Próbuję różnych sposobów na to, żeby wdrożyć się ponownie w rytm pisania tutaj, bo kocham to miejsce i chcę mieć tu dla siebie pamiątkę ale i pisać dla Was.
Jeszcze latam do szkoły czasami, ale to już czas stanowczo relaksujący dla mnie i niech tak zostanie :) Początek urlopu i zakończenie dużego projektu (o całym projekcie więcej w oddzielnym poście).
Pierwszy dzień urlopu spędziłam przy maszynie, choć aura na zewnątrz i upały tropikalne nie dawały komfortu ja dzielnie walczyłam z lamówką, a dokładnie z 8 metrami dziko różowej lamówki.
Przy okazji pokażę moją konstrukcję jako pomysłowego Dobromira. Nie posiadając innej stosownej podkładki, coby szafka się nie zepsuła od ciepłego żelazka (żelazka dla krasnoludków - świetny zakup i super przydatny gadżet), skorzystałam z kawałka dachówki z budowy przyjaciółki, na niej jest silikonowa mata, która niestety bardzo się nagrzewa i przenosi ciepło na szafkę (choć jakoś sobie wyobrażałam że sama podkładka silikonowa wystarczy).
Przy używaniu tego sprytnego mini żelazka używam deski do prasowania, którą kupiłam kiedyś w tchibo w zestawie z matą do krojenia.
Deska jest z jednej strony drewniana twarda, z drugiej optymalnie miękka i jest pokryta takim srebrnym materiałem co pomaga przenosić ciepło (chyba).
A skąd ten tytuł? Chyba najbardziej z całego patchworkowania nie lubię wszywania lamówki, zwłaszcza tej drugiej części owego procederu.
A skąd ten tytuł? Chyba najbardziej z całego patchworkowania nie lubię wszywania lamówki, zwłaszcza tej drugiej części owego procederu.
I tak pierwszy dzień wakacji minął mi na fizycznej pracy przy maszynie ... a potem mój ulubiony masażysta musi rozbijać mięśnie na karku i ramionach :)
M.
Jaki słodziutki, letni quilcik szyjesz. Będzie cudny, Magda !!!
OdpowiedzUsuń...podziwiam Twój dryg i pomysłowość do organizacji pracy...:) czekam na posta z Quilta...
OdpowiedzUsuńRóże przepiękne!!! A dobry masażysta to podstawa :)
OdpowiedzUsuńWygląda cudnie. Piękny projekt:)
OdpowiedzUsuńPrzepiękny patchwork!
OdpowiedzUsuń