Tak, tak na przekór chorobie, na przekór standardom zachowań przedświątecznych ja się relaksuję, robótkuję i pitraszę – bynajmniej mało świątecznie :) … i w dodatku dobrze mi z tym.
Nazbierało się trochę tego, bo jakoś tak wiele rzeczy zaczęłam wcześniej i one systematycznie ku końcowi suną.
Dzisiaj przedstawię Wam króliczkę – jeszcze kilka miesięcy temu, kiedy kumpela wspominała o króliku dla jej nowonarodzonego synka nie miałam absolutnie ani zamiarów ani chęci. No ale, jak życie pokazuje, do wielu rzeczy się dojrzewa hi hi. I u mnie w pewnym momencie nadszedł czas tildowania.
Spróbowałam, nie zniechęciłam się do końca (choć niewiele brakowało) i nawet jestem dumna, choć koślawo i nierówno. Mojej dumy nie zabrał nawet tekst mojego ślubnego, który widząc króliczkę rzekł, iż jest podobna do Jar Jar Binks`a z „Gwiezdnych Wojen” … mhhh sobie pomyślałam … niech się wypcha bo się nie zna o! Króliczka została uszyta z myślą o pięciolatce, która ostatnio jest bardzo nieszczęśliwa z powodu pojawienia się na święcie jej brata. Mam nadzieję, że króliczka poprawi jej humor. Następne, które powstaną będą facetami!!
Spróbowałam, nie zniechęciłam się do końca (choć niewiele brakowało) i nawet jestem dumna, choć koślawo i nierówno. Mojej dumy nie zabrał nawet tekst mojego ślubnego, który widząc króliczkę rzekł, iż jest podobna do Jar Jar Binks`a z „Gwiezdnych Wojen” … mhhh sobie pomyślałam … niech się wypcha bo się nie zna o! Króliczka została uszyta z myślą o pięciolatce, która ostatnio jest bardzo nieszczęśliwa z powodu pojawienia się na święcie jej brata. Mam nadzieję, że króliczka poprawi jej humor. Następne, które powstaną będą facetami!!
Wczoraj miałam jakiegoś doła, którego postanowiłam przeskoczyć pitrasząc, i nie były tą świąteczne mięsa, czy wszędzie obecne pierniki – postanowiłam zrobić kandyzowane pomarańcze w czekoladzie. Pomysł zaczerpnęłam z mojego ulubionego kulinarnego bloga, prowadzonego przez bardzo fajnych małżonków – crast & dust. Bardzo lubię ich czytać, choćby dla samego czytania, no są moimi motywatorami, żeby wyjść poza ramy standardu w kuchni.
Przepis właściwie bez modyfikacji, oprócz tego ze użyłam mlecznej czekolady, ponieważ gorzkiej nie lubię bardzo. Aha no i w związku z tym, iż mam badziewny piekarnik, żeby pomarańcze miały odpowiednio niską temperaturę suszyłam je w uchylonym piekarniku.
No i cóż pomarańcze wyszły przepyszne, tyle że to takie rarytas ki, które robi się kilka godzin, więc od tak od czasu do czasu żeby było … na przekór :).
Wreszcie po cyklu niedoczytanych książek trafiłam na porządną, do przeczytania której namówiła mnie Ania (i pożyczyła do przeczytania) – mówię tutaj o „Saszeńce” Simona Montefiore.
Książka bardzo ciekawa i bardzo smutna. Dobry język pozwolił wniknąć w świat o którym praktycznie nie miałam pojęcia, świat fanatyków Marksa, Stalina i bolszewizmu, metody rządzenia i egzekwowania. Ale też świat młodości, fascynacji, miłości do najbliższych, a z innej strony kosztów jakie trzeba ponieść za swoje decyzje … . Nie powiem, ze jest to najlepsza książka, którą czytałam ale jest to bardzo dobra książka po którą warto sięgnąć, a świadczyć o tym może w moim przypadku choćby zarywanie nocy, żeby doczytać …
Książka bardzo ciekawa i bardzo smutna. Dobry język pozwolił wniknąć w świat o którym praktycznie nie miałam pojęcia, świat fanatyków Marksa, Stalina i bolszewizmu, metody rządzenia i egzekwowania. Ale też świat młodości, fascynacji, miłości do najbliższych, a z innej strony kosztów jakie trzeba ponieść za swoje decyzje … . Nie powiem, ze jest to najlepsza książka, którą czytałam ale jest to bardzo dobra książka po którą warto sięgnąć, a świadczyć o tym może w moim przypadku choćby zarywanie nocy, żeby doczytać …
zdjęcie z kropelkami booooskie !!
OdpowiedzUsuńpomarańcze w czekoladzie lirycznie niebotycznie pyyszne ! bo miałam przyjemność spróbować !
a Króliczka --mega śmieszna :D :D
Masz racje nie zna się, pięciolatka będzie zachwycona:)))
OdpowiedzUsuńZacznę od zdjęcia: rzeczywiście intrygujące! Wiele nie musi się dziać na fotografii, aby się działo!
OdpowiedzUsuńksiążka: muszę spisywać co polecacie w necie, czytam ostatnio wszystko z domu, zbyt chora aby w koncu do biblioteki dojść.
Pomarańcze - zjadłabym już na samym początku osobno. Oba smaki uwielbiam. Nie do wykonania przez łakomstwo.
Tilda - podziwiam, mam Królika od Theyooki i schylam łeb przed szyjącymi!
Króliczka jest naprawdę fajowska i ma słodkie maleńkie różowe guziczki i Twój mąż naprawdę się nie zna (a tak między nami, to "Gwiezdne wojny" są do bani!)
OdpowiedzUsuńA pomarańcze paluszki lizać, choć dużo zjeść się ich na raz nie da, bo słodkie są.
I wiesz co... jak już się uporam ze swoją nieszczęsną maszyną chyba zakrólikuję też. Jakby co, to wesprzesz swoimi uwagami, żebym nie trzasnęła maszyną i kawałkiem królika w przypływie no...podwyższonego ciśnienia... Tylko ta maszyna... wrrr...
Ależ ten Twój małżon się nie zna. Skandal - może trzeba Go dokształcić? Wyedukować?
OdpowiedzUsuńKróliczka jest fantastyczna i wcale nie koślawa. Cudo!
Skoro zrobiłaś te pomarańcze to ja też muszę. Uwielbiam pomarańcze i gorzką. U mnie będą jak w wersji crust & dust. Swoją drogą też bardzo lubię ten blog.
Madziulu Ty nasza kochana!
OdpowiedzUsuńTILDA!!!! aaaa :)))) wiedzialam, że zrobisz w końcu jakiegoś królika i ten jest przecudny! naprawdę jest śliczny:) pięcioletnia Właścicielka na pewno bardzo go pokocha, a jego wszelkie niedoskonałości tylko umocnią tę wielką miłość! i jest różowy, jak na Króliczkę przystało.
Jesteśmy z Ciebie oboje bardzo bardzo dumni! pomarańcze wyglądają super! cieszymy się, że smakowały. Wiesz, strasznie się zdziwiłam jak mi napisałaś, że się za nie zabierasz, bo wiem, że śleczenie w kuchni nie jest Twoją ulubioną rozrywką. A na przekór Twoim kulinarnym narzekaniom, zabrałaś się za coś bardzo czasochłonnego! i wyszło super! gratuluje i smacznego (jeśli jeszcze coś zostało) ;)
pamiętam, że jak kiedyś dostałam od A. w liście 15 pomarańczek to jadłam jedną dziennie, żeby mi na dłużej wystarczyły ;)
Całujemy Cię Zgolniacho-Chorybzdo!
m+a! (i F. w sumie też ;) )
Madzia pomarańczy już nie ma bo obdarowywałam wszystkich którzy się napatoczyli :) bo naprawdę fajnie wyszły i chciałam się tym podzielić. Magda wcale się nie dziwię że jadłaś po jednym żeby na dłużej starczyły hihi.
OdpowiedzUsuńDziękuję za przepis :)
No Madziula! To ja tu nie zajrzałam! Pytałam o zdrowie, pogadałyśmy a Ty ani słowa o króliku a o pomarańczach nie wspomnę! Ech... Ty... rozkręciłaś się z tym szyciem, że hohoho...! :)
OdpowiedzUsuńZdrowych świąt Ci życzę! :)
Moja Klarcia na to: - mamo,a ta Pani to Binks`a pewnie też potrafi co? tu do mojej głowy nadciągnęła konsternacja hahhahahha ja czytałam posta , Klara nie hahahahahaa
OdpowiedzUsuń- jasne że potrafi ;-)Ona wszystko potrafi .... jak dojrzeje !!(w przeciwieństwie do mnie)
Saszeńkę czytałam latem ... podobała mi się, ale na kolana nie powaliła
Madziulko Ty moja kochana buziaki Ci wysyłamy świąteczne ... Marta, Klarcia i Niedźwiedź
Zdrowych i wesołych Świąt Bożego Narodzenia i spełnienia marzeń w Nowym 2011 Roku!
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt:)
OdpowiedzUsuńZaskoczyłaś mnie pozytywnie królikiem, myślałam, że Ciebie to tildowanie nie trafi, ja jednak :) I będą następne.
OdpowiedzUsuńTej książki nie przeczytam chyba, bo jakoś nie mam nastroju na smutne, choć piękne powieści. Ostatnio wolę coś weselszego lub poznawczego ;)
No i cholibka narobiłaś smaku tymi pomarańczami w czekoladzie :p