Pomysł na tą niespodziankę pojawił się chyba jeszcze wtedy, kiedy młodzieniec był w brzusiu u Ani. Pojawił się za sprawą materiału, który wypatrzyłam z jednym z polskich internetowych sklepów (to ten co jest na spodzie). Pomysł dojrzewał, rozwijał się, przejrzewał, budził emocje, strach ale i radość wielką, że taką niespodziankę można robić.
Kołderka jest dziełem moim i Krzysi. Od samego początku partycypowałyśmy obie w praktycznie każdym elemencie twórczym :). Krysia zapodała pomysł na wzór pochodzący z jej przepastnych kolekcji. Następnie był etap dobierania tkanin – na szczęście chyba wszystkie udało nam się kupić w dwóch sklepach. Jak już były tkaniny to zaczęło się projektowanie, gdzie która szmatka i dlaczego. O dziwo poszło nam dosyć sprawnie, co jest dla mnie radosnym faktem – bo to oznacza, że mój gust jest podobnie wysmakowany jak Krzysi juhuuu!!! Potem był wieczór krojenia, męża wyekspediowałam gdzieś w świat, a my przy niedzielnym serialu kroiłyśmy, a dokładnie Krzysia cięła, a ja dokumentowałam co należy.
Jak widać ulubiony kuchenny strój wylądował w dużym pokoju, na kanapie projekt w laptopie (przygotowany graficznie z pomocą Rafcia – syna Krzysi), żeby na bieżąco kontrolować co w ogóle tniemy.
Jak widać ulubiony kuchenny strój wylądował w dużym pokoju, na kanapie projekt w laptopie (przygotowany graficznie z pomocą Rafcia – syna Krzysi), żeby na bieżąco kontrolować co w ogóle tniemy.
Potem przyszedł czas na aplikacje … bałam się tego jak ognia … wprawdzie Krzysia dostała trudniejsze - bo zajączki, ja tylko serduszka … i powiem że poszło mi super.
Pierwszy raz użyłam też papieru do mrożenia i jakoś nawet przy trzecim serduszku szło z górki :).
Następnie było zszywanie … i to było najbardziej stresujące zszywanie do tej pory, ponieważ założyłam sobie (żeby zadowolić jedną z moich miszczyń - Jolcie) że wszystkie szwy będą się schodzić … no i było trochę prucia, trochę potu na plecach … ale wszystko się zeszło. Przy szyciu bloczków korzystałam z podpowiedzi, aby uszyć coś co wydawało mi się początkowo niemożliwe do uszycia. Dzięki bardzo fajnej stronie wszystko się udało.
Pierwszy raz użyłam też papieru do mrożenia i jakoś nawet przy trzecim serduszku szło z górki :).
Następnie było zszywanie … i to było najbardziej stresujące zszywanie do tej pory, ponieważ założyłam sobie (żeby zadowolić jedną z moich miszczyń - Jolcie) że wszystkie szwy będą się schodzić … no i było trochę prucia, trochę potu na plecach … ale wszystko się zeszło. Przy szyciu bloczków korzystałam z podpowiedzi, aby uszyć coś co wydawało mi się początkowo niemożliwe do uszycia. Dzięki bardzo fajnej stronie wszystko się udało.
Po uszyciu wierzchu była dłuuuuuuugggggaaaa przerwa wynikająca z różnych bardziej lub mniej ciekawych, ważniejszych zajęć. Jednak rosnący młodzieniec, który miał zostać właścicielem, zmotywował mnie skutecznie, bo wizja, że wyrośnie z kołderki była przerażająca …
Jak wicie pikowania się boję i pewnie jeszcze jakiś czas strach ten nie będzie mnie opuszczał. Dlatego też popełniłam na tym etapie masę błędów, które mam nadzieję będą mi wybaczone. Aplikacje pikowałam na maszynie – ale ręcznie. Oznacza to, iż nie posługiwałam się pedałem maszynowym, który niezbyt reaguje na moje chęci zwłaszcza na zakrętach, a namachałam się ręką - poruszając igłę kółkiem napędowym. Cóż zakwasy były ale malutkie … duma mnie rozpierała bo tylko ze dwa razy prułam :). Potem, z przejęcia, zamiast pikować od środka po szwach bloczkowych zaczęłam od zewnętrznych, no i jak wyszło każdy widzi …
Lamówka poszła już szybciutko, przyszywana najpierw na maszynie a potem ręcznie (tu niezbędny był urodzinowy naparstek od Bełaty).
Jak wicie pikowania się boję i pewnie jeszcze jakiś czas strach ten nie będzie mnie opuszczał. Dlatego też popełniłam na tym etapie masę błędów, które mam nadzieję będą mi wybaczone. Aplikacje pikowałam na maszynie – ale ręcznie. Oznacza to, iż nie posługiwałam się pedałem maszynowym, który niezbyt reaguje na moje chęci zwłaszcza na zakrętach, a namachałam się ręką - poruszając igłę kółkiem napędowym. Cóż zakwasy były ale malutkie … duma mnie rozpierała bo tylko ze dwa razy prułam :). Potem, z przejęcia, zamiast pikować od środka po szwach bloczkowych zaczęłam od zewnętrznych, no i jak wyszło każdy widzi …
Lamówka poszła już szybciutko, przyszywana najpierw na maszynie a potem ręcznie (tu niezbędny był urodzinowy naparstek od Bełaty).
Generalnie jestem zadowolona z efektu, Krzysia twierdzi, że też jej się podoba … natomiast w samozachwyt wpadłam w momencie, kiedy Ania podesłała mi zdjęcia właściciela kołderki - Julka turlającego się po tejże (kołderce nie Ani).
A dodatkowo Julek dał mi napęd do szycia następnej kołderki … ale o tym innym razem (dzisiaj powstał prawie cały wierzch hi hi).
A dodatkowo Julek dał mi napęd do szycia następnej kołderki … ale o tym innym razem (dzisiaj powstał prawie cały wierzch hi hi).
M.
Madziula, kołderka świetna !!!!!!!
OdpowiedzUsuńzdolna dziewczynka jesteś, czy też jesteście.
OdpowiedzUsuńKołderka cudność!
Po szwach niczego ni widać. Może na okoliczność zdjęcia są takie małe... Gdyby jednak coś było, to na tym polega urok prac ręcznych. Człowiek nie maszyna. W zachwycie jestem!
Rewelacja Madziu!!!!! Zachwycająca kołderka!
OdpowiedzUsuńJesteście niesamowite.
OdpowiedzUsuńKołderka wyszła fantastycznie. A widok Julka - bezcenny!
Julek wygląda fantastycznie na Waszej kołderce! Dziewczyny jesteście super Zdolniachy!!! Znać Was to zaszczyt :)
OdpowiedzUsuńZachwycają mnie aplikacje. A użycie papieru śniadaniowego do aplikacji?? Pewnie o tym już wspominałaś ale ja mam słabą pamięć .... I niezmiennie patchwork mnie zadziwia!
dobrze że się zmobilizowałyście, bo faktycznie jeszcze trochę i na kołderce się kolega nie zmieści :D Kołderka cudna, opis mnie przeraża bo mnóstwo w nim elementów o których ja bym nie pomyślała :D Zdolniachy !!
OdpowiedzUsuńkołderka śliczna:)
OdpowiedzUsuńwidok maluch na kołderce cudny!!! nie dziwię się że dodał rozpędu!
Aniu pomyliłam się ale już poprawiłam - to nie papier do pieczenia a do mrożenia - taki amełykanski wynalazek :) przydatna rzecz :)
OdpowiedzUsuńZachwycone Dzieciątko to największa nagroda za trud włozony w przygotowanie tak wspaniałego prezentu!!! Spisałyście się medalowo!!! Kołderka jest śliczna!!!
OdpowiedzUsuńŚliczna kołdereczka :)
OdpowiedzUsuńSpisałyście się dziewuszki na medal- pledzik jak malowanie:)))
OdpowiedzUsuńKołderka wspaniała!!
OdpowiedzUsuńA główny użytkownik chyba na maksa zadowolony:)))
pieknie dobrane kolory, super narzutka :) :)
OdpowiedzUsuńMadziula, Krzysiu,
OdpowiedzUsuńZrobiłyście nam mega niespodzianką tą kołderką, jak Madziula ją wręczyła na moje ręce to ogromnie się wzruszyłam. Dziękuję Wam raz jeszcze za cudowną niespodziankę wykonaną Waszymi rękoma -- to dla nas olbrzymi zaszczyt i wyróżnienie.
Każdemu kto do nas przychodzi pokazuję pledzik i chwalę Was, moje kochane koleżanki. A ludzie podziwiają i zazdroszczą :))
No jak ja się odwdzięczę??????????
A.
Aha,
OdpowiedzUsuńMożemy nazwać kołderkę Ania i wtedy Julek może się turlać po Ani - proszę bardzo ;)
Julek szczęśliwy :) Jejuuu... jaki on rozkoszny! :)
OdpowiedzUsuńA ja...? Madziula, ja usatysfakcjonowana :) Grtauluję :) Ściskam Cię mocno :)
Ale... ale chciałbym... "podotykać" tą kołderkę ;)
Jolcia przyjeżdżaj - myślę że Julek wypożyczy kołderkę na spotkanie :)
OdpowiedzUsuńAleż my jesteśmy zdolne :)))
OdpowiedzUsuńO wielu rzeczach Magda nie napisała, np.o tym, że za wszelką cenę chciałam szyć wszystkie ręczne aplikacje, niewiele brakowało, a doszłoby do awantury;) Tak mi na tym zależało, żeby nasz udział w szyciu był w miarę sprawiedliwy, a nie miałam już potem czasu na szycie maszynowe, całą najtrudniejszą robotę odwaliła Magda.
Kołderka bardzo mi się spodobała, kiedy ją zobaczyłam gotową, ale dopiero z turlającym się po niej Julkiem wygląda super!!!
Aniu, Julek jest bardzo podobny do Ciebie, skórka zdjęta ;)
Krysiu no coś Ty chyba nie widziałaś męża Ani - moim zdaniem to klon tatusia :)
OdpowiedzUsuńKrzysiu ale się cieszę że nam się udało!!!!!!!
Jak to wspaniale mieć takie zdolne ręce!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:-))
Kurde,kurde!!! Fajna...:)
OdpowiedzUsuńFantastyczna kołderka:)Piękne kolory, urocze króliczki!!! Przepiękna:)
OdpowiedzUsuńwidać, ze najważniejszej osobie się podoba, Madzia!
OdpowiedzUsuńChyle czoła (i nawet troszkę dlużej przytrzymuję je w okolicy kolan) nad Waszymi umiejętnościami!!!
Kołderka jest świetna :) a zdjęcie z dzidzią urocze :)
OdpowiedzUsuńja czekam na króla Eryka ... :)
Pod taką kołderką to chyba same piękne sny się śnią...
OdpowiedzUsuńSprawianie prezentów jest jedną z przyjemniejszych rzeczy, zwłaszcza własnoręcznie zrobionych, ale Arkadia Wam też sprawiła niesamowity prezent: zdjęcia Julka - są piękne, bo jest na nich Julek i kołderka w tak pięknych ujęciach, że aż się wzruszyłam! Julek niech rośnie zdrowo, a kołderka będzie mu długo służyła, nawet jak z niej wyrośnie :) Bo na 100% będzie najbardziej ulubioną.
OdpowiedzUsuń