3 października 2015

... najbardziej lubię kolor tęczowy ...

... i pod tym kątem spędziłam dzisiejszy poranek - tworząc tęcze na płóciennych torbach :)

Pierwsza, która powstała:



druga na samym dole w nagrodę za wytrwałość w czytaniu :)


Kasia tchnęła we mnie chęci wzięcia udziału w projekcie "50 faktów o mnie", wprawdzie spotkałam się z tym ekshibicjonizmem już wcześniej na youtubie, ale jakoś wpis Kasi  dał kopa do zastanowienia się nad tym, co w 50 punktach chcę Wam o sobie powiedzieć. No i powiem, nie było łatwo. Poznajcie mnie więc lepiej :)


1. Bardzo lubię, kiedy mój mąż jest kogutem domowym.

2. Wraz z mężem kolekcjonujemy magnesy na lodówkę (które wiszą na kuchennej ścianie), przywożą je nam z różnych zakątków świata znajomi i nieznajomi.

3. Uwielbiam arbuzy, takie bardzo czerwone, słodziutkie. Niestety w tym sezonie nie udało mi się takiego dorwać.

4. Mąż twierdzi, że jak już coś ugotuję to jest boskie - i rzeczywiście najczęściej jak już coś zaczynam kombinować to wychodzi, choć nie lubię gotować.

5. Kolorowanki dla dorosłych to najmłodsza miłostka. Najbardziej lubię kolorować cienkopisami.

6. Tort od Kryszenia z kakaowymi spodami, jedzony bez krojenia łyżką to to co tygryski lubią najbardziej.

7. Nie lubię składać prania.

8. Nie toleruję homofobii.

9. Nie lubię czytać poradników.

10. Kiedyś fascynowało mnie Feng Shui i grafologia.

11. Kiedy zaczyna się robić chłodniej najważniejszy jest dla mnie szalik, najlepiej w wersji kominowej.

12. Nie gram w gry komputerowe.

13. Nigdy się nie nudzę (nie mówię tu o nudnych szkoleniach czy imprezach gdzie nie mogę robótkować).

14. Uwielbiam sushi.

15. Przez prawie całe studia byłam wizażystką.

16. Nienawidzę skakać i biegać wrrr.

17. Boję się zimna.

18. Bardzo lubię fotografować zachody słońca.

19. Najwięcej butów jakie posiadam i uwielbiam (i jest ich ciągle za mało) to gumowe buty Crocsy.

20. Lubię swoją pracę - czyli pracę z młodymi ludźmi.

21. Chciałabym nauczyć się szyć sobie ubrania ... tylko potrzebuję dodatkowych godzin w dobie.

22. Bywam złośliwa.

23. Uwielbiam być nad morzem o różnych porach roku.

24. Napisałam z kumpelą dwa podręczniki do szkoły średniej ... czy już jestem pisarką ;) hihi?

25. Wielu obecnych znajomych poznałam dzięki robótkom ręcznym.

26. Nie znoszę języka niemieckiego, to konsekwencja spotkania na swojej drodze "trudnego nauczyciela" tego narzecza.

27.  Marzę o tym, żeby zwiedzić USA i Australię.

28. Jestem uzależniona od czarnej, cienkiej herbaty z cukrem.

29. Wolę pisać niż telefonować do kogoś.

30. Wiele razy oglądałam Dirty Dancing i myślę że to jeszcze nie jest koniec.

31. Zdarza mi się, że płaczę oglądając film lub czytając książkę. Spektakularna powódź łzowa odbyła się dawno temu, w środku nocy przy lekturze " Jeźdźca miedzianego".

32. Wiele razy podchodziłam do prowadzenia papierowego planera - do tej pory odniosłam same klęski w tej materii.

33. Haft krzyżykowy to moja pierwsza robótkowa miłość.

34. Bardzo lubię gadżety papiernicze, wszelkie cienkopisy, ładne długopisy, notesy, karteczki, zakładki, taśmy ... ehh - oczywiście nie są mi za mocno potrzebne ale zawsze fajnie mieć.

35. Od wielu miesięcy częściej oglądam youtuba niż tv.

36. Nie czytam dwa razy tej samej książki.

37. Bardzo lubię polskie pisarki.

38. Nienawidzę rajstop - dobrze że są pończochy.

39. Regularny makijaż, zawsze pomalowane paznokcie, używanie codziennie kolorowej pomadki - to efekty postanowień noworocznych w kolejnych latach. O dziwo zrealizowane.

