A jak już jesteśmy w temacie to pokażę od czego zaczynałam przygodę z frywolitką i pokażę trochę w tym trochę w następnym wpisie zakładkowym.
Dawno dawno temu – a było to najprawdopodobniej wczesną wiosną 2000 roku (tak przynajmniej wynika z daty fotek pierwszych frywolitek) przyjechała na zaproszenie kilku dziewczyn chcących się nauczyć tej techniki Zosia z Poznania i pokazała jak wygląda ten osławiony „myk”, dzięki któremu można tworzyć supełki. Zajęło nam kilka godzin zanim powstały pierwsze koślawe i kolejne (robione już w domu) wzorki.
Potem była zielona okrągła serwetka, którą nadal mam u siebie. Pamiętam, że najwięcej powstało jej w autobusie pędzącym do Bremen i z powrotem.
Potem już nie pamiętam kolejności były gwiazdki (wiele nie zostało obfotografowanych niestety), to są moje najulubieńsze motywy, szybko się je robi, można pofantazjować z koralikami na różne sposoby (taaa o koralikach to chyba kiedyś inny wpis zrobię – i żeby nie było koralikach do frywolitek właśnie).
M.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz