29 czerwca 2012

… nauki nigdy dość …


Zarówno dla nauczyciela – co by nie wypadł z rytmu nauczania w szkole i dalej nauczał poza szkołą (hi hi żart niezły co??) jak i dla uczniów moich, czyli następnej partii maniaczek pragnących nauczyć się sutaszu. Kasia towarzyszyła nam kończąc swój wisior.
Tym razem gościła u mnie Basta (która od niedawna prowadzi bloga) i Małgosia.
Obie uczennice poruszały się w zbliżonych do siebie kolorach – kolorach ziemi. Basia szła jak burza skracając momentami drogę i dobrze kombinując po swojemu. Małgosia natomiast powoli i dokładnie poznawała nowe ścieżki szycia sutaszu. Jestem ciekawa dalszych ciągów prac dziewczyn, które mam nadzieję zobaczę w niedzielę.
Bo w niedzielę spotkanie maniaczkowe tym razem początek o 12.00 u Małgosi w sklepie.
Właśnie policzyłam ile książek trzasnęłam przez mijające pół roku. I jestem pod wrażeniem bo jest to 19 książek w tym jedynie 4 wysłuchane. Jestem w trakcie czytania trzech … ale super!! Jestem z siebie dumna. Postanowiłam też ostatnio zająć się trochę książkami ze swoich półek tak, żebym mogła przeczytane powynosić do szkoły, a półki zapełniać nowymi juhuuuu (no bo teraz to już nie mam miejsca :().
Powyżej wakacyjne plany minimum – kilku pożyczonych książek nie ma w tym stosiku co nie znaczy, że jak tylko podejdzie klimat nie sięgnę po nie. Jak widać tematyka przeróżna, ale to dobrze bo przynajmniej monotonnie nie będzie.

M.

20 czerwca 2012

… koralikowo …


Kurcze nie wiem jak to jest, że czas tak przyspieszył. Niby nic konkretnego się nie dzieje, nie mam niby więcej pracy, nie dzieje się nic wyjątkowego, a trzy tygodnie strzeliło mi strasznie szybko. Jak zobaczyłam na nadrywaczu 3 tygodnie nieobejrzanych programów to się zdziwiłam, ale kiedy to poszło … no nic z drugiej strony dzięki temu bliżej urlopu hi hi hi
U mnie ostatnio znowu koralikowo, ja nie wiem dlaczego tak jest … ale te koraliki mnie fascynują a poza tym wszyscy dookoła chcą mieć a że ja chcę robić to koralikuję :)
Marzy mi się tęczówka i chciałam ją zrobić z większych koralików, ale jakoś efekt nie jest zadowalający więc jeszcze muszę pokombinować. Na szczęście dobrze się pruje takie coś.

Ania dostała w brązach moją ulubioną szóstkę (znaczy na 6 koralików w okręgu i pierwszym wzorem który ukochałam).

Kolejna jeszcze nie skończona i coś mi się wydaje, że po ostatniej wizycie u Jolinki też ją spruję – bo moja mistrzyni nauczyła i uświadomiła mi pewne techniczne aspekty robienia bransoletek – tak że jeszcze pomyślę czy wstawić w niej końcówki czy zrobić od nowa.

Jakiś czas temu razem z Nailą prowadziłyśmy mini szkolenie z sutaszu dla Kasi i Marty. Jedna i druga to pojętne uczennice, choć ta pierwsza objawiła się jako choleryczka hi hi – igły trzaskały w palcach że hoho. Tak czy siak dziewczyny dzielnie robiły swoje biżu sutaszowi.
Kasia w akcji:

Marta w akcji:

A dzięki temu że one robiły ja mogłam skończyć (rok temu rozpoczęty) wisiorek w kontrowersyjnym zestawieniu kolorystycznym – pomarańczowo różowy. Jestem z niego dumna. A jutro następna tura uczennic więc może powstanie coś nowego :)


A w sobotę był publiczny dzień dziergania, więc my białostoczanki nie omieszkałyśmy się spotkać. W kawiarni pod parasolami dawałyśmy czadu dobre 5 godzin. Gęby się oczywiście nie zamykały, każda z nas coś dziergała. I w związku z tym, że koło mnie Ania krzyżykowała znowu zatęskniłam za haftem więc coś czuję że wakacje pod znakiem krzyżyka będą.

M.

16 czerwca 2012

... nadzieja ...

Przeczytałam „Nadzieję” Katarzyny Michalak.

Kasia ma niesamowity dar wzbudzania różnych emocji i uczuć. Może nie w takiej kolejności ale pojawiły się w czasie lektury: podekscytowanie, radość, wkurzenie, złość, wzruszenie, żal, strach, ulgę, zwątpienie, przerażenie, tęsknotę  … i tak dalej. Tak, tak autorka ma niesamowite umiejętności co?
Nie będę streszczać tu książki, bo już tyle osób przede mną to zrobiło, że szkoda literek … no dobra nie umiem tego robić więc napiszę bez streszczenia.
Na początku, kiedy akcja rozgrywała się na wsi, gdzie bohaterowie dorastali, abstrahując od dramatów opisywanych, wspominałam swoje dzieciństwo. Zupełnie inne, ale momentami równie beztroskie, na wsi, kiedy spędzając wakacje odkrywało się nieodkryte, walało się po sianie, rozwalało nogi, a blizny są do tej pory.
Wkurzała mnie Lilka, jak ona mnie wkurzała … jej zachowanie, jej myślenie, jej tchórzliwość oj jakbym mogła to bym ciskała piorunami. Ale z drugiej strony (tej mądrej i nieemocjonalnej) doskonale ją rozumiałam, bo Lilka to postać tragiczna, w której skórze nie chciałabym się nigdy znaleźć.
Przez całą przygodę z „Nadzieją” ekscytowałam się i przeżywałam relacje między głównymi bohaterami. Rozwój uczucia, niepewność co do kontaktu z mężczyzną, pierwszy raz … o kurcze jakie wspomnienia … Nie powiem rozmarzyłam się również o takim boskim mężczyźnie jakim był Aleks. Taka miłość i oddanie ... (ale tu nie za bardzo będę się rozpisywać co by nie było dowodów przy sprawie rozwodowej hi hi).
No cóż napiszę jeszcze o zakończeniu … nie, nie powiem o co chodzi – ale Kasia będzie wiedziała – jestem kochana na Ciebie zła – jak mogłaś … ja się pytam??
Jestem fanką Kasinych książek, wszystkich razem i każdej z osobna. W żaden sposób nie mogę ocenić czy „Nadzieja” jest najlepsza … bo wiem że autorka jeszcze kilka książek dla nas szykuje i byłoby nie fer to oceniać hi hi. Na pewno jest to jedna z książek, która najbardziej zamieszała w moich emocjach. A w związku z tym nie obejrzałam się kiedy się przeczytała i skończyła. Uwielbiam takie książki!!

 p.s. dzisiaj gramy o wszystko a więc mój manicure w barwach narodowych, a co ;) 
M.