To hasło przewodnie tegorocznych świąt, bo ja robótkuję, czytam, relaksuję się i jest fajnie, bez spinki, szaleństwa w oczach i obżarstwa.
Dziś opowiem o tym co powstało jeszcze przed świętami ale nie miałam natchnienia, żeby o tym napisać. Najpierw choinki, chodziły za mną od kilku tygodni, nie mogłam się zdecydować na wzór, a że nie miałam zbyt dużo świątecznych materiałów to niestety nie mogłam poszaleć. Ale udało się uszyć, lekko koślawy bieżnik na maminy stół i do tego 3 serwetki – wszystkie choinkowe.
Zrobiłam też kilka bombek – wszystkie poszły w świat, bo ja nie mam odpowiedniej do takich bombek choinki (moja z doniczką ma w tym roku 40 cm).
A poza tym ja uwielbiam robić coś własnoręcznie z przeznaczeniem dla konkretnej osoby, tak aby energia włożona w robienie miała ukierunkowanie (dlatego praktycznie nigdy nie robię rzeczy osobom których nie lubię, bądź wiem że moja praca będzie niedoceniona).
Skończyłam też ostatni – trzeci juhu!!! obrazek na tegorocznego Świątecznego SAL`a. Kolejna maziana bombka, którą niestety wyszywało mi się o wiele gorzej niż poprzednią, także w przyszłym roku myślę że sięgnę powrotem po ten wzór.
Chciałam się też pochwalić Wam pewną częścią prezentu od mojej kochanej szwagierki – otóż dostałam od Niej rękawiczki z historią przez Beatę spisaną i to właśnie tę historię poniżej zamieszczam. Bo dała mi dużo radości – poczytajcie same (występują poza rękawiczkami: Agata – Beata moja szwagierka oraz Tadzia – Madzia czyli ja :)):
„Rok temu była u Agaty jej kumpela Tadzia, jakoś tak na jesień i spodobały jej się takie jedne rękawiczki Agaty, wiec chciały je kupić. Przeszwedały wszystkie sklepy ale nie było. Ale że to dobra kumpela Agaty i ta chciała jej zrobić przyjemność, to zaczęła poszukiwania po internecie, dalszych sklepach itp. itd. ale nie było ich już nigdzie a w głównym magazynie powiedzieli, ze już są wykupione. No i weź człowieku… I jak to tak w takich sytuacjach bywa, człowiek staje się na głowie i nic a tu wzięło i samo przyszło… Agata poszła do spożywczaka po kawę, szpera coś tam na półce i tak kątem oka coś jej się wydaje, ze chyba widzi to czego dłuuugo szukała … patrzy, a tu te rękawiczki! Jak nowe i jeszcze żeby mało było dokładnie w tym rozmiarze jak trzeba! Hee?? OK!!! Dziwne, bardzo dziwne, ale super!! Kupiła te rękawiczki oczywiście i przy następnej okazji chciała je podarować. Następna okazja oczywiście tez się nadarzyła, ale jak przyszło co do czego, to rękawiczki wcięło. Agata właśnie leciała do Polski, przeszperała cały dom, postawiła wszystkich włącznie z kotami na głowie, przeszperała jeszcze raz kąty… jak kamień w wodę, nie ma. Dziwne, ale trudno, no nic już nie zrobisz, mało na samolot się nie spóźniła. Tematu nawet nie poruszała przy Tadzi no bo przecież się wkurzyć można i jeszcze nikt nie uwierzy.
Temat z czasem został zapomniany, przyszła wiosna. Agata zabrała się do sprzątnięcia szafy, znaczy się do wyniesienia rzeczy zimowych żeby było miejsce na letnie. I co? I oczywiście napatoczyła się na rękawiczki, a dokładnie na cztery takie same, co jeszcze nie było takie dziwne, bo Agata przecież też takie miała. Dziwne było to, że wszystkie były noszone! Heee… ok, czyli jakimś cudem pomieszały się te Agaty z tymi nowymi i jakimś cudem Agata nie zajarzyła tego, i nie zajarzyła, że ma dwie pary i że raz nosi tą a raz tamtą a szuka trzeciej pary. Dom wariatów. No dobra, ale tym razem miało pójść wszystko bezproblemowo wiec Agata wzięła tą jedną parę i położyła ja w specjalne miejsce, żeby przy okazji je Tadzi sprezentować i żeby znowu nic nie pomieszać. Okazja i tym razem się nadarzyła i mimo, że było to lato, wolała Agata dać ten prezent, bo zima przecież przyjdzie tak czy siak. I znowu się zaczęło. Gdzie ja położyłam te rękawiczki, jakie specjalne miejsce to było…? Skończyło się jak się miało skończyć, a mianowicie rękawiczki nie zostały odnalezione. Agatę zaczął ten temat powoli niepokoić. Sprawa zaczęła się robić oczywista - rękawiczki robią Agatę w konia! No ale i tym razem temat został z czasem zapomniany, chociaż trwało to nieco dłużej. Przyszła