28 stycznia 2012

… i pstro …

Obiecałam sobie, obiecałam Wam, że będę pisała często … a tu patrzę ponad dwadzieścia dni temu ostatni wpis. I ja się pytam kiedy to zleciało …
Co ja w tym czasie robiłam w swoim wolnym czasie, którego było nie za wiele? Zatęskniłam za swoim wieńcem, nie za dużo poszło do przodu ale poszło w ogóle. Biała nitka nie sprzyja zwiększaniu zapału do krzyżykowania, ale na szczęście można żonglować innymi kolorami.

Jak wyciągnęłam robótkę objawił mi się ogrom zanieczyszczeń pracy, aż mi wstyd. Choć wcale nie dziwne kiedy wyszywałam i w pociągu i na plaży i w czasie podróży wakacyjnych … także światowy ten mój obrazek. Chcę podgonić, żeby wrócić do makowej panienki, o której pewna Kasia mi wspominała ostatnio, żeby nie powiedzieć wypominała.

W miedzy czasie szyję a co z tego szycia wychodzi pokażę już niebawem.

Kilka dni temu miałam okazję spędzić z Nailą kilka fajnych godzin, na dyskusjach o kosmetykach, lakierach do paznokci, życiu i robótkach oczywiście. Doszłyśmy nawet do wniosku że kosmetyki zajmują na tyle dużo naszego wolnego czasu, że można by było spokojnie pisać o tym na czasowo relaksowym blogu – ale jeszcze nie zdecydowałyśmy się na taki, dosyć drastyczny krok wprowadzenia kolejnej kategorii w naszych wirtualnych światach.
Tak sobie gadając oprócz malowania paznokci koralikowałyśmy. Tak mi się zechciało coś poplątać z koralików, że namówiłam Jolę właśnie na ten sposób relaksu. Plątałyśmy z Jolą według tego samego wzoru, a dokładnie ze zdjęcia znalezionego w sieci. Plątanie jest fajne i wcale nie takie trudne jak się wydawało na początku. Najpierw robiłam z różnych koralików trochę takich empirowych trochę toho w rozmiarze 11, co spowodowało, że efekt końcowy nie był zbyt satysfakcjonujący.


Patrząc na Nailowe wrzosowe cudo zrobiony tylko z toho, postanowiłam kolejny elemencik zrobić też tylko z toho ale 15. No i zobaczcie jaka różnica, wszystkie elementy wykonane wg tego samego wzoru.


W najbliższym czasie chciałabym spróbować zrobić bransoletkę techniką szydełkową (z koralików oczywiście) oraz tęczową peyotową (choć podobno okragłe koraliki, a tylko takie posiadam, nie za bardzo do takowej się nadają – będę eksperymentować).

Czytam też trochę, zrobiła mi się znowu kolejka pożyczonych i swoich książek (choć swoich to jest taka ilość że tylko siedzieć i czytać i czytać). Od ostatniego wpisu, dwie zupełnie różne książki. Pierwsza z nich to pierwsza książka z serii szwedzkich kryminałów „Księżniczka z lodu”. Po Millenium miałam lekkie zniechęcenie do literatury z tamtych okolic, więc mimo zapewnień przyjaciółki, że dobra szybka i przyjemna, podeszłam do niej z pewną dozą nieśmiałości. I nie zawiodłam się (mam kolejne 3 już w kolejce na półce do przeczytania i im dalej tym lepiej podobno). Świetnie prowadzony kryminał, autorka dozuje wrażenia, wprowadzając stopniowo nowe informacje i nowe wątki. I kurcze nie doszłam za szybko (a właściwie zanim nie doczytałam odpowiedniego momentu w książce to miałam złe typy) kto, co i dlaczego. Polecam

Kolejna książka „W naszym domu” stała się przypadkiem uzupełnieniem informacji dotyczących zespołu Aspargera. Ostatnio jakoś wokół mnie trochę tematu autyzmu przewijało się i tak dla zwieńczenia pewnych przemyśleń akurat napatoczyła się książka. Jodi Picoult jak wiadomo zawsze w swoich książkach porusza poważne, ważne tematy, które często są tematami tabu w danych kręgach. W moim odczuciu jej książki są bardzo dobrze przygotowane merytorycznie i mimo, iż schemat książek jest do złudzenia podobny w każdej z nich, to robiąc sobie odpowiednie przerwy w czytaniu tej autorki, można w przystępny sposób spotkać się z ciężkimi tematami, poszerzyć swój horyzont. „W naszym domu” opowiada o życiu rodziny, której członkiem jest osiemnastoletni mężczyzna z zespołem Aspargera. Autorka pokazuje często te same wydarzenia z różnych punktów widzenia, pokazując tym samym, jak inne, bardziej skomplikowane, a może prostsze życie mają osoby będące w najbliższym środowisku chorego. Jestem zadowolona, że wpadła mi w ręce ta pozycja.

M.

