zrobiłam porządny spis swoich mulinek, w ekselu z opisem gdzie ile i tak dalej. Ja nie wiem dlaczego po tylu latach wyszywania dopiero na to wpadłam - takie zarchiwizowanie nitek jest świetne i jak szybko znachodzi się tę, którą się właśnie potrzebuje ...


Wspomniałam wyżej o oznaczeniu kartek schematów. Tak koło 95 kartek samego schematu to nie lada wyzwanie w ogarnięciu tego wszystkiego, tym bardziej, że nie zamierzałam zacząć z któregoś rogu i lecieć po kolei. Celowałam od razu w środek, żeby trochę z kolorami poszaleć od razu.


Musiałam więc odpowiednio oznaczyć poszczególne strony schematu i żeby było łatwiej się z nim potem odnaleźć włożyłam do teczki z przegródkami.


Jeśli chodzi o tkaninę, na której wyszywam to Aida 20 z pomalowaną od razu kratką co 10 krzyżyków. Niestety tkanina była tak sztywna że nie dało się jej używać. Musiałam wypłukać trochę ten piiiiii krochmal z niej, co niestety spowodowało rozbielenie wyżej wymienionych kratek. Ale mniej więcej widać, pomagam sobie mazakami spieralnymi czy ołówkiem. Wyszywam jedną nitką i jest to niesamowita wygoda.


Jak widać obrazek będzie miał pokaźne rozmiary - około 70/90, doliczając do tego zapasy materiału to daje sporych rozmiarów płachtę, która (już to wiem) będzie się bardzo brudzić (czy u Was też drewniany tamborek tak brudzi?)
No i przejdźmy do ad remu, jak zwykła mówić jedna z moich ulubionych pisarek, samo krzyżykowanie zajęło mi do tej pory 12 godzin. Eksperymentuje z różnymi metodami podejścia do ogarnięcia wzoru, co widać po wyszytych płaszczyznach, najpierw zajęłam się jednym obiektem, potem zaczęłam próbować wyszywać kratkami 10 na 10 krzyżyków ... nie jestem jeszcze do końca przekonana jak będę dalej pracować :)


A jak Wy wyszywacie takie duże obrazki??

p.s. Dziewczyny na grupach HEADowych wyszywają kilka obrazków naraz żeby nie było nudnawo, a że ja nudę w przedbiegach pacyfikuję to już mam wydrukowany ten wzór. Na razie jedynie wydrukowany.



M.

... nie zawsze ...

Dzisiaj chciałabym Wam opowiedzieć o pewnej książce. "Bezdomna" Katarzyny Michalak to książka, na którą czekaliśmy od dawna (my: znaczy czytelnicy Kasinych książek jak i sama autorka).
Jest to książka szczególna, ponieważ czytałam ją z czystą przyjemnością, jednak przyjemność ta nie wynikała z iście rozrywkowych treści. Przyjemność szła w parze z poczuciem, że książki takie jak "Bezdomna" powinny znacznie częściej gościć na naszych półkach i w naszych rękach, ponieważ poruszają tematy niezmiernie ważne. A mimo, iż ważne to rzadko poruszane w książkach, prasie, mediach.
Książka traktuje przede wszystkim o wielkiej samotności kobiety, która w momencie kiedy bardzo potrzebuje pomocy otoczenia zostaje sama ze sobą, tym co się dzieje w jej głowie i wszystkim następstwami, które się z nią i wokół niej zdarzają. I nie mówię tu o bezdomności, na co mógłby wskazywać tytuł, bezdomności tej w dosłownym znaczeniu tego słowa. Mam wrażenie, że autorka przede wszystkim chciała pokazać, iż kobieta pod wpływem różnych spotykających ją w życiu sytuacji, może być bezdomna wśród ludzi - być sama, bez opiekuńczych ludzi wokół, bez domu w którym czuje się bezpieczna ...
Lektura spowodowała we mnie ponownie bunt na naszą polską służbę zdrowia, ignoranctwo i brak zainteresowania w momencie kiedy człowiek, różnymi, czasami jedynymi możliwymi dla siebie sposobami, woła o pomoc. Jak tak myślę sobie o tej książce, to dochodzi do mnie że tytułowa bezdomność jest lajcikiem w porównaniu do tego, przez co przechodziła bohaterka książki. Poza tym autorka, moim zdaniem, bardzo dobrze obrazuje nasze polskie przywary i sposoby zachowań, walcząc w ten sposób ze stereotypizacją różnych ludzkich zachowań, obłudą w nawiązywaniu relacji, zachowaniami "co sobie ludzie pomyślą" i wiele innych.
Książkę zaliczam do tych niezbędnych do przeczytania, choć mało rozrywkową. POLECAM. Jestem ciekawa Waszych opinii na jej temat.
M. 
Za książkę do przedpremierowej recenzji wygraną w konkursie 'Top20 Czytelniczek' 
dziękuję Wydawcy: ZNAK Literanova.

