26 czerwca 2011

… nie to że …

Ja się wcale nie opierdzielam, jak budu dudu. Od jakiegoś już czasu trwają przecież pracę nad moim nowym pledem. Jeszcze wprawdzie nie dojrzałam do tego co będzie na spodzie – choć coraz bliżej jestem kocyka takiego z makro, ale to się jeszcze okaże. Na razie tworzę bloki. Znaczy się układam, przekładam zszywam, prasuję i tak oto mam już 15/35 bloków. Na zdjęciu zasymulowałam mniej więcej zamysł ułożenia: na przemian będą ułożone bloki o obramowaniu fioletowym i zielonym jednolitym.

To co na zdjęciu wydaje się niebieskawe jest stanowczo fioletowym. Znowu nachodzi mnie refleksja, że stanowczo przyjemniej szyje się z nowego materiału a nie takiej szmateksowej koszuli – kurde. Choć czasami te szmateksowe materiały są przecież śliczne i przydatne, choć jednak nie ten komfort pracy.
Kolejna refleksja (coś refleksyjna jestem ostatnio) następna narzuta nie będzie już taka kwadratowa mam nadzieję bo ile można :)

Uprzejmie melduję, że nawóz na moje kwiaty ma opatentowany skład, którego nie mogę zdradzić. Jednak działa wyśmienicie i powoli wchodzę w późnoletnie zboża, czyli słoneczniki wyszyte :).

M.

22 czerwca 2011

… pierwszy dzień wakacji …

Pierwszy dzień wakacji okraszony ulewnym deszczem – żeby nie było za różowo :). Ale nie żebym narzekała, co to to nie.


Ostatni czas był zakręcony nieźle, a w związku z tym nie było zbyt wiele czasu na robótkowanie – do maszyny nie siadłam w ogóle, tylko od czasu do czasu krzyżyków kilka postawiłam na swoim wieńcu. Urosły mi na nim piękne hortensje, bez i soczyste wisienki :). Czyli idę łeb w łeb z tym co się dzieje w przyrodzie za oknem. Następny będzie słonecznik – więc wybiegnę z deka do przodu.

Wyszywa mi się bardzo przyjemnie i jak już wcześniej pisałam – krzyżykowanie to super sprawa i mement kiedy przy konturowaniu wyłaniają się z kolorowych plam konkretne elementy – cud, miód i orzeszki :).

Ania z Agnieszką wcisnęły gaz przy Novej więc i jak chyba nie powinnam zostawać w tyle, dlatego też pewnie niebawem znowu będę próbowała poskromić dużą i ciężką ramę, żeby podgonić trochę mój needlpointowy patchwork (bo kto by nie zobaczył Novej twierdzi, że to taki właśnie patchwork).

Klarują się niecne plany wyprawy na wystawę w Łodzi. Jak się zrealizują to na pewno o tym uprzejmie doniosę :).

edit:
o maj got, właśnie zobaczyłam, że prawie miesiąc nic nie pisałam - jejku to karygodne!!! Przepraszam - postanawiam poprawę :)

M.