Nie, no nie jestem aż tak nienormalna, żeby zabierać się za kolejne nowe hobby hi hi. Zauroczenie zawiera się w obrębie patchworku, a dotyczy patchworku z sześcianów, który szyje się ręcznie. Zauroczenie było na tyle silne, żeby wyciąć niezbędne kawałki materiałów ze wszystkich posiadanych przeze mnie w domu materiałów. Jak szaleć to szaleć (a może to jakaś faza ześwirowania? ;>) Sześciokąty tworzy się w oparciu o papierowy szablon (w moim przypadku bok sześcianu ma 1 cal – moim zdaniem są w sam raz – ani małe ani duże), do którego przyszywa się prostokątny kawałek materiału, tak aby potem na okrętkę, ręcznie można było zszyć poszczególne elementy. Wszystkiego o tej technice dowiedziałam się z bardzo fajnego i wartościowego bloga Melanii. Oczywiście w zagranicznych sklepach są papierowe szablony do kupienia, ja niestety jestem skazana na ręczne wycinanie sześciokątów, a powinno być ich … dużo (pewnie koło 1000). Ale taka jestem napalona na mój tęczowy projekt, ze i cięcie nie jest straszne. Będąc dobrze zorganizowanym sześciokąty można przygotowywać w pociągu, parku czy innym dowolnym miejscu gdzie mamy chwilkę na posiedzenie. Ja oczywiście robię je w tak zwanym między czasie (w ciągu 3 dni zszyłam ok. 90).
Dzisiaj oddałam się malowankom, czyli próbowałam wizualizować makatkę na ścianę z wyżej opisywanych sześcianów. Mogłam wykorzystać kredki, dawno temu zakupione do pergamintartu, zanim jeszcze nie musiałam porzucić tej pięknej techniki z powodu nadal bardzo bolącego nadgarstka prawej ręki. Nie powiem że kolorowanki nie obciążyły nadgarstka (szit z szitem czy ktoś kiedyś w końcu stwierdzi co mi jest i wyleczy to?) dzisiaj boli mnie tak że ciężko mi myszką operować :(. Ale do ad remu powracając – wymalowałam cztery projekty z których najbardziej podoba mi się ten dolny po lewej stronie. Aczkolwiek zanim przygotuję wszystkie niezbędne elementy (a muszę zdobyć trochę szmatek w przeróżnych kolorach :)) jeszcze przemyślę to no i skonsultuję z szanownym małżonkiem, w końcu on również będzie skazany na oglądanie makatki :).
Wyszywam też nadal biscornu. Mam już jedną jego stronę, drugą właśnie zaczęłam. Jak to zwykle bywa z liczonymi materiałami i krzyżykami 1x1 nitkę, czasami bywają z nimi problemy. Aczkolwiek daję sobie radę i jestem bardzo ciekawa tej części biscornu. A generalnie ma z niego powstać porządna podusia na szpileczki. Bo ta, którą mam jest za delikatna i za cienka, a szpileczki przechodzą na wylot i obijają się o biurko.
Przy wyszywaniu, cięciu, składaniu sześcianów postanowiłam wypróbować audiobooki. Od długiego czasu przymierzałam się, żeby zobaczyć jak to jest nie przewracać kartek, nie czuć zapachu druku. Postawiłam na książki lekkie i padło na Joannę Chmielewską i Danielle Steel. Są to pierwsze książki tych autorek, z którymi miałam do czynienia (wprawdzie Chmielewską czytałam jako nastolatka i zahaczyłam też o pierwszą część jej autobiografii, jednak żadnego kryminały do tej pory nie czytałam). „Wszystko czerwone” wcale mnie nie porwała a wręcz w pewnym momencie cieszyłam się, że nie czytam a słucham tej książki, bo przynajmniej w między czasie mogę robić coś innego i nie marnuję czasu. Ja wiem, że tą wypowiedzią mogę zdenerwować wierne, znane mi fanki Chmielewskiej, jednak cóż tak to bywa, jedne książki podchodzą inne nie.
„Milcząca godność” znowu zaskoczyła mnie, ponieważ Steel utożsamiałam sobie (nawet nie jestem w stanie powiedzieć dlaczego) z romansidłami, a tu proszę powieść jak najbardziej o miłości, ale jako tło wydarzeń. Książka opowiada o perypetiach młodej Japonki, której przyszło przebywać w Ameryce w czasie II Wojny Światowej, a więc również ataku Japończyków na Pearl Harbor i nienawiści Amerykanów do Japończyków. Swoją drogą ciekawa jestem ile faktów historycznych w tej książce jest prawdziwych?