25 maja 2013

... letnia tęcza ...


Tajemnicą nie jest że opanowała mnie nieuleczalna choroba koralikomanią zwana. Niestety ostatnio na nic ambitniejszego nie miałam siły i czasu więc postanowiłam jakoś sprytnie wybrnąć z sytuacji i zaplanowałam sobie stworzenie kolekcji kilkunastu cienkich bransoletek w różnych - tęczowych oczywiście - kolorach tak, aby można było je miksować do woli.


Żeby nawlekanie nie było czasochłonne (bo tego brak) postanowiłam że będą to jednokolorowe bransoletki przekładane przez nadgarstek bez zapięć. Bo zapięć jakoś nie lubię, bo jakoś mi przeszkadzają w użytkowaniu.
Żeby nie bawić się zbytnio z zszywaniem ich (bo wiecie czas i chęci brak) każda bransoletka ma mini obrączkę wyplecioną peyotem i przyszytą tak żeby maskowała zszycie.


Na ostatnim koralikowym spotkaniu zauroczyła mnie piękna kombinacja matowego złota z czernią. Postanowiłam też mieć taką koniecznie, narysowałam więc sobie wzór i wyplotłam i mam :) muszę tylko jeszcze wypejotować maskowanie.



Tu jeszcze wariacje na temat fotografowania koralików.



A na koniec chciałam pochwalić swojego meżusia, który skończył połówkę naszych wielgachnych puzzli - 4500 sztuk a dokładnie 4495 bo pięć kawałków zaginęło w akcji tworzenia przez te prawie trzy lata. Obecnie rozpoczął batalię z kolejną połówką ... dobrze że zazwyczaj są tylko dwie :)


Podjęłam już decyzję odnośnie krzyżyków. Następny wpis będzie o tym :)
M.

10 maja 2013

... czy Wy też tak macie? ...

Czy Wy tez tak macie, zwłaszcza na polu robótkowym, że jak coś wpadnie w oko to juz teraz ani minuty dłużej nie mogę czekać. A jak nie daj boszeee nie ma materiałów odpowiednich (tak jak u mnie obecnie) to jest bieda. Czuję się jak małe dziecko, któremu nie dano lizaka ... i zastanawiam się kiedy już przyjdzie materiał i będę mogła zacząć wyszywać, bo dzisiaj o obrazkach krzyżykowych mowa. 
Zaczęło się niewinnie kilka dni temu u Joasi natknęłam się na postępy nad piękną pracą, zasubskrybowałam niezwłocznie koleżankę blogową żeby podziwiać postępy. Dzisiaj ta sama zamieściła wish listę następnych haftów, Yenn dodała komentarz - ja zachwycona że to samo co Adze podoba się mi, od słówka do słówka i kupiłyśmy wzór który nam się obu podobał. Przy okazji zerknęłam tu i tam - przede wszystkim do katalogu na swoim twardzielu z HEAD i co i mam problem. Są trzy wzory, które już muszę bo się uduszę wyszyć, a przecież 3 gigantów nie da się naraz haftować. Zobaczcie same jaki mam trudny wybór:




No i co ja mam wybrać na pierwszy duży obraz po długiej przerwie??

A tymczasem wracam do bransoletek koralikowo - szydelkowych, o których wpis niebawem

Dziękuję za odwiedziny :)

M.

7 maja 2013

... zatrzymane ...

Jola kopnęła mnie wirtualnie w dupę więc się zebrałam w sobie i uporządkowałam te 1000 zdjęć które na komórce się nazbierały a przy okazji chciałam Wam pokazać zatrzymane w obiektywie chwile. A i ku pamięci żeby zostało.

