Kasia ma niesamowity dar wzbudzania różnych emocji i uczuć. Może nie w takiej kolejności ale pojawiły się w czasie lektury: podekscytowanie, radość, wkurzenie, złość, wzruszenie, żal, strach, ulgę, zwątpienie, przerażenie, tęsknotę … i tak dalej. Tak, tak autorka ma niesamowite umiejętności co?
Nie będę streszczać tu książki, bo już tyle osób przede mną to zrobiło, że szkoda literek … no dobra nie umiem tego robić więc napiszę bez streszczenia.
Na początku, kiedy akcja rozgrywała się na wsi, gdzie bohaterowie dorastali, abstrahując od dramatów opisywanych, wspominałam swoje dzieciństwo. Zupełnie inne, ale momentami równie beztroskie, na wsi, kiedy spędzając wakacje odkrywało się nieodkryte, walało się po sianie, rozwalało nogi, a blizny są do tej pory.
Wkurzała mnie Lilka, jak ona mnie wkurzała … jej zachowanie, jej myślenie, jej tchórzliwość oj jakbym mogła to bym ciskała piorunami. Ale z drugiej strony (tej mądrej i nieemocjonalnej) doskonale ją rozumiałam, bo Lilka to postać tragiczna, w której skórze nie chciałabym się nigdy znaleźć.
Przez całą przygodę z „Nadzieją” ekscytowałam się i przeżywałam relacje między głównymi bohaterami. Rozwój uczucia, niepewność co do kontaktu z mężczyzną, pierwszy raz … o kurcze jakie wspomnienia … Nie powiem rozmarzyłam się również o takim boskim mężczyźnie jakim był Aleks. Taka miłość i oddanie ... (ale tu nie za bardzo będę się rozpisywać co by nie było dowodów przy sprawie rozwodowej hi hi).
No cóż napiszę jeszcze o zakończeniu … nie, nie powiem o co chodzi – ale Kasia będzie wiedziała – jestem kochana na Ciebie zła – jak mogłaś … ja się pytam??
Jestem fanką Kasinych książek, wszystkich razem i każdej z osobna. W żaden sposób nie mogę ocenić czy „Nadzieja” jest najlepsza … bo wiem że autorka jeszcze kilka książek dla nas szykuje i byłoby nie fer to oceniać hi hi. Na pewno jest to jedna z książek, która najbardziej zamieszała w moich emocjach. A w związku z tym nie obejrzałam się kiedy się przeczytała i skończyła. Uwielbiam takie książki!!
p.s. dzisiaj gramy o wszystko a więc mój manicure w barwach narodowych, a co ;)
M.
Po takiej recenzji chętnie sięgnę po "Nadzieję".
OdpowiedzUsuńPaluszki podziwiałam wczoraj w realu. Dziękuję za udane spotkanie. Pozdrawiam:)
Ale mnie zaciekawiłaś tym opisem:)
OdpowiedzUsuńNo i nie wygraliśmy :( mimo tak ślicznych 'paznokciów'.
OdpowiedzUsuńA książki na razie u mnie powolutku,ale do przodu!!!
Madziu ja jestem słaba w identyfikacji i nazywaniu emocji. Ale przede wszystkim: wściekłość (na Lilę kiedy ratując własną skórę oskarżała Aleksa, kiedy go po prostu zdradzała, na Jej pospieszalstwo, na brak szczerości, na to że nie umiała rozmawiać, że nie chciała być szczerą...), rozczarowanie gdy robiła TO po raz kolejny i kolejny.... niedowierzanie (że On wybaczał), podziw dla Aleksa cierpliwości, poczucie satysfakcji (że chociaż Anastazja właściwie oceniła Lilę i odkładała słuchawkę), współczucie (dla Lilki i jej niełatwej sytuacji w domu), żal i smutek (z powodu unaocznienia przykrego faktu: przemoc domowa i alkoholizm to nie wyjątek), wściekłość i łzy i ... wszystko to bardzo skomplikowane. Ale zakończenie mnie usatysfakcjonowało. Właśnie takie jakie było. Nie zbyt słodkie.
OdpowiedzUsuńPazuren piękne. Chłopaki chyba się zapatrzyli i zapomnieli po co je malowałaś.....:(
OdpowiedzUsuńAnia, co Ty mówisz że nie umiesz nazwać emocji ... świetnie Ci wyszło i są bardzo tożsame z moimi :)
OdpowiedzUsuń