13 listopada 2009

… blogowisko …



Na początku chciałam podzielić się z Wami swoją refleksją na temat tego co się tu dzieje – a mianowicie na temat bloga i blogowania ogólnie. Strasznie dużo frajdy i radości daje mi pisanie tutaj – realizuję taki swój mały ekshibicjonizm dotyczący moich zainteresowań i serce rośnie kiedy pojawiają się kolejne komentarze czy przeskakują cyferki na liczniku, ale prawdziwy relaks to odwiedzanie Waszych blogów, często dosłownie tęsknię za nowymi wpisami. Bardzo ostatnio daje się we znaki brak w sieci Krzysi – normalnie smutno że otwierając kompa nie ma czegoś nowego od niej, choćby komentarza – człowiek się przywiązuje jednak do ludzi : ). Jak zostaje chwila to wędruję po blogowisku w poszukiwaniu nowych ciekawych osób i ich opowieści. I tak ostatnio trafiłam na blogu Kigabet na fascynującą rzecz, a mianowicie zastosowanie zamków – takich zwykłych metalowych kurtkowych zamków – do robienia biżuterii. Fascynująca sprawa zobaczcie same. Jestem też podglądaczem rosyjskiego bloga, na którym autorka pokazuje swoje DZIEŁA (bo inaczej nie potrafię wyrazić zachwytu) robione z fimo tudzież innej podbnej w zastosowaniu masy. Jestem zauroczona co może wyjść spod ludzkich palców. Spotkałyście w odmęcie internetu jakieś fascynujące was rzeczy, którymi warto się podzielić z nami??


No i książkowo też dzisiaj trochę, w ubiegłym tygodniu skończyłam czytać książkę „Miasto poza czasem” Enrique Moriel. Książka przez którą na początku było ciężko mi się przebić, momentami przypominała mi Pachnidło (w stylu odbioru tej książki, może odrobinę prowadzeniem fabuły). Akcja książki osadzona jest w Barcelonie i prowadzona jest dwutorowo przez dwóch różnych narratorów. Pierwszy tor to teraźniejszość i zagadka prawie że kryminalna, drugi tor to daleka przeszłość (bardzo daleka) i narracja … postaci która łączy przeszłość z teraźniejszością. Książka momentami straszna, momentami śmierdząca (dobrze opisane pewne zdarzenia), momentami intrygująca i zaciekawiająca. Po kilkudziesięciu stronach wciągnęłam się na tyle żeby łyknąć jednym tchem kolejne set kartek. Bijąc się w pierś powiem, iż nigdy historia nie była moją pasją a w związku z powyższym mam „lekkie braki” w tej kwestii, a w związku z tym zastanawiałam się często czytając tą książkę ile w niej jest fikcji a ile prawdy? W każdym razie w ogólnym rozrachunku książkę polecam.
Na jutro przygotowane już mam fotki nowych ściegów, musze jeszcze tylko je opisać.

M.

6 komentarzy:

  1. Chciałoby się rzec - co też ludzie nie wymyślą!
    Ta suwakowa "biżuteria" jakoś do mnie nie przemawia ;-)
    Ale te cuda lepione... Normalnie oczy mi wylazły!!
    Niesamowite!!
    Mnie też brakuje Krzysi :-((
    Mam nadzieję, że w końcu wróci szczęśliwie na blogowe łono :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. obie strony są boskie ! nie spodziewałam się że zamki można tak ciekawie wykorzystać :) a lepiona biżuteria jest śliczna :) szkoda że ja nie mam takich pomysłów ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Wróciłam, ale nie mogę jeszcze wszystkiego ogarnąć ;)
    To co tu przeczytałam poprawiło mi humor, aż uwierzyć nie mogę, że Wy tak na poważnie zauważyłyście moją nieobecność. Jeszcze trochę i zacznę Was zamęczać :))))

    OdpowiedzUsuń
  4. Krzysiu!! Słoneczko! Wróciłaś!!
    A ja myślałam, że mam omamy, jak Cię na gg widziałam!! :-DD
    Zamęczaj kochana! Zamęczaj!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dokładnie ja już nie mogę się doczekać tego Twojego "zamęczania".

    OdpowiedzUsuń
  6. Krzysia, zamęczaj!!!! Zresztą wszystkie możecie zamęczać - uwielbiam was czytać i oglądać nowe twory rąk waszych :D

    pzdr
    yenn

    OdpowiedzUsuń