18 lipca 2010

… materiałowo …

Te wszystkie materiały już tu gdzieś się pojawiały, ale w związku z rozmową z Jolą i rozwikłaniem tajemnicy „trumiennych materiałów” (dla tych, którzy od tego postu zaczynają czytać bloga – to ukochany materiał, który szkoda ciąć i wykorzystywać i tylko do zabrania do trumny się nadaje – taki jest boski) postanowiłam sfocić je w inny sposób – ten tęczowy i czerwono – bordowy. I tak jak wyciągnęłam te moje nówki, myślę sobie że będzie nie lada wyzwaniem krojenie tych materiałów, bo one są takie ładne. I tak sobie myślę, że nie tylko tęczowo – kolorowe ale i te czerwone są trumienne na chwilę obecną – bo ja uwielbiam czerwony we wszystkich jego odmianach. Ahhh to jakieś wariactwo klasyczne, żeby zachowywać się tak nieracjonalnie – najpierw wydać kupę kasy w różnej walucie, a potem dygać przed wykorzystaniem – bo takie ładniusie. Czy na to wariactwo są jakieś leki??
Dziś również przystosowałam do wykorzystania spódnicę i sukienkę, zakupione w ciuchlandach – w kolorach bordowych (zdjęcie ciutkę przekłamuje kolorki – powodując że są bardziej czerwone niż spokojnie bordowe). Prując, tnąc wyobrażałam sobie tą moją narzutę – ahhh jestem bardzo jej ciekawa. Kurcze, żeby ta temperatura odrobinę spadła (bo ja lubię ciepełko) to bym dała rady poćwiczyć różne bloczki patchworkowe, a tak nie mam najnormalniej siły, zalewam się potem, mam bezwład czy niedowład kończyn wszelakich, szarych komórek też - żeby nie było, więc ostatnie kilka dni nic nie robiłam tylko przeglądałam blogi patchworkowe i się zachwycałam i cierpiałam z powodu pięknych materiałów dostępnych w cywilizowanym świecie od ręki (na bocznym pasku przybyło kilka nowych fajnych adresów).

Dzisiaj w Białymstoku znowu skwar był niemożebny, ja na szczęście planów wychodzenia z domu nie miałam uff. Na szczęście po południu przyszła burza i długi, chłodzący deszcz – no i miałam możliwość zrealizowania swojej wielkiej potrzeby ochłodzenia się tym deszczem i pobiegania na bosaka po kałużach. Było cudownie, choć na początku miałam z mężem (bo z nim szaleliśmy pod blokiem) wrażenie podobne jak przy skakaniu rozgrzanym do jeziora – zatykało nas trochę, serce waliło, ale kiedy organizm przyzwyczaił się do zmiany temperatury było już super. Poskakałam w ciepłych kałużach i przemoczona do suchej nitki, szczęśliwa bardzo wróciłam do domu :).Niedowład szarych komórek zmaltretowanych upałem nie był na szczęście taki duży żeby nie można było czytać, więc skończyłam najnowszą książkę Moniki Szwai „Zupa z ryby fugu”. Po skończeniu książki zatrzymałam się na moment żeby zastanowić się jakie właściwie odczucia odnośnie tej lektury, ponieważ nie były tak oczywiste jak w przypadku innych książek tej autorki. Może dlatego, iż tematyka książki bardzo poważna i mało rozrywkowa – bo histeryczne wręcz staranie się o dziecko różnymi sposobami z in vitro i matką surogatką włącznie. Wprawdzie nadal lekki styl pisania, czasami humorystyczne sytuacje, no ale … . Mam wrażenie, iż autorka chciała pokazać bardzo duży problem (niemożność naturalnego zajścia w ciąże) i konsekwencje z nim związane, w sposób lekki i przystępny (na ile się da). Mhhh no i jak ja mam ją ocenić? – może tak – w związku z sympatią jaką darzę książki Moniki Szwai, powiem że książka jest dobrą lekturą na letnie, upalne dni, ale też na długie zimowe wieczory :).
M.

11 komentarzy:

  1. Określenie "trumienne materiały" powaliło mnie makabrą realizmu. Obawiam się niestety, że nie tylko materiały zasługują na to miano i wśród naszych absolutnie niezbędnych narzędzi jest więcej takich 'trumiennych kwiatków' ;)

    Oby chłód i przyjemna pogoda utrzymała się nieco dłużej niż tylko wczoraj i dziś .... Upał zniechęca do jakiejkolwiek pracy ....

    OdpowiedzUsuń
  2. W całej rozciągłości zgadzam się z Aploch...u mnie naprawdę jest od groma takich rzeczy. Czy to nitek, czy koralików, tkanin....och cała masa tego.
    A te tkaniny są tak cudne, ze mnie chyba też by szkoda ich było ciąć, ale z drugiej strony sobie pomyśl...potniesz, ale jak to wszystko razem w całość poskładasz to dopiero będzie piękność.

    OdpowiedzUsuń
  3. Widziałam Twoje szmatki i chyba wszystkie są trumienne... bo są naprawdę cudne! A te radosne tęczowe koty pouśmiechane na maksa, to normalnie bajer nie do przeskoczenia :)
    I wszystko w energetycznych kolorach!

    Zabawa w deszczu to jest to! Trochę żałuję, że nie poleciałam na ulicę jak chciałam, ale ochłodzenie i tak było dość gwałtowne, na balkonie :))))

    OdpowiedzUsuń
  4. Trumiennych gratów to ja mam do wypęku niestety...
    Ale się pomalutku przełamuję ;-)

    Co do książki Szwai - zgadzam się z Tobą. Jest zupełnie inna, niż jej dotychczasowe. Wciąga niewątpliwie, jak poprzednie, ale daje do myślenia...

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolekcja szmatek okazała :) zadraszczam :)te czerwone są bardzo energetyzujące! a Szwaję bardzo lubię a do tej książki jeszcze nie dotarłam, pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  6. Madziula, przełam się i zrób coś z tych cudnych materiałów. Chociaż tego w koty to nie miałabym serca nawet dotknąć nożyczkami, nie mowiąc już o przecięciu ;) Makowego zresztą też.
    Nie mogę się doczekać co z tego wyczarujesz.
    Pozdrawiam
    jagusia

    OdpowiedzUsuń
  7. Tylko uważaj, bo czerwone farbują okropnie, nawet po kilkunastu dekatyzacjach :(

    Wiesz co to dekatyzacja tkanin, bo musisz to zrobić z każdą szmatą przed tym, jak już pogodzisz się z faktem, że je pokroisz na drobniutkie kawałki......... żeby potem zszywać :)))

    OdpowiedzUsuń
  8. mniej więcej wiem ale jakbyś mi wyjaśniła dokładnie to się nie obrażę. Aczkolwiek jak sobie pomyślę że mam te moje wszystkie piękne czerwienie namoczyć to mi słabo. A poza tym jeśli nawet po dekatyzowaniu farbują to po co dekatyzować?? hihi

    OdpowiedzUsuń
  9. Madziulaaa!!! Allle masz szmaty!!! Jacieee!!!
    A trumiennych to strrrasznie szkoda, wierz mi Madziula :))) Sama tak mam! Hahahaaa... :)))

    OdpowiedzUsuń
  10. Muszę przeczytać , właśnie już do mnie leci :)
    Widzę ,że czytamy i lubimy te same książki.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. OOooo, po ksiazeczke napewno siegne, a i takie pluskanie w deszczu mam juz za soba. Kto powiedzial, ze mamy za duzo lat na takie glupotki :)))) Ja nie mam ;)

    OdpowiedzUsuń