Dobrze, że miałam wcześniej zrobione i obrobione fotki bo dzisiaj to mam siłę jedynie na kilka słów i wklejenie fotki. Dopadło mnie takie choróbsko, że dogorywam w wyrku choć pozycja horyzontalna też nie jest najbardziej wygodną jak wszystko boli. Więc walam się to tu to tam nadrabiając telewizyjne zaległości. Wyszywanie też nie za bardzo idzie bo z nosa kapie a korki z chusteczki nie do końca się sprawdzają. Także … tak o mnie dopadło na wiosnę.
Poduszki uszyte kochanej szwagierce. Pomysł na nie miał kilka źródeł, otóż Ona lubi koty, ma kota więc poduszka z kotem, a że przy okazji chciałam wziąć udział w marcowym wyzwaniu na Patchworkowej Gwieździe więc tak oto się złożyło :). Do samego wyglądu poduszki zainspirowała mnie ta stworzona przez Julkę.
To tyle tytułem wstępu czas przedstawić poduszki :). Powstały z pasków, które przygotowywałam do mojej narzuty, ale nie wykorzystałam z powodu ich nadmiaru (ale lepiej mieć więcej niż mniej prawda?). W założeniu dwie poduszki miały być z kotem, ale to było pierwsze moje zetknięcie z aplikacją, wydaje mi się że nie do końca odpowiednio ją przymocowałam niestety, no ale człowiek się uczy (wydaje mi się że nie było potrzeby robić to tak gęstym i tak szerokim ściegiem). W każdym razie kosztowała mnie trochę nerwów, których postanowiłam sobie oszczędzić przy kolejnej podusi. A że Beata ma jednego Pana Kota więc nie jest jakiś sens :).
Bardzo mi się podoba pikowanie ozdobnymi ściegami, tak więc na tych poduszkach delektowałam się właśnie takimi pikowankami. Były to również pierwsze poduszki, które mają zakrytą ocieplinę warstwą materiału – wcześniej jakoś bałam się grubości szwów i jakieś miałam ogólne lęki – ale jak widać w żaden sposób nie ujmuje poduszkom dodatkowa warstwa.

Poduszki są już w Dojczlandzie i mam nadzieję, że od czasu do czasu poprawiają właścicielce humor.
Obiecywałam, że napiszę o Novej ale nie mam dzisiaj siły, także o tym następnym razem.
M.