Niesamowite jest to jak do dawnych miłości łatwo jest wrócić – nie nie, nie piszę tutaj o facetach, choć pewnie ta „mądrość” w przypadku kilku życiowych historii też by się sprawdziła. Drugą moją miłością sobótkową była frywolitka, o swoich pierwszych krokach pisałam już wcześniej tutaj.
Ostatnio znowu mnie naszło, ponieważ miałam potrzebę zrobienia komuś prezentu od serca – czasu mało na większe pomysły, a zakładka frywolitkowa nie dość, że serce pomieści to jeszcze jest w miarę szybka i praktycznie przydatna. Tak więc zabrałam się za próby. Najpierw popełniłam z Aidy 20 jedną bordową (ta na zdjęciu na dole), ale jakaś wydała mi się taka mała i …mała, wiec wygrzebałam inny wzór i zaczęłam tą samą nitką robić coś większego (górna część zdjęcia), ale że ten kawałek robiłam w dużej mierze w miejscu gdzie miałam za zadanie również zwracać uwagę na to co robi prowadzący, więc skupienie na kilku rzeczach spowodowało, iż na początku łuczki szły innym wzorem a na końcu jak widać innym. A czas uciekał. Więc, żeby się w dwa dni wyrobić postanowiłam zaprząc na czółenka Aidę 10 w kolorze ecri i dołożyć ciemnoczerwone koralki. Jak postanowiłam tak się też stało. Wykończyłam zakładkę z dwóch stron – bo ostatnio bardzo mi się podoba motyw wystawania od dołu i od góry książki zakładek :). I tak powstała ta oto:
Ale, że zatęskniłam za frywolitką to na jednej zakładce się nie skończy, bo kocham tą technikę bardzo, a poza tym już dawno obiecałam pewnej sympatycznej koleżance kolczyki, a że ta sympatyczna wyżej wspomniana poprosiła mnie jeszcze na termin kolczyki dla kumpeli więc … latam po stronach i po swoich zbiorach w poszukiwaniu inspiracji :). I już powiem Wam jestem gotowa wziąć byka za rogi hi hi. W między czasie zaczęłam się zastanawiać jak to kurde jest możliwe żeby robić różne zawijarce i przechodzące między łuczkami kółkami i te sprawy … i doszłam do wniosku że chyba tylko wtedy kiedy nie operuje się nitką na czółenku tylko na czymś innym (pomijając frywolitkę igłową – bo tej nie używam) i spróbowałam ponawijać nitki na zapałki – i … owszem dało się przechodzić nitką tu i tam, ale zapałki niestety się łamały, a nitka się rozwijała :( wiec już nie wiem jak się to robi – może miszczynie coś podpowiedzą – jakie mają na takie wzory pomysły?
A na koniec jeszcze wspomnę co widać na pierwszym zdjęciu w dolnej jego części – mój przybornik – zrobiony z pudełka na bransoletki z Apartu – wybebeszyłam wszystkie te gumki i inne takie, które powodowały iż pudełko było płytkie i teraz jest super mieści się w nim i szydełko i kilka czółenek i mała robótka. A w przyszłości wykleję pudełko jakimś ładnym materiałem żeby nie było smutno i już – i co jest jeszcze ważne przy frywolitkach – pudełko nie jest metalowe a więc w torebce nie stukają nieprzyzwoicie czółenka i szydełko i nożyczki o pudełko od środka : ) Polecam wszystkie pudełka tej firmy na przydasie i inne takie.
M.
No tak frywolitka piękna jest ale niedostępna;O)
OdpowiedzUsuńŚliczne!!!
Piękne! Uwielbiam frywolitki z koralikami, ślicznie Ci to wyszło:))
OdpowiedzUsuńCo do przeplatanek: moja kursowa mistrzyni uczyła mnie, że robi się to w częściach. Np. dwa elementy osobne, a trzecim łączysz wszystko razem, przeplatając i łącząc za poszczególne pikotki. Świetnie wychodzą tak wzory celtyckie:)
Zakładkę widziałam - świetna!!! i ten pomysł z dwustronnie dyndającymi chwostami !
OdpowiedzUsuńMagda, pokaż pierwowzór, a potem będziemy kombinować bez zapałek ;)
No i dobrze, że "przypomniałaś" sobie o tej miłości, bo śliczna zakladka dzieki temu powstała.
OdpowiedzUsuńCiekawią mnie jeszcze bardziej te kolczyki ;)
Fajny pomysł z tymi dwustronnymi chwostami :-)
OdpowiedzUsuńTa przeplatana frywolitka to coś mi się z wzorami celtyckimi kojarzy...
Śliczne są te Twoje zakładki! Bordowa wygląda, jakby była złożona z motylków. Uwielbiam frywolitki, bo są takie misterne :)
OdpowiedzUsuńMadziu, zakłądka cudo, chociaż uważam,że moja jest najcudowniejsza, bo mojsza ;P a kolcami sei nie spinaj, bo Twoje dobre serce wprawi mnie w zaklopotanie i przed Twoim przyjazdem z kuchni wychodzic nie bede wcale ;) a tak na powaznie: to dziekujemy Ci z gory za powrot do milosci :)
OdpowiedzUsuńJesteś kobietą wielu talentów :-) Znając Twój upór i zacięcie, wiem, że już kto jak kto, ale Ty na pewno znajdziesz sposób na te przenikające się łuczki :-)
OdpowiedzUsuńA zakładka cudna!
ES bonito!!!
OdpowiedzUsuńjak sie patrze na te frywolitke to widze wszystko inne niz szybka robote hahah
OdpowiedzUsuńpiękne!! też lubię od czasu do czasu wrócić do "starych miłości" :D
OdpowiedzUsuńPrawie nic nie rozumiem z tego wpisu, bo frywolitki to dla mnie czarna magia, ale na zdjeciach wszystko fajnie wygląda:) Pomysł w pudełkiem świetny!
OdpowiedzUsuńależ mi się te frywolitki podobają...
OdpowiedzUsuń