A co do ogólnej idei słuchania książek – super sprawa zwłacza jeśli chodzi o książki takie lekkie, na które nie ma czasu w tradycyjnym systemie czytania : ). Zamierzam jeszcze Agatę Christie posłuchać, bo wyobraźcie sobie, że tej autorki też jeszcze ani jednej książki nie przeczytałam.
M.
No Madziula! Napisałma Ci coś pod poprzednim wpisem.
OdpowiedzUsuńTu... matko jedyna! Oby Ci cierpliwości wystarczyło i... dokładności!!!
Trzymam kciuki, bom życzliwa osoba :)
hihi no tu przy ręczny zszywaniu będę miała większą kontrolę niż przy maszynie, nad którą jeszcze nie do końca panuję :) Przecież panią M. oswajam od niedawna. I nie bądź taka sroga hihi.
OdpowiedzUsuńO jeżuniu! ręczne zszywanie ponad 1000 kawałeczków. Już trzymam kszystkie kciuki za powodzenie... to już wiem, dlaczego takaś zajęta mocno ostatnimi czasy ;)
OdpowiedzUsuńA J.Chmielewską i A.Christie odradzam w formie audiobooków. Mnie jakoś nie porwało to czytanie przez kogoś, bo jeśli zaintonuje fałszywą nutkę nie w tym momencie, to czar pryska jak bańka mydlana...
Na ścianę wybrałabym dolny lewy.. jakoś tak bardziej 'ścianowy' jest ;)
Ani jednej Agaty Christie?? Zszokowałaś mnie bardziej niż tysiącem sześcianów.... Choć tysiąc sześcianów zrobiła na mnie potężne wrażenie. Zabierz ich trochę do nas to chętnie poszyję :D
OdpowiedzUsuńMagda, to ja już wiem czego się będę uczyć w sobotę :)))) Please !!!!
OdpowiedzUsuńAgaty nie czytałam ani jednej (tu ten zaklejony) i adiobooków też nie próbowałam - jakaś zapóźniona w rozwoju jestem :)
Fajnie coś robić i słuchać , trochę brakuje szeleszczących stron... ale ja tez czasem tak robię , szczególnie przy haftowaniu >
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ale wyzwanie przed Tobą, ale widać że podeszłaś do tematu systematycznie! Super efekt będzie- będę czekała żeby podziwiać! I to zszywanie ręczne, ja kiedyś lubiłam, teraz trochę mniej sympatii do ręcznego szycia czuję.
OdpowiedzUsuńooo super! wpadłaś po uszy:) jak raz się zacznie zabawę z sześciobokami to ciężko jej się oprzeć... (ja właśnie spędzam wakacje z sześciobokami:)
OdpowiedzUsuńjestem bardzo ciekawa koncowego efektu tej "teczy". Szesciokaty, no, no, i to recznie. Czekam.
OdpowiedzUsuńOj piękny będzie efekt końcowy :)
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o "Wszystko czerwone" hmmm.. to moja ukochana książka :) przezabawna, cudowna i sprawia, że co chwilę wybucham śmiechem, mimo że czytałam ją już z 10 razy. I miałam też okazję posłuchać audiobooka - tragedia, zabiera całą istotę tej książki, więc nie dziwię się Twojej reakcji.
Ale polecam przeczytanie książki bo naprawdę warto :)
Ile już zeszyłaś Madziula?
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, żebyś wytrwała do końca! :)
Jola niestety mam tak mało urozmaicone kolorystycznie kawałki na razie że nie mogę zacząć zszywać. Żeby być usatysfakcjonowaną z ułożenia kolorów muszę w moim odczuciu mieć na każdą "plamę" kolorów wszystkie sześciany. A to na razie niewykonalne więc tworzę z tego co mam i będę się rozglądała z szmatkami tu i tam. Zszywanie ćwiczyłam "na brudno" jest łatwe i wychodzi równo uf uf :)
OdpowiedzUsuńWróciłam z urlopu i szczęki z ziemi zebrać nie mogę... wizja 1000 kawałków do zszycia poraziła mnie na całego...
OdpowiedzUsuńKsiążki wolę w papierowej wersji, gdy mi je czytają na głos zasypiam.
Wszystkiego dobrego z okazji urodzin :-) Piosenka od Przyjaciół chwyta za serce.
pozdrawiam
Witam, czytając Twojego bloga natknęłam się na informację że boli cię nadgarstek, wydaje mi się że moze to być zespół cieśni nadgarstka, zamieszczam link http://pl.wikipedia.org/wiki/Zesp%C3%B3%C5%82_cie%C5%9Bni_nadgarstka
OdpowiedzUsuńPozdrawiam LISA
Dziękuję LISA za zainteresowanie :) ja już też to odkryłam, ale żeby coś z tym robić musi to jeszcze odkryć lekarz taaa - ale jestem po raz kolejny zapisana na środę do ortopedy, kolejnego ortopedy - temu to już żywcem zasugeruję zespół cieśni i zastrzyki :)
OdpowiedzUsuńa myślałaś o rehabilitacji?Popytam znajomą o ćwiczenia. One ponoć cuda czynią, a na pewno wstrzymują źlicę.
OdpowiedzUsuń1000 kawałków - super sprawa! 1 cal to jakieś 2,5 cm? Cholibek wszystkie metry mi pociął, a miałam takie z przelicznikami. Przy takich maleńkasach ręczne szycie jest bardziej sensowne. Dla mnie. Swoją drogą, ostatnio znajoma z Katalonii pytała o szmatki w szyciu i techniki, gdyż i albowiem Katalonki jej powiedziały, że patchwork szyje się tylko ręcznie... Okazuje się, że troszkę tak!
Życzę wytrwałości i niecierpliwie czekam na efekt końcowy. Gotowam się zarazić!
Chmielewska tylko czytana własnymi oczamy. "wszystko czerwone" jedna z lepszych jej książek. Przy Twoim poczuciu humoru i temperamencie (jakoś tak mi nimi bucha z bloga...)niemożliwe jest, by Chmielewska Cię znużyła.
A szabloniki na sześciany, znaczy to co kolorowałaś, ręcznie czynione czy nabyte?
Ula popytaj koniecznie o ćwiczenia - chętnie poćwiczę te boleści bo łzy do oczu się cisnął. We środę idę do lekarza - ciekawe co powie.
OdpowiedzUsuńWiesz z tym ręcznym szyciem to już się niejednokrotnie spotkałam, nie tylko przy sześcianach, ale również przy patchworkach aplikacyjnych. No i wiele dziewczyn pikuje ręcznie :)
No kurde z tą Chmielewską, muszę się za jakąś zabrać. Poproszę Naili żeby mi jakąś najfajniejszą dała żebym się nie zraziła czytaczo :).
Szablony te do kolorowania i te do wycinania już od razu narysowane na kartkach mam ze stron, które są w poście Melanii - tym podlinkowanym wyżej. Co do zarażania - polecam, można będzie się wymienić szmatkami bo do sześcianików potrzeba kawałków 5,5 x 6,5, więc spokojnie można się wymieniać. A im więcej kolorków i wzorków tym lepiej :)
Jak widzę u Ciebie choroba postępuje błyskawicznie, od infekcji do rozwoju ciężkiej postaci to tylko chwilka, a objawy bardzo nasilone :)))))
OdpowiedzUsuńMadziula, na forum "robótek" kobitki rozmawiały ostatnio o różnych bólach rąk:
OdpowiedzUsuńhttp://forum.gazeta.pl/forum/w,15333,114593839,114593839,Koniec_dziergania_zespol_de_quervaina_.html
:-O Madzia ale masz pęd dziewczyno efekt niesamowity wychodzi przy szyciu tych sześciokątach ,mam nadzieje ze nie szyjesz na okrętkę tylko ściegiem fastrygowym?
OdpowiedzUsuńBeata jeśli pytasz o mocowanie materiału do papieru to szyję mocno długim ściegiem fastrygowym hihi a zszywać sześcioboki ze sobą zamierzam na okrętkę jak najbardziej bo tak moje guru od sześcioboków zszywa :)
OdpowiedzUsuńa jak Twoje guru na okrętkę szyje ,to Ty tez tak szyj ;-D ,wiesz to o czym pisze to tez mówiłam o zszywaniu innych form nie tylko sześciokątów
OdpowiedzUsuńBeata no ale jak zszyć tak przygotowane jak wyżej sześciokąty ze sobą fastrygą?? Nie da się - one musiałyby być zupełnie inaczej przygotowywane - nawet nie wiem jak. I wiem że inne kształty się ręcznie zszywa. Może masz jakieś zdjęcia albo filmik o czym mówisz?? Bo ja się wzoruję na Melanii do której link jest wyżej w moim wpisie :)
OdpowiedzUsuńwiesz faktycznie fastryga to chyba by nie wyszło dobrze, ja jeszcze nie zszywałam tego kształtu ,co do filmiku chyba gdzieś widziałam jak znajdę to ci tu wstawię
OdpowiedzUsuńhttp://www.youtube.com/watch?v=0gePOfMiIxQ&feature=fvw
OdpowiedzUsuńtu jest więcej filmików http://www.youtube.com/watch?v=lP_DXwIOS0k
i jeszcze jedno ten wzór z sześciokątów najczęściej jest nazywany Grandmother's Garden
No tak to ten filmik znam i on pokazuje jak mocować materiał do papieru - i tak też ja mocuję natomiast sześcioboki ze sobą już na okrętkę się trzaska :)
OdpowiedzUsuń