20 komentarzy:

  1. Hafcik zapowiada się rewelacyjnie :)
    Mam nadzieję, że będziesz pokazywać kolejne etapy :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach ten koralikowania czas, miło spędzony i twórczo na dodatek. Do Picoult mnie nie ciągnie na razie, ale kryminał mnie zaciekawił. Tyle jest książek do przeczytania, więc nie tylko Ty tak masz ;)
    Wiem, marne pocieszenie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Wieniec jest piękny w rzeczywistości (bo przecież podejrzałam już wcześniej) i fajnie, że do niego wracasz! Pokaż, co szyjesz :P

    A 'W naszym domu' Twoje, czy pożyczone?

    OdpowiedzUsuń
  4. ja mam wręcz odwrotnie - ciągle nie mam co czytać...:)
    Tak pozostając w północnych klimatach - czytałam ostatnio "Lód w żyłach" Yrsy Sigurdardottir - to już nie stricte skandynawia a Islandia - autorka stamtąd a akcja się dzieje na Grenlandii - dla mnie świetne! Teraz szykuję się na kolejne tej autorki, bo uwielbiam te klimaty.
    Wieńca nie komentuję - bo wiadomo - pierwsza klasa :)
    Koraliki tez super, może kiedyś się sama pokuszę coś spróbować...

    OdpowiedzUsuń
  5. Madziulka, a Larson Ci się nie podobał???? Ja pochłonęłam go!!!Dzięki niemu w skandynawskim krymianle aktualnie się rozpływam (ale trafiły się gnioty.....więcej do autorów różnych pewnie nie zajrzę)
    A Lacbergowa w większości już za mną :)
    Ciekawam
    Picoult nigdy nie czytałam....
    a wieniec robi wrażenie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. a ja tez sie przymierzam do koralikowania , co prawda na razie tylko duchowo ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Aniu -> pożyczona ale jakbyś trzasnęła w tydzień to Ci dam :)
    monilew -> Larson podobał mi się umiarkowanie, znaczy pierwsza cześć stanowczo bardziej niż reszta

    Z koralikami to jest tak u mnie, że samej bez towarzystwa ciężko mi się do nich zabrać ... no ale jak chcę coś zrobić to muszę się jakoś przestawić :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak widzę, że nie tylko u mnie krucho z czasem na blogowanie to się trochę pocieszam, ale tylko trochę, bo na pisanie mam go mało natomiast podczytuję odrobinę i czekam na Wasze kolejne wpisy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Millenium mi sie średnio podobało, dla mnie zachwyt nad tą sagą jest niezrozumiały - ale de gustibus itd :D A Księżniczkę z Lodu czytałam, i muszę powiedzieć że mi się podobało - poluję teraz na kolejne części :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Yen, w ksiegarni Matras są różne obniżki. Ja całą Lackebergową tam kupiłam. Kilka złotych na każdej knidze za darmo chyba ze 2 części :)Można wysyłkowo zamawiać, albo zamówić w księgarni netowej i za darmo odebrać w stacjonarnej w mieście swoim
    Larsona pochłonęłam....filmy szwedzkie widziałam i myśle, że całkiem nieźle im to wyszło.....Czekam, aż w Płocku zaczną grać wersję hollywoodzką.....Bo zajawki mi się podobały

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorzej że w Matrasie trzeba osobiście odbierać z dowodzikiem książki. Mój mąż został odesłany z kwitkiem chcąc odebrać mi książkę.

      Usuń
  11. Takie marne oceny dajecie Millenium, a właśnie miałam zacząć czytać :) pewnie znowu odłoże to na póżniej.
    Pisz dziewczyno jak najwięcej na blogu i pokazuj swoje robótki :)))

    OdpowiedzUsuń
  12. Chaga musisz spróbować nie ma co się sugerować tym bardziej że pierwsza część naprawdę niezła jest :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Monia, dzięki za namiar na księgarnię - z tym kupowaniem książek to ostatnio kłopot jest, bo drogie pieruńsko :(

    OdpowiedzUsuń
  14. Pięknie Ci idzie z tym wieńcem - ja swój gdzieś upchnęłam i zapomniałam bo i czasu nie za wiele było, mam nadzieję kiedyś go skończyć :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Najważniejsze, że do przodu, a że nie za szybko... Moje róże mają teraz przerwę zimową. Widział kto, żeby zimą rosły?

    OdpowiedzUsuń
  16. Madziu, zima jest to i biało musi być. Taki czas - zatem nie zniechęcaj się i pruj z tą jemiołą. A potem pięknie wypierzesz i wieniec będzie jak z nut!
    Masz jakieś plany na te okrągłe koralikowe kwiatki? Chyba że to próbki przed bransoletką :)

    Ale i tak najbardziej to Wam zazdraszczam spotkania ....

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja to czekam na ten wieniec...
    Ja z kolei pochłonęłam Millenium - ale tą Lackberg też czytałam ze 3 tomy (nie po kolei) i też mi się podobały

    OdpowiedzUsuń
  18. Ania te cosie to są jakieś tam próbniki ale bransoletka mam nadzieję że też powstanie tego typu :)

    OdpowiedzUsuń