5 września 2010

… szaleństwo …

Tytuł jest wielopłaszczyznowy jakby się zastanowić nad tym co się dookoła dzieje. Bo i koniec urlopu, a więc szaleństwo wdrożenia się w wir pracy czasami odbija się w oczach, a najbardziej odbija się w braku słów – kiedy jestem zmęczona to zaczyna mi brakować słów do wypowiedzenia zamierzonych kwestii. Kiedyś wstydziłam się tego dzisiaj po prostu obracam to w żart, choć bywa krępująco.
Przyszła jesień i w słoneczny dzień w godzinie zachodu słońca mam za oknem szaleństwo barw na niebie – to chyba jedyny pozytywny aspekt września – cudowne niebo w okolicach godziny 19.

Obrabiając to zdjęcie okazało się, że na zbliżeniu widać cudowność konsystencji chmur, przenikanie kolorów …
No i dochodzimy do ad rem dzisiejszego wpisu – szaleństwo zakupowe – koniec wakacji był u mnie ostatnim tchnieniem zakupowym (już nie tylko obiecanki cacanki ale taki prozaiczny brak kasy powoduje że na jakiś czas to ostatnie zakupowe wyskoki). Jeszcze w lipcu umówiłam się ze szwagierką, że wskoczy u siebie w dojczlandzie do jakiegoś materiałowego sklepu i wyda trochę moich eurusów. Jak się umówiłyśmy tak uczyniła. Wyszło z tego kilkanaście materiałów różnej maści – w tym trzy do mojej narzuty – czyli czerwone (niemieckie zakupy to prawy górny róg i cały dół). Szwagierka zaszalała nie tylko jeśli chodzi o różnorodność materiałów ale również pokusiła się o dodatki i tym sposobem zostałam posiadaczką tasiemek i dżetów (czy jak to się nazywa – bo to nie guziki).

Lewy górny róg to szaleństwo w Szmatce Łatce, gdzie właścicielka sklepu (nie wiem czy świadomie) zrobiła mi masę przyjemności zamawiając sporo różnych czerwonych materiałów – bo wiecie narzuta :). A jak już kupowałam czerwone, to tak jakoś samo zamówiło się kilka innych kolorów – no bo przecież szkoda żeby przesyłką tylko czerwone leciały (tak tak każde nawet pokrętne wytłumaczenie jest dobre na robienie zakupów robótkowych).
I jak już przy zakupach robótkowych jesteśmy to w pewnym momencie poczułam bardzo silną potrzebę posiadania większej ilości czółenek bo te co mam są pozajmowane (a zdejmować nitki z niedokończonych prac to jakoś nieteges) więc poszukałam i znalazłam takie jakich potrzebowała, ale (tu znowu nie będę przecież tylko kilku czółenek zamawiać kiedy w sklepie tyyyylllleee dobroci) okazało się że „potrzebuję” jeszcze kilku rzeczy do szycia tym razem i w zamówieniu znalazły się również klej do tkanin (plan jego użycia to aplikacje), ołówki kredowe do rysowania wykrojów oraz takie cóś co nie wiem jak się nazywa w każdym razie tym się również zaznacza co chce się wyciąć, z tym że narzędzie to jedynie wyciska trasę nożyczek.



A na koniec wszyscy, którzy potrafią drutować i szydełkować i chcą pomóc powodzianom mogą jeszcze przyłączyć się do super akcji zrobienia przyjemności dzieciakom z zalanych okolic. Tu u Tereni można znaleźć wszystkie informacje.

M.

12 komentarzy:

  1. Ciekawe czy uda się kolory farb tak wymieszać jak ten Twój zachód :)))

    A szmatki............ będę udawać, że ich nie widzę, a zwłaszcza tego dodatku od szwagierki, w dolnym lewym ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No, takie zakupy to humor muszą poprawić ;P
    Zapraszam: http://irbisek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. wiesz ja w takich sytuacjach to zawsze mowie ...przepraszam ale nie mam ochoty teraz rozmawiac .. :) kazdy rozumie,no a zakupy udane ,nuda teraz nie bedzie ci straszna ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale fajne zakupy! Ja też poczułam silną potrzebę posiadania większej ilości czółenek...

    Materiały świetne, zwłaszcza te w górnych rogach prawym i lewym. Kolory są prawie takie jak na zdjęciu z zachodem słońca - wczorajszy i dzisiejszy zachwycają i też mam na fotkach, żeby oczy nacieszyć zimowymi wieczorami..

    OdpowiedzUsuń
  5. Magda, aleś poszalała!!! Gdzie kupowałaś czółenka?

    OdpowiedzUsuń
  6. Yen czółenka i spółkę kupiłam w sklepie wysyłkowym to i owo

    OdpowiedzUsuń
  7. Magda, dzięki za info, idę pooglądać :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Poszalałaś! :-D
    I troszkę zazdraszczam, ale rozsądek mnie hamuje.
    Po pierwsze: dom wprawdzie duży, ale nie z gumy
    Po drugie: wrzesień to ciężki dla mnie finansowo miesiąc, bo i dzieciary moje do szkół wracają i samochód muszę ubezpieczyć... Ehhh!

    OdpowiedzUsuń
  9. ale tu kolorowo i pięknie!

    pozdrawiam,
    Paula

    OdpowiedzUsuń
  10. Madziula... ale te robótki co mówisz, że można zrobić na drutach - to raczej zrobione szydełkiem złociutka [ten wyszczerzony]
    No i co poniektóre to haft gobelinowy [jeszcze bardziej wyszczrzony]

    OdpowiedzUsuń
  11. Jolcia ja tylko podaję za tytułem artykułu - dlatego też dałam dwie opcje coby wszyscy byli kontenta :)

    OdpowiedzUsuń