40. Nienawidzę rano wstawać.

41. Uwielbiam prowadzić mój samochód.

42. Myszka Miki i Mini to bohaterowie, których bardzo lubię na ubraniach i gadżetach.

43. Uwielbiam wszystko co tęczowe.

44. Mam braki w edukacji historycznej i wstydzę się tego.

45. Nie przeczytałam prawie żadnej lektury w szkole średniej.

46. Nienawidzę tłustego, nawet z polędwicy odkrajam brzegi, a flaczki czy ozorek to coś obrzydliwego.

47. Bardzo lubię nowinki kosmetyczne - zwłaszcza w kolorówce.

48. Lubię lotniska i latanie samolotem.

49. Piję mleko z kawą a nie kawę z mlekiem ;), słodką oczywiście.

50. Uwielbiam frezje i konwalie.


TADAM!! Koniec.

nie mogłam się zdecydować na ujęcie więc dwa różne tej samej torby

Który z powyższych punktów zaskoczył Was najbardziej?


buziaki


M.

21 września 2015

... a świstak siedział ...

... i składał ponad 1000 elementów do przestrzennego origami. A gdzie, no jak to gdzie w wakacje może składać - w szkole oczywiście. 

kliknij w zdjęcie żeby powiększyć
Ale od początku:
Na zajęciach w ramach nauki prezentowania się młodzież przedstawia swoje zainteresowania, mega ciekawy dla mnie czas, ponieważ młodzi ludzie bardzo fajni i mający super pasje. Jeden taki oprócz grania na perkusji, o której mógłby opowiadać godzinami zajmuje się też układaniem przestrzennego origami i to on mnie nakręcił, dokładnie jego pasja, do stworzenia nietypowego prezentu urodzinowego dla mężusia szanownego. A, że mąż mój fanem smoków chińskich jest (i nie tylko Lorda Vadera nie znalazłam w postaci origami) to smok miał powstać. 


Rzeczony perkusista znacznie przyczynił się do świstakowego składania elementów, wcześniej instruując mnie jak mam poprawnie to czynić. I tak naskładaliśmy tego trochę.


Ja już w czasie wakacji miałam tylko złożyć elemenciki do kupy z pomocą youtubowego instruktażu. No nie powiem, jak statystyczna kobieta, przestrzenne układanki nie są moją domeną, ale metodą prób i błędów jakoś udało się złożyć jako tako smoczysko.


Nie obyło się bez sytuacji podbramkowych typu - czarne elementy są z nieodpowiedniego tworzywa (takie ni to kalka techniczna ni to papier) i nie trzymały się reszty tylko sobie sprężynowały i wyskakiwały. W pobliżu jest tylko jeden sklep papierniczy i weź tu znajdź czarne kartki. W ruch poszedł bloczek kolorowych sklerotek, w którym co któraś karteluszka była czarna. 


W instrukcji była mowa o kleju szkolnym - ale nie, niestety nasze szkolne kleje są do bani, więc znowu do sklepu papierniczego po wikol. Niestety smok ma dosyć dużą głowę i duży tułów i już wiem, że aby stał porządnie przy telewizorze będę musiała go poprzyklejać jeszcze w kilku miejscach.

I tak oto kolejną technikę rękodzielniczą mam odfajkowaną. Teraz przede mną haft wstążeczkowy, koronka pętelkowa i uszycie sobie bluzy, z przyzwoitości nie wspomnę o starych i ukochanych technikach.

M.

11 września 2015

... moje skarby ...

... mam piękne materiały ... banał, każda z nas ma piękne przydasie, ale wiecie jak jest moje są moje i dlatego są najpiękniejsze. Nie mam funduszy na to żeby kupować dużo i wszystko co bym chciała, tak więc większość z materiałów, które mam są wybrane, szczególne, trumienne. 


I bardzo się cieszę, że mogę na nie patrzeć codziennie przebywając w sypialni. Jakiś czas temu mama, poskładała mi materiały od nowa i ułożyła na półkach, które zwolniły się na skutek przeniesienia prawie całej mojej bibliotek na łono szkolnej koleżanki biblioteki. 



Chciałabym Wam jeszcze pokazać dwa inne przydasie bardzo przydatne w trakcie szyciowych poczynań wszelakich.
Kupiłam sobie kilka miesięcy temu małe żelazko, które jest świetne i już bez niego nie wyobrażam sobie patchworkowania. Wcześniej nabyłam takie maluśkie, którego "dysza" ma jakie 2 cm, jednak niestety nie sprawdzało się zawsze - do rozprasowywania szwów i owszem, ale już nie dało się nim rozprasowań nawet najmniejszych zagnieceń. 


