Mania koralikowa owładnęła mną do reszty, jak nagle się zaczęła tak nagle niestety musiała się skończyć bo nitka się skończyła wrrrr jak ja tego nie lubię, i zanim nie przyjdą nowe mam koralikowy odwyk.
Dzisiaj czas na zaprezentowanie pierścionków. Do tej pory nie nosiłam tejże biżuterii ponieważ moje opuchnięte paluchy niezbyt pięknie prezentowały się ściśnięte metalem. Ale pojawiła się możliwość peyot`owych pierścionków, które mogę zrobić na wymiar i które nie wciskają się w poduszeczki palców.
Oczywiście jak to ze mną bywa od razu na głęboką wodę się rzuciłam i postanowiłam zrobić pierścień, taki jaki ma Jolinka. Jola zrobiła go wg swojego pomysłu, tak więc przy czujnym oku Joli zaczęłam przygodę. Prułam kilkukrotnie, bo choć wydaje się że koralikowanie to mało skupiony sport, to przez gadanie myliłam się i trzeba było poprawiać.
A w związku z tym, że pierścień mogłam robić tylko poza domem to w domu produkowałam "obrączki" najpierw powstała dwukolorowa - letnia wbrew aurze za oknem.
Potem zszyłam dwie z maciupkich 15stek. Mienią się pięknie, dlatego ciężko było je sfocić.
Pierwsza mieni się jak ważka:Druga jest w kolorach irysa:
A na koniec po kilku godzinach dłubania pierścień Arabelli - jeszcze nie spełnia marzeń ale pracuję nad tym :) Powtórek z rozrywki nie będzie bo jest to dosyć skomplikowana biżuteria no i bardzo strojna więc jeden w kolekcji wystarczy.
A przy okazji koralików zapraszam Was na nowego bloga mojej kumpeli, która zdolną bestią jest w wielu dziedzinach i pewnie jeszcze wieloma swoimi umiejętnościami nas zaskoczy - IwiLandia
Ja Was bardzo przepraszam za jakość zdjęć, ale zrobienie dobrego zdjęcia koralikowym wytworom przerasta moje możliwości manualno - techniczne.
M.
Ja też chcę taką obrączkę. Piękne!
OdpowiedzUsuńCudne pierścionki :) A ja na razie nie mam... A czym szyłaś, nicią czy żyłką? Bo mi żyłką krzywo wychodziło...
OdpowiedzUsuńszyłam nicią nylonową miyuki - jest boska choć droga piekielnie bo koło 12 zł plus przesyłka
UsuńA do opery pierścień założyłaś ? hihihi
OdpowiedzUsuńPonieważ omijam tematy koralikowe to jakby mnie tu nie było, ale trochę przyuważyłam, wrrrr
Czy ta Twoja kumpela to ta zdolniacha, co to na ostatnim spotkaniu miała takie cudne bransoletki?
OdpowiedzUsuńtak dokładnie to ta zdolniacha :)
Usuńa mi ta mieniąca się wpadła w oko
OdpowiedzUsuń...cudne cudeńka i jak Ty w te oczka igiełkę wkuwasz? Toż to jak ziarenka piasku...:)A ten granatowy z kamieniem swarowskiego ach i och, muszę sobie szybciej zrobić.
OdpowiedzUsuńPiękne obrączki. Pierścień Arabeli miałam okazję przymierzyć. Niestety był za duży i nie spełniał moich życzeń. Więc oddałam go właścicielce hi, i, hi...
OdpowiedzUsuńBajka! Cudowna bajka koralikowa! Chyba jednak poza moimi możliwościami, chociaż bardzo bym chciała :))))
OdpowiedzUsuńJejku jakie piękne !!
OdpowiedzUsuńPrzepięknie szalejesz! Podziwiam Twoją niebiańską cierpliwość do tej benedyktyńskiej pracy :-)
OdpowiedzUsuńRety !!! cudne są, takie wieczorowe, ale jak można coś takiego stworzyć??? podziwiam:)
OdpowiedzUsuńtytuł notki powalający :D jak i pierścionki - dla mnie to sztuka nieogarnięta, nie wiem jak można nad tym milionem koralików zapanować :D
OdpowiedzUsuńPiękne obrączki i pierścień! Fantastyczna i baaaardzo misterna robótka - efekty są oszałamiająco piękne!
OdpowiedzUsuńNapisałam komentarz i... wcięło mi go, wrrrr... Nic to! Zdolniacha z Ciebie niesamowita jest. Powinnaś mieć z 5 żyć do dyspozycji, żeby na wszystko mieć czas.
OdpowiedzUsuńPierździonki są świetne! Najbardziej mi się podobają te kolorowe obrączki, ale każdy ma jakiś tam swój gust, mój jest bardziej prostacki :P
zapraszam do mnie po wyróżnienie :)
OdpowiedzUsuńświetne!
OdpowiedzUsuń