... tak dzisiaj oprócz pierwszego, porządnego, jesiennego deszczu przyszedł czas na zakończenie dwóch koralikowych ufoków. Ale zanim o nich to muszę to napisać - zakańczanie, wykańczanie prac koralikowych jest dla mnie swoistą katorgą. I nie wiem o co chodzi, bo praktycznie 90% rzeczy koralikowych, które tworzę albo nigdy nie zostaną wykończone, albo zostają wykończone bo długim czasie od ich rozpoczęcia. Może czyta mnie psycholog i coś by powiedział w tej kwestii? No tak czy siak trochę mnie to męczy, zresztą tak samo jak nieumiejętność dotrzymania słowa samej sobie (bo innym nie mam problemu żeby słowa dotrzymać), że będę pisała tu regularnie ... normalnie niereformowalna jestem.
Wróćmy do owadów, bo o nich mowa pierwszego mojego motyla już widzieliście, pisałam o nim tutaj, podniecona że udało mi się czegoś takiego dokonać, jak stworzenie skrzydeł motyla. Już w trakcie tworzenia tułowia (a pomogły mi w nim Danusia i Jola), postanowiłam że będzie to motyl samochodowy (i jak już zawiśnie zrobię fotkę), ponieważ najśliczniej wygląda pod światło i będę się nim zachwycać jak dynda przy lusterku - stąd widoczna na niektórych zdjęciach pętelka z koralików na której zaczepię gumkę taką do majtek hihi.
Drugi owad to motyl mniej kolorowy. Jakby jakiś biolog się znalazł to pewnie mógłby w nim rozpoznać ćmę. Tak więc motyloćma powstała na życzenie przyjaciółki i od samego początku miała być broszką. Samo robienie skrzydełek to wielka przyjemność, zwłaszcza jak się już opanuje brick stitcha, natomiast ogarnięcie samodzielnie tułowia to już takie łatwe nie było. Ale wydobywając z głęboko zakopanych pokładów cierpliwości i pokory oraz próbując pierdylion różnych tutoriali w końcu udało się rozpocząć, poszerzyć i zwęzić posługując się techniką cubic row.
I oczywiście nie obeszło się o skusze na sam koniec, nie zauważyłam że o czułki zahaczyła mi się w pewnym momencie nitka, oczywiście po prawej stronie - bo jakby inaczej, musiałam ją przeciąć, pogimnastykować się nad przerzuceniem jej na lewą stronę no i przykleiłam do koralików, żeby nie poszły inne rzeczy, które tą samą nitką były mocowane. A przy okazji oprócz przyszycia przykleiłam też agrafkę broszkową.
Atak pięknie prezentują się na standardowej probówce - ku ogarnięciu ich wielkości.
****
Na koniec ogłoszenie parafialne - muszę wysprzedać swoją papierową biblioteczkę, trochę książek już poszło, ale całkiem sporo jeszcze zostało. Ceny są atrakcyjne po 10zł i 5 zł, jedna ostała się za 20 zł. Zachęcam do zajrzenia na stronę stworzoną specjalnie ku temu i aktualizowaną na bieżąco.
wyprzedaż moich książek
wyprzedaż moich książek
M.