To ciut większe natomiast radzi sobie ze wszystkim super i mogę mieć je pod ręką i prasować na mini stanowisku przy maszynie.


I poduszeczka na igły wyhaftowana przez Małgosię, cudna, iskrząca się metalicznymi nitkami, a w dodatku z moim monogramem. Uwielbiam mieć wokół siebie takie cacuszka.


M.

8 września 2015

... aniołek z koralików rodem ...

 ... nie posądzałam się nigdy o coś takiego, słodycz i tkliwość w czystej postaci, a tu proszę zaskoczenie - różowy aniołek. Ale jak tylko zobaczyłam ten wzór od razu wiedziałam, kto będzie jego właścicielem po wyszyciu - pewna mała Rozalka, która od samej fasolki bardzo potrzebowała wsparcia swojego Anioła.


Aniołek został wyszyty koralikami Toho, sama dobrałam kolory a w dodatku zmieniłam totalnie kolorystykę sukienki - w oryginale była miodowo - brązowa - a ja wybitnie nie lubię tych kolorów i jakoś nie pasowały mi to eterycznego aniołka. Zmieniłam też jeden kolor w skrzydłach, ponieważ wydawał mi się upiorny jak na skrzydła takiej słodkiej postaci - czarny zamieniłam na grafitowy. 
Aaaa i nie widać tego za dobrze na zdjęciach, na skrzydłach są dwa rodzaje białych koralików - jedne białe drugie z błyskiem, co na żywo daje super trójwymiarowy efekt.
Obrazek jest ciut większy niż kartka A4, ale że jest już u Rozi to nie mogę zmierzyć go teraz :).

I tyle z gadek szmatek zapraszam do oglądania. 



Kilka szczegółów:



I jeszcze o materiale ku pamięci też - wyszywałam na atłasie - oj bardzo nie lubię tego materiału, choć tu wyjątkowo jego błysk nie tak bardzo przeszkadzał, stanowczo wolę gabardynę.

M.

25 lipca 2015

... biblioteka technicznie ...


pewnego razu i na pikniku bibliotekowałam sobie :)
... W poprzednim poście nie odniosłam się do tytułu, czyli nie napisałam nic o rozpoczęciu ustawiania otóż, to różowe coś przedzielone czarnym czymś to są dwie pierwsze książki na mojej biblioteczce ha :)


To tyle tytułem tytułów, teraz do tytułu dzisiejszego :)
Żeby nie było widocznych granic między jedną a drugą stroną schematu postanowiłam zastosować metodę nieregularnego kończenia danej kartki. Rysuję sobie na wzorze żeby się nie zapomnieć, a potem według tego wyszywam: 



Kolejna rzecz, która bardzo poprawiła jakość pracy, a przede wszystkim jakość nitek dyndających się w zaparkowanych miejscach i kosmacących się z deka - otóż miziam muliny żelem/plasteliną, której zasadniczo używałam wcześniej przy szyciu koralikami czy wyszywaniu satynową muliną. Sprawdza się świetnie i w tej roli.


No i teraz jak mi tak szybko idzie i miałam wizję dosyć częstego szukania kolejnych kartek schematu i ogarniania, co ja teraz powinnam wyszywać, zrobiłam sobie rozpiskę, która też obrazuje ile kartek ze schematami m jeszcze zostało - niewiele prawda??


I jeszcze jedna informacja techniczna - jednocześnie maksymalnie mam nawleczone 3 igły, kiedy żongluje trzema kolorami obok siebie. Zazwyczaj jednak jest to jedna igła i wbrew pozorom nie jest uciążliwe jej nawlekanie i idzie szybko i sprawnie :)

M.

22 lipca 2015

... zaczęłam ustawiać ...

... książki na pierwszej półce mojej biblioteki, czyli kolosa, nad którym praca miała przy dobrych wiatrach potrwać 20 lat ... 
W ramach przypomnienia wyszywam ten oto obraz i o szczegółach technicznych pisałam tutaj:


Wyszywałam, jedyną znaną mi metodą czyli plamami kolorów. Szło mi mizernie, ponieważ obrazek jest złożony z pierdyliona pojedynczych krzyżyków, które absolutnie plamami nie są. A co za tym idzie uzupełnianie luk, czy stawianie jednego krzyżyka zakańczanie nitki i stawianie kolejnego było katorgą. Do tego stopnia, że po wyszyciu dwóch kartek miałam dosyć i Biblioteka przeleżakowała w koncie koło roku. Po rocznym od niej urlopie wcale nie było łatwiej - bo niby dlaczego miałoby być, przecież schemat nagle nie zmienił się na mniej szczegółowy i mniej jednokrzyżykowy. 

