Pokazywanie postów oznaczonych etykietą peyot. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą peyot. Pokaż wszystkie posty

1 stycznia 2016

... stary ale jary ...

... ten 2015 rok.
Jak to dobrze, że mam zwyczaj fotografowania swojej rzeczywistości, zwłaszcza tej robótkowej. Bo gdyby nie zdjęcia dalej żyła bym w poczuciu (jakie miałam jeszcze kilka dni temu), że niewiele udało mi się w tym roku zrobić i nie dość że nie pisałam do was tutaj to i nie robótkowałam. Ale jak zaczęłam przeglądać fotki i gromadzić materiał na podsumowanie to samej mi szczęka klapnęła pod kanapę, bo jednak trochę tego było.
Jak pewnie już wiecie mam adhd technikowe, i w jednej technice tworzenia długo nie wytrzymuję tak więc poniżej zebrało się trochę różnorodności. Nadmienię również, iż mam kilka zaczętych projektów zwłaszcza dwa spore krzyżykowe dlatego też tutaj w zestawieniu moich ukochanych krzyżyków jak na lekarstwo.

haft krzyżykowy:

sampler wiosenny, który jeszcze nie miał okazji dorobić się tasiemki na której ma wisieć na drzwiach
patchwork:

koc szyty na obczyźnie bo w Bremen na przełom roku 2014/2015 ale zakończony w nowym roku więc w zestawieniu mamy

kolejny koc dla mojej koleżanki <3 br="">
takie narzuty powstały dwie dla tych dwóch szkrabów
koraliki biżu:

wisior dla kumpeli

stare dobre sznurowe bransoletki, których w życiu już kilkadziesiąt popełniłam we wszystkich kolorach tęczy

jedna z dwóch bransoletek robionych na krośnie


wisior według pomysłu i wzoru jolinki


koraliki inne:
etui na nożyczki
igielnik, mam jeszcze jeden mój osobisty ale zapomniałam sfocić
odkrycie tego roku obrazki wyszywane koralikami

wyszywane koralikami
sowa wyszywana koralikami
koraliki fashion:
zdjęcia bardzo robocze, czekam na lookbooka wtedy pokażę w całości jak prezentowały się hafty mojego pomysłu i wykonania



malowanie po numerach:

kolejna wielka tegoroczna miłość


papierowe:
prezent urodzinowy dla męża wykonany przy udziale ucznia

gwiazdy z worków śniadaniowych wykonane przy pomocy uczniów dwóch
inne:
szydełkowy komin, ściegiem który zawsze mi się podobał

literki dla najukochańszej Zosi na świecie

ręcznie malowana torba ekologiczna

też ręcznie malowana moimi ręcyma

Zostało mi jeszcze napisać o drugiej wielkiej miłości czasu relaksu, a mianowicie o książkach. Niestety w tym roku jedynie 33 książki, z czego 5 to audiobooki. No i w tym roku z 3 albo 4 książki były takie niedokończone, bo nie dałam rady, a ja jak nie daję rady czytać to odkładam. Wychodzę z założenia, że książki mają być wielką przyjemnością a nie katuszami. Poniżej te przeczytane w tym roku.
kolejność jest przypadkowa :)












M.

3 lutego 2014

... motylem będę ...

nieskromnie powiem że strasznie mi się podoba to zdjęcie :)

Musicie przyznać, że motyle to jedne z bardziej niesamowitych i pięknych stworzeń na ziemi. Ja ostatnio zachwyciłam się również tymi, którymi można ozdobić marynarkę sweter czy inne takie. I oczywiście nie mam tu na myśli tych biedactw w gablotach nabijanych na szpileczki.
Koralomotylam zaraziła mnie Danuśka, która jako pierwsza w moim otoczeniu motyle zaczęła wyplatać i dzięki temu, że było je można pomacać i zobaczyć na żywo wpadłam na amen.


Od razu rzuciłam się na głęboką wodę i zaczęłam od 15stek czyli tych mniejszych koralików. pierwsze kilka godzin nie było najłatwiejsze bo dodawanie koralików  peyocie do najłatwiejszych nie należy. A potem mnie olśniło, że znacznie łatwiej i szybciej jest robić od połowy robótki peyotując najpierw w jedną stronę, potem odwracając robótkę szyć w drugą. Dzięki temu nie ma problemu z dodawaniem koralików a gubieniem co jest znacznie przyjemniejsze. Tak oto powstała moja osobista wariacja kolorystyczna Rusałki pawika - bo ja nie lubię brązów, a dokładnie powstały wszystkie części skrzydełek. 


Boję się strasznie tułowia czy odwłoku już nie pamiętam jak to leciało na biologii. Ale na pewno będę próbować i niebawem pokażę moją Rusałkę przypiętą do jakiegoś swetra :)




M.

17 listopada 2012

... piździonki ...

