2 sierpnia 2009

… efekt postanowienia …

W związku z różnymi wydarzeniami w moim życiu ostatnio znowu zaniedbałam obrus, a czas goni i to w dodatku nieubłagalnie, dlatego też postanowiłam sobie dzisiaj rano - nie ma że coś interesuje w sieci (na przykład linki o których wspominała Lilka w odpowiedzi na moje pytanie), nie ma że się nie chce i fajniej by było na przykład poczytać – muszę zrobić cały środek hardangerowy obrusu tak żeby na jutro zostawić ozdóbki kolorowe a po powrocie z wojaży zrobić mereżkę. No i mały sukcesik mam na koncie ponieważ zrealizowałam swoje postanowienie. I jestem z siebie dumna o!
Wyszywając uświadomiłam sobie, że ten obrus wcale nie ma 4 lat (znaczy nie robię go od 4 lat) tylko znacznie krócej bo od początku 2008 roku. Decyzja o nim zapadła w momencie, kiedy uświadomiłam sobie, że poprzedni - wiosenny obrus jest jeszcze na etapie, na którym daleko zostało do końca, a poza tym już mi się znudził i musiałam od niego odpocząć (znudził mi się ponieważ, jak widać na poniższych zdjęciach, ma bardzo monotonne ściegi wymagające wielu wyliczeń), no i po trzecie kumpela, której obrus robię urządziła swoje mieszkanie w kolorach, do których zieleń nie za bardzo by pasowała).
Tak więc jestem podbudowana uświadomieniem sobie, ze wcale nie jestem marudą obrusową, a przynajmniej niezaawansowaną : ).
M.

3 komentarze:

  1. No to ja mój patchwork dla siostry robię znacznie dłużej, aż wstyd! Trzymam kciuki za postępy :-) No i się powtórzę, ładny ten obrus będzie! Tym bardziej go kończ :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochane, z Wami to od razu lżej :))) też mam sporo na sumieniu........ zaległości :)

    A obrusy oba cudne i bardzo starannie wykonane, osobiście sprawdzam;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj te zaległości.. Wiszą nade mną jak miecz Damoklesa... Echhhh...

    OdpowiedzUsuń