Nie, nie proszę nie mylić z burzliwym szyciem, bo absolutnie, ja z panią M. po przyjacielsku i na spokojnie do naszej relacji podchodzimy (wiecie tylko ta wypadająca nitka z igły – ale ja jestem cierpliwa). Postanowiłam, zarażona pomysłami blogowymi bardziej zaawansowanych, spróbować uszyć okładkę na książki. Bo ja książki najczęściej czytam w autobusach, a więc i wożę w torbach. I książki w ten sposób są narażone na zniszczenie, a więc okładam je w szary papier, niektóre okładki są wielorazowego użytku bo lepszy papier, ale jednak też się dosyć szybko niszczą. A taka okładka z materiału – pomyślałam sobie jak znalazł, jakby coś to do prania i siup znowu na książkę. Oczywiście kilka różnych formatów, najczęściej występujących, będzie trzeba trzasnąć.No i dzisiaj znowu z badziewia jakiegoś (kurcze jak dużo uroku zabiera niefajny materiał, a ja kurde mam mało fajnych i mi szkoda na próby) poczyniłam próby, kiedy za oknem szalała burza – taka wielka i intensywna, że nie było nic widać za oknem, za to akustyczne doznania były wspaniałe, a na okrasę spadł grad wielkości grochu. A ja niestrudzenie w tym czasie zszywałam, cięłam, mierzyłam i kombinowałam. No i się udało – nie powiem. Wprawdzie muszę się podszkolić w obliczeniach i planowaniu wymiarów, ponieważ na książkę, na którą z założenia była okładka szyta, wyszła za obszerna, ale za to na ciut większą jak ulał pasowała. A poza tym doszłam do wniosku, ze taka szmaciana okładka wcale nie musi być idealnie dopasowana. Teraz jak to piszę, przyszło mi do głowy żeby spróbować uszyć taką regulowaną z jednej strony, tak jak kiedyś, za moich podstawówkowych czasów były plastikowe okładki na zeszyty z tyłu regulowane – pomyślimy zobaczymy co z tego wyjdzie.
Dzisiaj natknęłam się na bloga dziewczyny, która robi kwiaty z masy polimerowej – byłam w szoku, że to są sztuczne roślinki, zobaczcie same tutaj.
No proszę i nawet z dwóch szmatek, brawo!!!!
OdpowiedzUsuńrewelacyjny pomysł!!!! sama bym takiej używała;) bo moje papierowe po jednym użyciu lądują najczęściej w koszu..
OdpowiedzUsuńZ każdym dniem coraz bardziej się rozpędzasz :-)
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł, taka okładka na książkę.
pomysł z okładką świetny:)
OdpowiedzUsuńa już z regulacją super - też pamietam takie okładki ze szkoły:)
Krzysiu nie z dwóch nie z dwóch tyko z trzech moja droga w środku są paski z dwóch kawałków jakichś obrusów :)
OdpowiedzUsuńMagda, fiu fiu - idziesz jak burza :)
OdpowiedzUsuńTy faktycznie lecisz z Tym szyciem jak burza hahaha
OdpowiedzUsuńNo, Madziula! Rzeczywiscie burzowo. :D
OdpowiedzUsuńMadziu, tak lecisz z maszyną że aż mam ochotę jednak lenia wygnać, podążyć do mojej Mother, porwać Jej maszynę i też spróbować!
OdpowiedzUsuńTwoje sukcesy działają na mnie zaraźliwie!
Ania - ależ pewnie że weź od mamy i spróbuj - tylko uprzedzam lojalnie piękne szmatki patchworkowe kosztują majątek - nie wiem czy nie większy niż nitki :)
OdpowiedzUsuńzdolna dziewczynka jesteś i do tego jaka pomysłowa! Brawo!
OdpowiedzUsuńMadziulko, jak Ci to ładnie wychodzi!!! Podziwiam i gratuluję!
OdpowiedzUsuńMadziuuulllaaa... pokaż te swoje trumienne, plissss... multikolor tęczowy!? Chcę to zobaczyć!!!
OdpowiedzUsuńno w następnym poście pokażę te trumienne :) chociaż wiesz dla mnie na razie wszystkie te nowe co kupiłam i wydałam na nie masę szmalu są takie trumienne :) szkoda ich tykać :)
OdpowiedzUsuńHahahaaa... przepadłaś Madziula! :)))
OdpowiedzUsuń