30 października 2016

... modne koraliki ...

... a raczej modowe powinnam napisać, ponieważ dzisiaj o jednym z największych wyzwań, które postawił przede mną Przemek. A ja jak to ja poprzeczkę wywindowałam również nieźle, bo postanowiłam zrealizować jedną swoją wizję artystyczną z zastosowaniem właśnie czarnych koralików różnej maści.
A działo się to dobre ponad rok temu, natomiast sam pokaz odbył się mniej więcej o tej samej porze ubiegłej jesieni.

efekt końcowy. zdjęcie pochodzi ze strony http://wear-live-style.com/2016/04/01/lookbook-by-guryn-2/

Na początku była inspiracja pochodząca z pinteresta - jedna z grafik do kolorowania:

źródło: www.pinterest.com

Zostało tylko przenieść wizję na materiał co zajęło w sumie pół wakacji (dobrze, że miałam wolne i mogłam namiętnie przyszywać te koraliki), no i światło było niezłe jak na lato przystało. Ponieważ wyszywanie czarnymi na czarnym, w dodatku z błyskiem nie jest najłatwiejszą czynnością na świecie.





Na początku dało się wyszywać z pomocą tamborka, co ułatwiało i przyspieszało bardzo pracę. Niestety z biegiem czasu i zakoralikowania przestrzeni, przestało się dać naciągać materiał na kółko :(. Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo.


Tu mała niespodzianka dla projektanta, jego logo w kaboszonie zatopione. Taki miałam gest a co.





Pola wypełniałam, wymyślając je na bieżąco. Co w danym momencie gdzieś tam w głowie się pojawiało.



Jak widać koraliki przeróżne zarówno jeśli chodzi o wykończenie, kształt jak i wielkość. W sumie poszło ich setki :)









Tu poniżej nawet coś w stylu pająka na pajęczynie się pojawiło :)



Użyłam wszystkich rodzajów koralików czarnych, które tylko były wtedy dostępne zarówno u Jolinki jak i w sieci.



Szalałam też z przestrzennością, nie bojąc się wystających elementów.


Pod koniec haft prezentował się tak:




zdjęcie jest własnością http://wear-live-style.com/2016/04/01/lookbook-by-guryn-2/

M.

23 sierpnia 2016

[Letni czas relaksu] ... inwazja literek ...


 ... zostałam zaatakowana przez obce moce ... a może one nie były tak obce, bo w sumie to były potrzeby uszycia czegoś na szybko (a potrzeby własne obce nie są co?), ale żeby było fajne, niezupełnie standardowe :)
 Kilka ogólnych informacji na początek - literki są po jednej stronie kolorowe po drugiej jednolite - zastosowałam pasujące solidy. Użyłam dwóch czcionek, które jak do tej pory najbardziej mi się podobają:

Cooper Black

 Grilled Chees


W kolejności chronologicznej najpierw były literki Tysi, wspólnie z nią dobierałyśmy materiał do każdej literki. Niestety najczęściej musiałam sztukować szmatki bo po narzucie nie zostało ich zbyt wiele.


 i kilka zbliżeń:






 Kolejna do literek niespodzianek była mała Hania, córka mojej absolwentki - pozdrawiam Asię :)




I ostatnie - bardziej męskie, z trumiennego* materiału w moim ulubionym kolorze - tęczowym :)




* słownik patchorkującej - materiał trumienny - materiał cudowny, cenny, rzadko występujący w przyrodzie, który osoba szyjąca najchętniej zabrałaby do trumny ;) 

M.

15 sierpnia 2016

[Letni czas relaksu] ... różany ogród ... cz.2

... chyba pierwszy raz mi się zdarza, żeby jeden wpis był w dwóch częściach dlatego drogi czytelniku najpierw przeczytaj ten fragment przygody z różanym ogrodem :)

Po kanapkowaniu przyszedł czas na pachworkfitness - czyli pikowanie. Dlaczego fitness - ponieważ posiadając małą, domową maszynę i niewiele miejsca, żeby się na dobre rozłożyć z całym bajzlem - nieźle się gimnastykuję. Duży rulon patchworku wciśnięty w ramię maszyny, reszta zwisa, ciągnie i takie tam z drugiej strony ...



Najpierw ćwiczyłam na kartce


Potem mazakami zmywalnymi dla dzieci, mniej więcej rysowałam na materiale i do zabawy:



Czasami dla zmiany pozycji inne, artystyczne fotki pod światło :)


Po skończonym dziele na tym etapie czas na kąpiel, żeby zbyć wspomniane wyżej flamastry.



I kolejny etap czas zacząć, czyli zakończenie pierdyliona nitek - dobre 5 godzin roboty.


Potem już tylko walka z lamówką


i koniec!!!!! Czyli od powstania potrzeby do końca realizacji jakieś 6 lat zleciało :) 









I patchwork w miejscu przeznaczenia czyli w różanym pokoju


i jego właścicielka Klementysia zwana Titi <3 br="">


gratuluję wszystkich dotrwania do końca :) całuję serdecznie w oba policzki (dla chętnych też w czółko)


To jeszcze jedno postanowiłam wystawić patchwork w konkursie:
O którym więcej informacji znajdziecie tutaj.  Trzymajcie kciuki może uda mi się coś wygrać :)

M.