14 lutego 2014

... ustawiam ...



Powoli acz sukcesywnie ustawiam swoją bibliotekę. Już pisałam o niej tutaj, ale był to mały falstart ponieważ okazało się, że kawałek materiału, który posiadam jest o 3 cm z jednej strony i jakieś 6 cm z drugiej strony za krótki. Jak zapewne się domyślacie, czarna rozpacz przysłoniła mi oczy, no bo jak to tak bardzo chcę a nie mogę wyszyć. No nic telefon do zaprzyjaźnionej klientki jednego ze sklepów, pewne niedomówienia bo w swej rozpaczy chciałam lagunę zamówić a nie luganę no ale dogadałyśmy się i pod koniec tygodnia nowy kawał materiału dotarł do mnie.

Wyszywam na Luganie 25ct jednym pasemkiem muliny. Sam obrazek będzie miał 98/70 cm + naddatki to wychodzi porządny i dosyć ciężki kawał materiału do dzierżenia w dłoniach. Ja wyszywam na tamborku na razie okrągłym zobaczymy czy potem nie przerzucę się na prostokątny. I przy tak wielkich obrazkach zaczynam się zastanawiać nad krosnem.

W związku z tym, że obrazem mnie wciąga i bardzo ciekawi co dalej co dalej to wyszywam go w każdej wolnej chwili, przez co motyle popiskuje niedoszyty jeszcze do odwłoka, narzuta Sylwii leży i już kwiczy nie tylko popiskuje, a ja wyszywam. Tydzień temu mniej więcej po tygodniu wyszywania było tak:





W tym projekcie przyjęłam jeszcze inną strategię wyszywania. Wyszywam wersami, teraz w wersie mam 5 kolumn na innych kartkach będzie 6 kolumn. I wzorując się na sposobie podpatrzonym u Aploch wycinam sobie wers wzoru i przypinam magnesem do tkaniny na której wyszywam, w praktyce wychodzi mi że maksymalnie sklejam potem ze sobą trzy wiersze, choć najczęściej kiedy doklejam trzeci pierwszy już usuwam bo jest cały wyszyty.


Sposób ten powoduje, że mam przed oczami zarówno wzór jak i miejsce w którym wyszywam i jest mi się łatwiej skupić, po drugie nie parkuję nitek tylko będąc już pod koniec danego wersu doklejam następny, żeby skończyć nitkę dalej. I idzie, wydaje mi się, bardziej sprawnie niż przy trzymaniu schematy na podkładce magnetycznej i konieczności ogarniania wzrokiem w danym momencie większej ilości kartki ze wzorem.
Na dzień dzisiejszy nie skończywszy jeszcze jednej strony wzoru mam tyle:





M.

3 lutego 2014

... motylem będę ...

nieskromnie powiem że strasznie mi się podoba to zdjęcie :)

Musicie przyznać, że motyle to jedne z bardziej niesamowitych i pięknych stworzeń na ziemi. Ja ostatnio zachwyciłam się również tymi, którymi można ozdobić marynarkę sweter czy inne takie. I oczywiście nie mam tu na myśli tych biedactw w gablotach nabijanych na szpileczki.
Koralomotylam zaraziła mnie Danuśka, która jako pierwsza w moim otoczeniu motyle zaczęła wyplatać i dzięki temu, że było je można pomacać i zobaczyć na żywo wpadłam na amen.


Od razu rzuciłam się na głęboką wodę i zaczęłam od 15stek czyli tych mniejszych koralików. pierwsze kilka godzin nie było najłatwiejsze bo dodawanie koralików  peyocie do najłatwiejszych nie należy. A potem mnie olśniło, że znacznie łatwiej i szybciej jest robić od połowy robótki peyotując najpierw w jedną stronę, potem odwracając robótkę szyć w drugą. Dzięki temu nie ma problemu z dodawaniem koralików a gubieniem co jest znacznie przyjemniejsze. Tak oto powstała moja osobista wariacja kolorystyczna Rusałki pawika - bo ja nie lubię brązów, a dokładnie powstały wszystkie części skrzydełek. 


Boję się strasznie tułowia czy odwłoku już nie pamiętam jak to leciało na biologii. Ale na pewno będę próbować i niebawem pokażę moją Rusałkę przypiętą do jakiegoś swetra :)




M.