2 czerwca 2014

... tajemnice ...

Ostatnimi czasy mam szczęście do dobrych kryminałów tudzież książek pełnych tajemnic. Jedną z nich była kolejna książka Renaty Kosin "Tajemnice Luizy Bein".

 
Źródło: www.google.pl
Autorka wcześniej popełniła dwie książki o tematyce bardziej obyczajowej. "Tajemnica Luizy Bein" to książka z dreszczykiem, lekko kryminalna, ciekawie detektywistyczna. 

Bardzo nie lubię opisywać fabuły, bo o tym całe internety piszą dlatego ja trochę inaczej postąpię.

Pierwsze wrażenie jakie miałam przy lekturze to świetne przygotowanie autorki do pisania tej książki, rzetelność i dbałość o każdy szczegół emanowała i sprawiała, że lektura była bardzo interesująca. Miałam poczucie, że zostałam jako czytelnik zaopiekowana i rozpieszczona. Aż wręcz myślałam, że wszystkie szczegóły były przygotowywane przez sztab pomocników. A wierzcie mi smaczków i niuansów o różnej tematyce jest mnóstwo, bo i pociągi, i geografia, i kapelusznictwo, już o obrazach biblijnych nie wspomnę (i nie, nie książka nie jest święta :)). Tak mnie ta rzetelność zafascynowała, że skorzystałam z możliwości i zadałam o to pytanie autorce w wywiadzie stworzonym u Joli.
Postacie są świetnie skonstruowane, bez przesady w żadnym kierunku. Ona młoda, szalona i nie widząca problemów w wielu sytuacjach. On starszy, poważniejszy z zupełnie innym temperamentem chodzący w robionych na drutach kamizelkach wątłej urody. Jest jeszcze wielu innych bohaterów oczywiście, są też pięknie zobrazowane miejsca, jest trochę historii tej prawdziwej, bądź tak zaabsorbowanej do książki, że prawdziwą się wydaje :)
Jestem dosyć wybrednym  czytelnikiem i to nie z powodu wielce wyrafinowanego gustu, ale uważam, że mamy za mało czasu wolnego i w ogóle za mało życia na słabe książki dlatego nie każda mi podpasowuje. "Tajemnice Luizy Bein" jest taką książką, która wciąga od pierwszych kartek i nie odpuszcza, aż do końca. Miałam tylko stres wielki, że może autorka wpadła na szalony pomysł, żeby nie skończyć historii w tym tomie - ohhh jak ja nie lubię książek w częściach, na które muszę czekać kolejne wiele miesięcy. Na szczęście książka ta ma początek, rozwinięcie i zakończenie. I z nadzieją wyglądam następnej książki Renaty Kosin, może będzie i Ona i On też.

na okładce można przeczytać:
Na starówce w warmińskim miasteczku archeolodzy odkrywają cmentarzysko mnichów. Pośród zakonników znajdują szczątki kobiety w wianku ze srebrnych róż i z dzieckiem w objęciach. Okazuje się, że to Luiza Bein, dziedziczka i filantropka, której grób dotąd pozostawał nieznany. Ale kim jest dziecko? Kobieta miała tylko jednego syna, który dożył sędziwego wieku… Młoda dziennikarka postanawia wyjaśnić tę zagadkę. Aby odszukać potomków Luizy, skieruje swe kroki do Szwajcarii. Wraz z młodym i przystojnym Alexandrem Beinem odkryje wiele tajemniczych kart historii tej rodziny…
Pierwszy rozdział możecie też przeczytać tu:  "Tajemnic Liuzy Bein", zachęcam również do zajrzenia na blog autorki Renaty Kosin.

KSIĄŻKĘ POLECAM Z CZYSTYM SUMIENIEM :)
M.

2 komentarze:

  1. chyba warto przeczytać :P po takiej zachecie

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawie napisana recenzja. Mam takie same odczucia, jak Ty :-) co do tej książki..

    OdpowiedzUsuń