07.04.2015 

Starałam się jakoś usprawniać swoje wyszywanie, nie odwracać za każdym razem tamborka żeby zakończyć nitkę, przechodziłam daną nitką do następnej plamy, która w przyszłości ma nadejść. Szło jak krew z nosa i chęci nie było tym samym wielkich.


Na szczęście nie jestem sama z moimi egzystencjalnymi problemami hafciarskimi i Joasia zaczęła drążyć temat i zgłębiać tajniki parkowania. Czyli metodę, którą trzaska się krzyżyki rzędami jeden po drugim, a nitkę zostawia się w miejscu najbliższego następnego tego samego symbolu.
Najpierw jak do jeża podchodziłam do tego, bo nie ogarniałam wyobraźnią, jak takie wyszywanie ma być lepsze, szybsze wygodniejsze. Podpatrywałam, czytałam opisy działań Aśki, oglądałam podrzucone przez Nią filmiki w obcym, wschodnim narzeczu ... i coraz bardziej ciągnęło mnie żeby spróbować. 




I tak się stało postanowiłam kilka rzędów przy zaczętej stronie wzoru, od góry poparkować. I słuchajcie, na początku opornie szło dosyć ale potem wybuchła miłość od drugiego wejrzenia - jak już załapałam co i jak i weszłam w rytm. Wierzcie mi, uzupełnienie luk we wzorze, tych plamek i pojedynczych dziur było katorgą. Pamiętam, że z desperacji, żeby już szybciej przejść do nowej strony i do parkowania "łatałam" dziury we wzorze dosyć autorsko niezbyt trzymając się schematu :).

27.05.2015 


13.06.2015
Ale kiedy już mogłam spokojnie przejść do następnej strony wzoru i wyszywać tylko parkując, poczułam wiatr w żagle i poszło... 

22.06.2015
12.07.2015

Przez rok wyszyłam 5 strony wzoru starym sposobem, a następne 2 strony parkowaniem w półtora miesiąca. JEST RÓŻNICA co nie? I tym sposobem z 20 lat wyszywania do jakichś 3-5 m się okres skrócił, więc spokojnie mogę sobie planować następne kolosy hihi.

W następnym poście za dwa dni napiszę jeszcze o kilku sprawach technicznych ku pamięci :)

M.

14 lipca 2015

... przerywnik - dobra rzecz ...

... pod warunkiem, że takich przerywników nie ma się pierdyliona zaczętych ... i nie absolutnie nie mówię tu o sobie, gdzież by ...

najsampierw kwiaty, którymi dzisiaj dostałam obdarowana, a które to bardzo bardzo mi się podobają i są mega fotogeniczne.


Tytułowym przerywnikiem stał się wiosenno - letni sampler, w którym zakochałam się na skutek oglądania postępów w jednym z SALi w internetach.  Na takie zabawy jakoś nie mam serca i ochoty więc skołowawszy wzór przystąpiłam do dzieła, rzucając na wiele miesięcy w kąt moją kochaną Bibliotekę.


Zaczęłam z przytupem, skończywszy prawie cały pierwszy element zorientowałam się że popełniłam błąd w obliczeniach i i nie zmieści mi się wzór od góry.


Nie powiem wkurzyłam się, a wizja pruci jeszcze bardziej mnie rozeźliła. Tak więc w ramach pracy nad dbaniem o siebie postanowiłam rozpocząć od nowa na innym kawałku materiału - co też uczyniłam. Poszło sprawniej, a małe elementy, które szybko się kończyło i pokazywał się efekcik, były bardzo motywujące. 


No i te kolory, przy szarości we wszystkich odcieniach za oknem (tak, tak wyszywałam ten sampler zimą, chyba na przełomie roku), były bardzo energetyczne i poprawiające nastroje wszelakie.



Bardzo mi się podobało przy robieniu i podoba jak patrzę sobie na sampler - że wzór to nie tylko obrazki ale również różnego rodzaju szlaczki, które pięknie uzupełniają całość.


A cały sampler nie byłby w moich oczach tak urzekający, gdyby nie elementy krawieckie. Krawieckie motywy w haftach ostatnio krzyczą do mnie z każdej strony, a ja jak widać nie pozostaje obojętna, oj nie co mam nadzieję niebawem potwierdzi się ponownie :)


Sampler zawiśnie na drzwiach wejściowych jak tylko przyszyję mu wstążeczkę :)


M.