Sama nie mogę jeszcze w to uwierzyć, ale skończyłam obrus – czyli udało mi się zrealizować mój plan. Nieskromnie mówiąc jestem z siebie dumna (zwłaszcza jeśli chodzi o realizację planu aczkolwiek obrus też niczego sobie wyszedł. Poniżej jako taka fotka przed wypraniem i prasowaniem (mam nadzieję że wszystkie te plamki brudu które się na nim zadomowiły szybko się wyprowadzą).
Z mereżką nie było tak trudno, przydały się książki ze ściegami kupowane, wydawałoby się bez sensu, a tu proszę przydały się i to jeszcze jak. Najpierw zaczęłam robić tak normalnie mereżkę, ale było to w moim odczuciu bardzo niewygodne. Spróbowałam więc tamborka i mimo, iż trzeba było często go przesuwać, o wiele szybciej, sprawniej i ładniej wychodziła mereżka. Tak więc jeden wieczór wszystkie brzegi zrobiłam. Postanowiłam, że zostanie jednostronna, bo po pierwsze podoba mi się tak a po drugie już bardzo chciałam zakończyć prace wykończeniowe. Na fotce: jak naciągałam brzeg na tamborek, u góry jest lewa strona mereżki, na dole jak wygląda po prawej.
Z mereżką nie było tak trudno, przydały się książki ze ściegami kupowane, wydawałoby się bez sensu, a tu proszę przydały się i to jeszcze jak. Najpierw zaczęłam robić tak normalnie mereżkę, ale było to w moim odczuciu bardzo niewygodne. Spróbowałam więc tamborka i mimo, iż trzeba było często go przesuwać, o wiele szybciej, sprawniej i ładniej wychodziła mereżka. Tak więc jeden wieczór wszystkie brzegi zrobiłam. Postanowiłam, że zostanie jednostronna, bo po pierwsze podoba mi się tak a po drugie już bardzo chciałam zakończyć prace wykończeniowe. Na fotce: jak naciągałam brzeg na tamborek, u góry jest lewa strona mereżki, na dole jak wygląda po prawej.
Teraz męczę koty RR i robię przygotowania i przymiarki do needlepointa (p.s. czy ktoś dysponuje gazetami „Needlepoint now”?
M.
Magda, wielkie brawa Ci się należą !!!
OdpowiedzUsuńPrzy okazji okazało się, że nie taki diabeł straszny, brzeg kopertowy, z mereżką, to szybka i elegancka forma zakończenia obrusa, nie tylko hardangerowego.
Obrus jest przepiękny, moje gratulacje!
OdpowiedzUsuńMnie się te rogi w mereżce wydają jednak trudne. Wiem, wiem, trzeba spróbować. Za jakiś czas być może.
OdpowiedzUsuńObrus cudny!
Obrus piękny!!! A mereżka powala mnie na kolana - muszę się chyba przestać jej "bać" i po prostu spróbować :)
OdpowiedzUsuńPiękny obrus :D
OdpowiedzUsuńJa nigdy nie próbowałam mereżki, ale na razie dobrze mi z tym. Kiedy sytuacja zmusi zgłoszę się po nauki ;> :D
Mereżka naprawdę nie jest trudna - raczej więcej nerwów bo tez nie trudności (żeby wyszło i te sprawy) zabiera przygotownie brzegu do mereżki z rogami na czele. Niestety przy tak wąskim założeniu brzegu (bo na więcej materiału nie było) rogi nie wychodzą tak estetycznie jak bym chciała - no ale i z taką materią trzeba sobie radzić.
OdpowiedzUsuńMadziu! I cóż ja mogę napisać? Po prostu - JESTEŚ WIELKA!!
OdpowiedzUsuńObrus piękny!!
Nie narzekaj, pięknie wyszło. mereżka jest świetnym sposobem wykończenia obrusa i chyba najelegantszym. I koniecznym, jak się nie ma maszyny do szycia.
OdpowiedzUsuńW niektórych haftach (w hafcie Asyż i tradycyjnym hardangerze) brzegi są właśnie takie wąziutkie. Tam gdzie ręcznie robiono płótno bardzo je ceniono i nie można było go marnować na niewidoczną lewą stronę.
Agata dziękuję za informację z historii haftu - od razu zrobiło mi się lżej i jeszcze bardziej polubiłam ten obrus :)
OdpowiedzUsuń