16 maja 2010

… wspomnień czar …

Ata zaprosiła mnie do zabawy w dziesiątkę. Mhh zabawa jest moim zdaniem z założenie niemożliwa do wykonania „uczciwie” bo kto udowodni że to to zdjęcie jest dziesiąte i tak dalej. Ja założyłam sobie (jak zwykle swoje pięć groszy muszę wcisnąć) że wygrzebię najstarsze ciekawe zdjęcie o którym chcę po prostu napisać.
A dokładnie będą to dwa zdjęcia z urodzin koleżanki. Było to dawno dawno temu koło 1999 roku. W moim towarzystwie od lat mamy taki zwyczaj, że urodziny nie są robione przez solenizanta a dla niego. I na zdjęciach jedna taka impreza, gdzie byliśmy podzieleni na dwie grupy – aniołów i diabłów – i każda grupa miała różne prezenty dla solenizantki, często o których marzyła, żeby ją przekupić do przejścia na stronę aniołów albo diabłów. Pokój też był podzielony na dwie różne scenografie. Dzisiaj już nie wiem kto wygrał diabły cz anioły – na pewno zabawa była przednia … :)
Ja byłam w grupie aniołów (czy poznajecie, która to ja?) – ahhh było to kilkadziesiąt kilogramów temu …
A tu z jubilatką, której jednym z marzeń – zrealizowane w dniu jej urodzin – to ponoszenie sukni do tańców standardowych – takiej z piórami strusimi na halce. Właśnie mi się przypomniało ze ja też nie omieszkałam przed tą imprezką ją zmierzyć – niesamowite wrażenie kiedy zaczyna się w niej człowiek kręcić to ta piórowa halka jakby wprowadza dodatkową siłę obrotu i ma się wrażenie że jest się w stanie ulecieć :).

Dzisiaj jeszcze książkowo, ponieważ ostatnio jakieś małe przyspieszenie w czytaniu u mnie nastąpiło. A przy okazji chciałam powiedzieć o portalu, który odkryłam dzięki obserwowanej przeze mnie blogerce -> lubię czytać.

Taniec czarownic

Książka, której pewnie nie wybrałabym do czytania, gdyby nie to że dostałam ją do ręki z tekstem „warto przeczytać”. No i przeczytałam najpierw oczywiście to co było napisane na okładce, a potem to co w środku – i się zdziwiłam. Okładkowy opis sugeruje, iż książka jest pełna czarów, zabobonów, magii, a w rzeczywistości wyżej wymienionych jest niewiele. Książka osadzona na początku XX wieku w węgierskiej wsi, przedstawiająca fragmenty życia tejże wsi z punktu widzenia Sari, która nie jest osobą lubianą we wsi, choć w pewnym momencie akceptowaną. Przedstawione są w niej: samotność, dylematy które targają ludźmi przy ciężkich wyborach, ale również pokazuje jak egoizm i zadufanie w sobie powoduje zatarcie się ważności życia, a granica między życiem a śmiercią drugiej osoby jest prosta do przekroczenia. Książka w końcu pokazuje różne oblicza miłości: tej utęsknionej, tej podszytej pożądaniem, tej spaczonej wojennymi przeżyciami, tej nieograniczonej miłości do dziecka.

Kuźnia głupców

Kontynuacja "Kuźni na rozdrożu" - literatura, którą ja nazywam codzienną - czyli akcja toczy się w teraźniejszości i porusza codzienne tematy. Autorka w lekki sposób porusza bardzo ważne tematy będące często tematami tabu w życiu wielu ludzi: niedobrane małżeństwo, uwięzienie w takim małżeństwie, poddawanie się niezrozumiałej woli rodziców, strach przed szukaniem szczęścia mimo wszystko, nieumiejętność zaufania mężczyźnie bo ... i tak dalej i tak dalej. A przy tym wiele humoru. Mam nadzieję że autorka nie skończy na tych dwóch książkach tego typu. polecam!

M.

3 komentarze:

  1. :) widzę, że portal się podoba:) ja się dalej uzależniam coraz mocniej:) pozdrawiam ciepło:) cudne zdjęcia- klimat luks:) i strasznie mi się podoba Wasz zwyczaj.

    OdpowiedzUsuń
  2. fajny patent z tymi urodzinami :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ale wspomnienia"zdjeciowe". Warto bylo pogrzebac na dysku, nie?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń