Choinka mnie zachwyciła, do tego stopnia że nie mogę się od niej oderwać, mimo, iż krzyżyki są małe a rayon niezbyt układną nitką jest. Ale to nic i tak dzielnie idę ku szczytowi choinki. Powinnam raczej pisać w czasie przeszłym ponieważ wracam po zwolnieniu do pracy i nie wiem jak to się teraz będzie układało z czasem :(. Żeby oddać wielkość znowu przyłożyłam grosik (na 1 cm jest 11 krzyżyków). Nie obiecuję ale mam ochotę tą choinkę jeszcze raz popełnić na aidzie i jakąś inną nitką – chodź nie wiem czy łatwiejszą bo chodzi mi po głowie jedwab madiry – masochistka jestem.
Chciałam jeszcze pokazać jednego takiego szaleńca na moim parapecie. Brzydal jeden (bo nie chwali się kwiatków) wystartował znowu z pąkami i kwiatami. Uwielbiam go za to :) W następnym wpisie będą już zapewne bujne kwiaty – aczkolwiek jak go znam będzie kwitł na raty ale za to długo.
M.
Ślicznie wygląda choineczka!
OdpowiedzUsuńJa to chyba też zacznę chodować kaktusy, bo u mnie to kwiaty wysychają, chociaż kaktusa to przecież można wysuszyć hihihi.
Wysłałam Ci maila.
Choinka rośnie ci jak na drożdżach :-D
OdpowiedzUsuńA kwiatek? FATALNY!! Jak można coś takiego trzymać na parapecie! Nie to co mój "grudzień" -nigdy nie kwitł ;-D
Rayon jest bardzo grzeczny, jak go nieco nawilgocić, wystarczy nitkę przeciągnąć wilgotną gąbką. I zupełnie inaczej się wyszywa.
OdpowiedzUsuńGackowa
Agata - szkoda że tak późno rada ale wypróbuję na pewno :) dziekuję i buziaki
OdpowiedzUsuńTeż zauważyłam tę cechę Rayonu, ale nie stosowałam nawilgacania, bo się bałam, że potem źle będzie wyglądać, skoro jednak to już sprawdzony sposób to muszę spróbować.... przy okazji.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę tej choinki i wyszywania, i potem jej miania :)))
Szkoda, że tak późno dowiedziałam się o wspólnym haftowaniu, może znalazłabym chwilkę, żeby do Was dołączyć. Efekt znakomity, ja też zazdraszczam... także kwitnącego "grudnia":)))
OdpowiedzUsuńten kwiatek tez mam a co .) choineczka wychdzi bardzo ciekawie :)
OdpowiedzUsuńJola jeszcze całe 2 tygodnie dołącz się do nas!!!!! plisss ja zacznę chyba jeszcze jedną (chyba że mela mnie pobije za to że kotów RR nie wyszywam)
OdpowiedzUsuńSame śliczności u Ciebie... ach, już się zakochałam w tych przędzach cieniowanych np :) A Twój 'zygokaktus" jak najbardziej się spisał z kwitnieniem, bo po ludowemu "grudniem " go zwą... Przyłączam się do podgladaczy codziennych :) Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńKurcze, ale bystrzak ze mnie... wszyscy już o "grudniu" napisali...a ja na końcu - ślepa baba ze mne. Pozdrawiam raz jeszcze:)
OdpowiedzUsuńJa wiedziałam że to grudzień grudniowo kwitnący :) mnie niezmiennie od kilku lat po prostu zachwyca potencjał kwitnienia :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny i komentarze :)