Mania koralikowa owładnęła mną do reszty, jak nagle się zaczęła tak nagle niestety musiała się skończyć bo nitka się skończyła wrrrr jak ja tego nie lubię, i zanim nie przyjdą nowe mam koralikowy odwyk.
Dzisiaj czas na zaprezentowanie pierścionków. Do tej pory nie nosiłam tejże biżuterii ponieważ moje opuchnięte paluchy niezbyt pięknie prezentowały się ściśnięte metalem. Ale pojawiła się możliwość peyot`owych pierścionków, które mogę zrobić na wymiar i które nie wciskają się w poduszeczki palców.
Oczywiście jak to ze mną bywa od razu na głęboką wodę się rzuciłam i postanowiłam zrobić pierścień, taki jaki ma Jolinka. Jola zrobiła go wg swojego pomysłu, tak więc przy czujnym oku Joli zaczęłam przygodę. Prułam kilkukrotnie, bo choć wydaje się że koralikowanie to mało skupiony sport, to przez gadanie myliłam się i trzeba było poprawiać.
A w związku z tym, że pierścień mogłam robić tylko poza domem to w domu produkowałam "obrączki" najpierw powstała dwukolorowa - letnia wbrew aurze za oknem.


Potem zszyłam dwie z maciupkich 15stek. Mienią się pięknie, dlatego ciężko było je sfocić.
Pierwsza mieni się jak ważka:


Druga jest w kolorach irysa:



A na koniec po kilku godzinach dłubania pierścień Arabelli - jeszcze nie spełnia marzeń ale pracuję nad tym :) Powtórek z rozrywki nie będzie bo jest to dosyć skomplikowana biżuteria no i bardzo strojna więc jeden w kolekcji wystarczy.


A przy okazji koralików zapraszam Was na nowego bloga mojej kumpeli, która zdolną bestią jest w wielu dziedzinach i pewnie jeszcze wieloma swoimi umiejętnościami nas zaskoczy - IwiLandia


Ja Was bardzo przepraszam za jakość zdjęć, ale zrobienie dobrego zdjęcia koralikowym wytworom przerasta moje możliwości manualno - techniczne.

M.

28 października 2012

... będzie mi się śnić po nocach ...

... a co? a no taśmy Modrzejewskiej jak o nich mówię. Ja zbliżam się do końca tego co mam zrobić ja. Przynajmniej trzy osoby w jednym czasie trzaskają te taśmy. Bo jak się okazało w ostatnim poście o połowę zaniżyłam ich ilość - 21m ma ich być. Na zdjęciach taśma to ta w środku - bordowa - dookoła przyszyty jest materiał żeby łatwiej było naciągać na tamborek wszystko. Cóż powiem, że na chwilę obecną nie sprawia mi przyjemności to taśmowanie, ale z drugiej strony cieszę się, że mogę pomóc i przy moim udziale powstanie na pewno małe dzieło sztuki.


Musiałam zrobić sobie ze dwa dni przerwy w tych całych taśmach, a wtedy powstała kolejna płaska peyotowa bransoletka. Pierwsza już dawno skończona, nie ma tylko zapięć, ponieważ te które miałam nadzieję zamontować nie nadają się. Tylko połamałam kilka rzędów koralików zaciskając je (ale już wszystko nareperowane), trzeba będzie nałożyć końcówki na klej a nie na ścisk, do czego pierwotnie zostały wymyślone.



Nowa bransoletka dla odmiany w koła, w związku z tym, że miałam tylko zdjęcie gotowej mono kolorystycznej pracy, to bawiłam się w rozpisywanie sekwencji z prawej i z lewej. Generalnie wyglądało to tak jakbym jakiś szyfr trzaskała [p:zz/zz/pp/cc/ss/pp/cc]. Ale dzięki temu nie dostałam oczopląsu. Przy tej bransoletce musiałam też wejść na wyżyny wyobraźni, jak dla mnie, i dorysować kawałek wzoru - o matko jak mi nie szło. ale na szczęście większość schowa się w zapięciu i nie tak będzie widać.

Przypomnę, że zygzaki są zrobione jeden do jednego koralika, czyli po jednym koraliku się nanizuje na igłę szyjąc. Natomiast koła są robione co dwa koraliki, i co zaobserwowałam - otóż ta jeden na jeden jest bardziej delikatna i gładka, tworzy jakby jedną całość, natomiast przy kołach jest chropowata, jakby koraliki były mocno nierówne (a były nierówne tylko trochę).
Kolory w bransoletkach są przekłamane - za nic nie mogła zrobić zdjęcia bardziej oddającego te barwy i odcienie. Na żywo nie są aż tak kontrastujące i lepiej ze sobą się komponują.
 
W każdym razie to na pewno nie ostatnie moje peyoty, aczkolwiek teraz chce mi się popleść coś innego koralikowego :)

A na koniec jak przyroda potrafi zaskoczyć - w tle zimowo - śnieżne łąki, temperatura oscyluje w okolicach 0 stopni a mnie robiącą zdjęcia przy balkonie podglądał żywy i sprawny komar!

M.