Spełniałam marzenia – ale o tym to chyba już pisałam – ale co tam będę jeszcze jakiś czas przeżywać. Cudny czas spędziłam z mężem i szwagrami w Santa Ponca na Majorce – więc Ata – to rzeczywiście jak na moje doświadczenia był raj : ). Napatrzyłam się na piękną przyrodę (kolejna seria fotek przyrodnicza będzie właśnie), zobaczyłam turkusową wodę (poczułam ją i posmakowałam też – cholernie piecze w oczy i jest słona jak cholera), liznęłam mocniejszego słońca i odpoczęłam. Taka moja mała przygoda wakacyjna to była.
Teraz nadrabiam zaległości towarzyskie i zawodowe a robótki krzyczą do mnie aż uszy czasami bolą…
A na koniec moja ulubienica:
Teraz nadrabiam zaległości towarzyskie i zawodowe a robótki krzyczą do mnie aż uszy czasami bolą…
A na koniec moja ulubienica:
M.
Ulubienica mrozi krew w żyłach :-D
OdpowiedzUsuńA Majorka... Ehhh... Jak byłam piękna i młoda marzyłam, że w podróż poślubną pojadę na Majorkę albo na Hawaje. Pojechałam nigdzie :-D
Tylko pozazdrościć ....
OdpowiedzUsuńfajna ośmiornicca :D
sama momentami nie mogłam uwierzyć że jednak marzenia się spełniają :) i to czasem niespodziewanie
OdpowiedzUsuńPiękne foty, mogę tylko wyobrazić jak tam było rajsko i wcale Ci nie zazdroszczę, nic a nic ;)
OdpowiedzUsuń