30 sierpnia 2009

… tadam …

Sama nie mogę jeszcze w to uwierzyć, ale skończyłam obrus – czyli udało mi się zrealizować mój plan. Nieskromnie mówiąc jestem z siebie dumna (zwłaszcza jeśli chodzi o realizację planu aczkolwiek obrus też niczego sobie wyszedł. Poniżej jako taka fotka przed wypraniem i prasowaniem (mam nadzieję że wszystkie te plamki brudu które się na nim zadomowiły szybko się wyprowadzą).
Z mereżką nie było tak trudno, przydały się książki ze ściegami kupowane, wydawałoby się bez sensu, a tu proszę przydały się i to jeszcze jak. Najpierw zaczęłam robić tak normalnie mereżkę, ale było to w moim odczuciu bardzo niewygodne. Spróbowałam więc tamborka i mimo, iż trzeba było często go przesuwać, o wiele szybciej, sprawniej i ładniej wychodziła mereżka. Tak więc jeden wieczór wszystkie brzegi zrobiłam. Postanowiłam, że zostanie jednostronna, bo po pierwsze podoba mi się tak a po drugie już bardzo chciałam zakończyć prace wykończeniowe. Na fotce: jak naciągałam brzeg na tamborek, u góry jest lewa strona mereżki, na dole jak wygląda po prawej.

Teraz męczę koty RR i robię przygotowania i przymiarki do needlepointa (p.s. czy ktoś dysponuje gazetami „Needlepoint now”?
M.

9 komentarzy:

  1. Magda, wielkie brawa Ci się należą !!!

    Przy okazji okazało się, że nie taki diabeł straszny, brzeg kopertowy, z mereżką, to szybka i elegancka forma zakończenia obrusa, nie tylko hardangerowego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Obrus jest przepiękny, moje gratulacje!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie się te rogi w mereżce wydają jednak trudne. Wiem, wiem, trzeba spróbować. Za jakiś czas być może.
    Obrus cudny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Obrus piękny!!! A mereżka powala mnie na kolana - muszę się chyba przestać jej "bać" i po prostu spróbować :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękny obrus :D
    Ja nigdy nie próbowałam mereżki, ale na razie dobrze mi z tym. Kiedy sytuacja zmusi zgłoszę się po nauki ;> :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Mereżka naprawdę nie jest trudna - raczej więcej nerwów bo tez nie trudności (żeby wyszło i te sprawy) zabiera przygotownie brzegu do mereżki z rogami na czele. Niestety przy tak wąskim założeniu brzegu (bo na więcej materiału nie było) rogi nie wychodzą tak estetycznie jak bym chciała - no ale i z taką materią trzeba sobie radzić.

    OdpowiedzUsuń
  7. Madziu! I cóż ja mogę napisać? Po prostu - JESTEŚ WIELKA!!
    Obrus piękny!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie narzekaj, pięknie wyszło. mereżka jest świetnym sposobem wykończenia obrusa i chyba najelegantszym. I koniecznym, jak się nie ma maszyny do szycia.
    W niektórych haftach (w hafcie Asyż i tradycyjnym hardangerze) brzegi są właśnie takie wąziutkie. Tam gdzie ręcznie robiono płótno bardzo je ceniono i nie można było go marnować na niewidoczną lewą stronę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Agata dziękuję za informację z historii haftu - od razu zrobiło mi się lżej i jeszcze bardziej polubiłam ten obrus :)

    OdpowiedzUsuń