jesień i procedura wymiany rzeczy letnich na ciepłe musiała zostać powtórzona. Jest to nudne zajęcie, szaliki, czapki i oczywiście rękawiczki nie leżą w jednym miejscu, trzeba zajrzeć w dziesięć kątów żeby zebrać całą kolekcje, potem całą tą furę wełny trzeba rozparcelować i posegregować żeby miało to ręce i nogi…. i palce! I to ile palców, dwadzieścia przynajmniej i to takich samych! Powrót rękawiczek, dwie pary jakby nigdy nic, jakby Agata ich nigdy nie rozdzielała od siebie, nie kładła w specjalne miejsce, nie miała ich na oku… Ale tym razem miało wszystko potoczyć się inaczej, zabawa w kotka i myszkę osiągnęła swój szczyt i myszka zmieniła się w kotka. Agata już nigdy nie będzie oglądała się niespokojnie za siebie, nie będzie się czuła obserwowana (przez rękawiczki??), nie będzie wątpiła w prawa natury i miejsca specjalne, o nie! Agata poczuła stanowczość w sobie tak silna i nieomylną, ze żadne rękawiczki świata nie miały szansy. Chwyciła jedną parę i nie wypuszczając jej z ręki znalazła odpowiednie pudełeczko (w miejscu specjalnym), z nieugiętym zdecydowaniem włożyła je do pudełeczka i zamknęła wieczko, zawinęła w papierek i przewiązała kokardką robiąc szczególnie mocny supełek, tak ze nikt i nic z tego pudełeczka wyjść nie mogło. Wystarczył jeden telefon i transport na miejsce przeznaczenia był zorganizowany. 48 godzin później pudełeczko było na miejscu. Agacie udało się dokonać rzeczy niemożliwej. Ale rękawiczki nadal żyją, zmieniły tylko właściciela i Agata jest przekonana, ze ich rola w tym wszystkim jeszcze sie nie skończyła!”
Beata jeszcze raz bardzo dziękuję za wszystko!!
p.s. tytuł posta zainspirowany wpisem Ani z Pieguchowa
M.
Dobra ta historia, ale na szczęście rękawiczki zostały przechytrzone :D no a patchworkowe choineczki są super!! i bombki też, jeszcze takich nie próbowałam :)może za rok :)
OdpowiedzUsuńNo to rzeczywiście dobre dla Ciebie hasło:) Kiedy Ty to wszystko tworzysz? Choinki super, a bombki...mniam :P Same cudeńka:)
OdpowiedzUsuńAnia na zwolnieniu 2,5 tygodnia byłam i jak tylko siły odzyskałam to tworzyłam :)
OdpowiedzUsuńMagda, jesteś normalnie moją bohaterką narodową jeśli chodzi o organizację i wykorzystanie czasu i jeszcze przy tym wszystkim dbanie o samą siebie.
OdpowiedzUsuńBieżnik jest śliczny, naprawdę! i serwetki... paluszki lizać (sama mam smaka na takie, tylko nieświąteczne), no i bombeczki... bombastyczne!
Wspaniale Ci paczłorkowanie wychodzi. Co byś nie pisała to widać postęp za każdym wpisem. Bieżnik sliczny. Historia rękawiczek genialna!
OdpowiedzUsuńBombki piękne!
A mnie się strasznie mocno Twoje bombki materiałowe podobają! Mmmmm... choinki też, zwłaszcza ta z misiami :) Krzyżykową bombkę taką delikatną, podziwiałam już na SAL'u!
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że trochę się obawiałam jak Ci wyjdzie xxx bombka, zwłaszcza kiedy powiedziałaś, że zielenie giną wśród filetów, ale mi się ten hafcik bardzo podoba, nawet więcej niż bardzo....zwłaszcza, że to nie ja go musiałam dłubać ;)
OdpowiedzUsuńPatchworkami mnie zaskoczyłaś totalnie !!! Chcę je zobaczyć, ee tam chcę, ja muszę :)
Historia rodem z mojej szafy ! Madziulka, ale Ci tego szycia zazdraszczam !!!
OdpowiedzUsuńno to nie proznowalas, ladniutkie to wszystko i dokladnie wykonane :)
OdpowiedzUsuńChoinkowe serwetki i bieżnik bardzo trafione! A te bombki to prawdziwy hit! Wszystko dopieszczone i bardzo profesjonalnie zrobione. Pozdrawiamy noworocznie :)
OdpowiedzUsuńhistoria fajna :) pozdrawiam przy okazji "Agatkę"
OdpowiedzUsuńSerwetki są super, właśnie leżą przede mną na stole :) a gdzie jest zdjęcie z E. ??
Wszystko piękne... a te bombki istne cudo :)
OdpowiedzUsuńWszystko cudne! Chciałam też choineczki podobne uszyć, ale mi się nie udało, a Ty uszyłaś ich aż 6!!!
OdpowiedzUsuńI do tego tyle bombek, które są chyba jeszcze bardziej czasochłonne!
Kiedy znalazłaś czas na taką produkcję? Chyba nie spałaś w ogóle przed Świętami...
jednoiglec - spałam spałam tylko jeszcze przy okazji nieźle zachorowałam i nie musiałam chodzić do pracy, a przerwy między gorączką były cenne :)
OdpowiedzUsuń