21 marca 2010

… coś szybko czas zasuwa …

Kurcze nie sądziłam, że tak długo mnie tu nie było, a tym samym, że w robótkach mam marne postępy niestety. Nie oznacza to oczywiście że nic nie robię w tym względzie, bo wyszywam zaległe myszy RR – mam już praktycznie 3 z 4 które u mnie utknęły. Ale powiem Wam, że to że się porobiły korki i że trzeba takim hurtem wyszywać nie daje przyjemności, tym bardziej że serce rwie się do needlpointa i patchworku i frywolitki. No ale zrobię i będzie zrobione a potem hajda – jak mówią niektórzy – w kochane rejony sobótkowego świata. Zdjęcia jakoś tak nie po kolei wyszły ale nie ma to teraz większego znaczenia. Ania Aploch ta mysza z tablicą jest Twoja – zobacz jak mi się zamaniło zmienić wzór żeby był taki zindywidualizowany Twój – widzisz o co chodzi??
Świat za oknem niemrawy więc ostatnio zupełnie wbrew sobie zażyczyłam od męża frezje – kojarzą mi się z pięknym delikatnym zapachem, którego bardzo było mi trzeba jako tymczasowego substytutu wiosny. Pojawiły się też cudowne czerwone róże – również od męża – z okazji szczególnej :) i natchnęło mnie żeby i je jakoś nietypowo uwiecznić. Chciałabym kurcze mieć lepszy aparat, który można by było fajowo poustawiać, żeby makra wychodziły jeszcze bardziej „artystycznie”, no ale może kiedyś i taki się zakupi.



W celu zaklinania wiosny w ciągu dalszym (wianek, kwiatki) postanowiłam zakupić piękne, multikolorowe wisiory. Ten okrągły jest mniej więcej dwa razy większy od tego drugiego. Oba mają cudowne połączenia kolorystyczne – takie tęczowe, które uwielbiam najbardziej, a wykonane są przez Jamajke.



Chciałam też pochwalić się ostatnio nabytymi książkami. Tę ostatnią kupiłam dzięki Ani, która mi o niej opowiedziała wyrażając przy tym pełen zachwyt – ja również polecam tę książkę, zwłaszcza dla tych, które uwielbiają jak ja oglądać czytać oglądać czytać i czasami się też zainspirować tym co obejrzały lub przeczytały. Dwie pierwsze książki, to prezent od mojej kochanej szwagierki, która wypatrzyła na multiply moją prośbę. A że nie za bardzo jest w temacie, to ściągnęła mi, chyba z USA, książki, które w sieci uchodzą za biblie tego haftu. Pierwsza rzeczywiście zawiera masę ciekawych i przydatnych ściegów (niestety posiada tylko czarno białe zdjęcia), druga natomiast jest bardziej historyczna i zawiera bardzo elementarne rzeczy, ale wiecie chomika wszystko co związane z tematem bardzo cieszy :).

A na koniec chciałam pokazać, może ku inspiracji, co zrobiłam z moimi ukochanymi szalikami, na które idzie sezon jeszcze większy niż był zimą, a których, z racji małej ilości szafek i innych takich, nie miałam gdzie trzymać. Otóż wykorzystałam druciany wieszak z pralni, który wykręciłam i wygięłam tak aby dobrze go było zaczepić na drzwi sypialni, zaczepiłam na niego szaliki i nie dość, że mam do nich łatwy dostęp to jeszcze dają fajny efekt kolorystyczny zdobiąc drzwi : ). Bo w małym mieszkaniu każdy kącik trzeba z głową zagospodarować … rad niewola (choć ja wolę puste przestrzenie, ale przy 42 metach to nie jest zbyt funkcjonalna opcja – przestrzenie hi hi).
M.