To coś na "z" co bardzo się zadomowiło w naszym kraju do końca kwietnia dało ostro w kość i mi ale dały też możliwość zrobienia kilku fajnych fotek. 
Na parapecie kwitło czerwono a za oknem pod koniec marca biała białość.


Internet inspiruje ciągle, dałam się zainspirować zdjęciami makro płatków śniegu. Ja naiwna próbowałam zrobić takie zdjęcia zwykłą komórką, czekając białą wiosną na jakiś autobus, na przystanku. I udało się juhuuu:


Był taki dzień, kiedy było mi trochę źle, nie pamiętam dlaczego tak się działo, pamiętam tylko emocje, było mi ciężko i źle i gorąco i w ogóle do niczego. postanowiłam się ochłodzić:

Było rześko i uhu piekło w nóżki oj piekło.

Obiecuję to już koniec białości tej wiosny :)
Bo jak przychodzi wiosna to za oknem mam piękną kolorystykę. Uwielbiam ten moment kiedy słońce zaczyna zachodzić



Zanim cały śnieg zdążył stopnieć my już dzielnie zaklinaliśmy inne klimaty


Pierwsze roślinki w tym roku



Odwrotna biedronka zagościła na parapecie w mojej pracy, Darek siedzący na pierwszej ławce dzielnie odgradzał jej drogę, żeby pani prof. (czyt. ja) mogła ją sfocić :)


W ostatnim czasie sporo godzin spędziłam w pociągach. Powroty nie zawsze były fajne, bo trzeba się było mierzyć z pewnymi małymi niepowodzeniami ulubionych uczniów. Niemniej jednak podróże do stolycy zawsze przynosiły i coś dobrego. Dorwałam książkę pana Jacka Walkiewicza. Jest to człowiek, w którego filozofii życia zakochałam się po obejrzeniu tego filmiku i poczułam silną potrzebę przeczytania Jego książki - więc mam i na pewno podzielę się tu kiedyś emocjami związanymi z jej lekturą.


Ostatnia podróż pozwoliła mi również doświadczyć pięknych widoków za oknem. Trafiłam akurat na zachód słońca nad zalanymi polami gdzieś między Warszawą a Białymstokiem. Zobaczcie jak pięknie było


Kobieta zmienną jest na obiad - na obiad je coś super zdrowego a na kolację zachciewa tortu ...


a potem trzeba z Ewką się pocić - zasadniczo już po rozgrzewce mam dosyć, a żeby nie mieć zakwasów (o matko jak to boli) trzeba się wymoczyć w wannie przy dobrej lekturze oczywiście


Jak wiadomo ja mam pewnego hopla na punkcie kolorowości i barw tęczy, na szczęście nie trzeba tego leczyć bo nie jest groźne ani dla mnie ani dla najbliższego otoczenia (ufff bo lekarzy i leczenia mam dosyć). Ale wracając do kolorów można je mieć przy sobie w różnych aspektach życia:
lakier - który pięknie się mieni w sztucznym świetle (szkoda że w dziennym tak nie wygląd bo mogę się nim zachwycać jedynie wieczorem)


Przewijając drugi motek mojej parisowej nitki były piękne widoki


Czy zdarza się Wam, że patrzycie na coś i macie nieodpartą potrzebę uwiecznienia tego kadru na zdjęciu? Ja mam tak często i tak było z płynem do mycia twarzy, który przy przelewaniu do innego opakowania pięknie się bąblił


A to zdjęcie wyszło przypadkiem, a właściwie to jest nieudane zdjęcie pięknej pełni księżyca (strzałka pokazuje co oglądacz powinien uważać za księżyc ;)). Zdjęcie przez brudną szybę z fleszem (omg) dało całkiem ciekawy efekt


A na koniec pewna urocza słodkość, którą dostałam od równie uroczej uczennicy w podziękowaniu za inspiracje. Dorota jest mistrzynią wypieków wszelakich i jest bardzo wartościową młodą kobietą - to właśnie jest jedna z zalet bycia nauczycielem - spotykanie fajnych ludzi!


To są francuskie ciasteczka na których jest czekolada i świeża truskawka - to było orgia pyszności (a raczej orgietka bo było ich kurcze mało hihi.


... nadal mam postanowienie powrócenia do regularności wpisów tutaj ...




M.