Nadszedł czas gdy wszystkie wymówki przestały mieć rację bytu … . Postanowiłam, że ten weekend będzie czasem bez pracy zawodowej, przyszła stopka do pikowania, w dodatku z pomocą męża udało mi się ją założyć. No i tak oto chciałam czy nie chciałam trzeba było rozpocząć akcję finałową – poskramianie czerwonego potwora.
Przygód, zwłaszcza technicznych było kilka, no bo niestety tak to jest kiedy człowiek skazany jest na uczenie się na własnych błędach. Najpierw dwa przebiegi (bo pikowałam po szwach – więc przebieg to jeden szew) męczyłam się z wyłączonym dolnym transportem – bo gdzieś kiedyś obiło mi się o świadomość że przy pikowaniu powinno się go wyłączyć (tak tak teraz już wiem że jedynie przy pijanych trzmielach czy innych takich nieosiągalnych dla mnie na razie pikowankach). Te dwa przebiegi bez transportu dały mi popalić bo szew wychodził strasznie gęsty a poza tym dużo siły musiałam włożyć w to żeby potwora przesuwać i pilnować żeby swoim ciężarem nie uciekała spod igły. No ale potem jak już zajarzyłam że jednak dolny transport ułatwi sprawę, było trochę prościej choć mój nadgarstek zaczął krzyczeć że mu się pikowanie bardzo nie podoba. Cała dzisiejsza „zabawa” trwała 5 godzin i jestem prawie pewna, że jutro oprócz nadal panującej wielkiej satysfakcji będę miała równie duże zakwasy. No ale czego się nie robi … dla ukochanej i wymarzonej narzuty :).
Żeby nie zwariować przy każdym zeskoczeniu igły z planowanego przeze mnie toru jej drogi, założyłam na samym początku, że nie musi mi wyjść idealnie bo to jest pierwszy mój raz, że i tak uwielbiam tą narzutę bo jest moja i pierwsza i wymarzona i że nic ani nikt nie sprawi że będę się źle czuła w związku z tą pracą o!
Oczywiście od razu musiałam przymierzyć jak będzie wyglądało łoże z taką narzutą i jak mi na niej będzie hi hi. Tomi z pełnym poświęceniem ze swoim lękiem wysokości wdrapał się na parapet żeby większość mnie i narzuty objąć. (przy okazji wyszło że obiektyw jest brudny :()
Na jutro zostało przyszyć lamówkę czyli już czysta przyjemność w porównaniu do wszystkich katuszy (psychicznych i fizycznych) które miały miejsce do tej pory. Także w następnym wpisie zamelduję zakończenie misji pod kryptonimem „czerwony potwór”.
Na jutro zostało przyszyć lamówkę czyli już czysta przyjemność w porównaniu do wszystkich katuszy (psychicznych i fizycznych) które miały miejsce do tej pory. Także w następnym wpisie zamelduję zakończenie misji pod kryptonimem „czerwony potwór”.
M.
Fantastyczna misja, fantastyczna narzuta! Namęczyłaś się, ale efekt rewelacyjny! No i możesz być dumna z męża, który zdobył się na wielkie poświęcenie w tej misji :) Pozdrawiamy :)
OdpowiedzUsuńPiękna:)
OdpowiedzUsuńMadziula - niegodnam zamiatać Ci izby paradnej! Piękne cudo masz!
OdpowiedzUsuńjaja. Zrobiłaś TO :D
OdpowiedzUsuńWspaniałe czerwone!!!
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba. A już w szczególności, że z takim poświęceniem szyta!
Przepiękna narzuta!
Magda, przypomniało mi się, że mam do Ciebie sprawę niecierpiącą zwłoki i muszę na gwałt Ciebie odwiedzić :))))))))))
OdpowiedzUsuńwow!wow! jestem pod ogromnym wrażeniem!
OdpowiedzUsuńMagda, człowiek wyjedzie na tydzień a tu proszę jaki suprise :) Narzuta prezentuje się pięknie !!!! Gratuluję prawie finiszu :)
OdpowiedzUsuńNarzuta jest GENIALNA!! I do tego w moim ukochanym kolorze :)
OdpowiedzUsuńSuperaśna, jeszcze lamówka i będziesz na niej odpoczywać i leczyć nadgarstek. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziewczyny dziękuję. Muszę jeszcze dodać że poświęcenie mojego męża nie ograniczało się jedynie do wspinania się na wysokości, ale wspierał mnie na każdym kroku w przeróżnych czynnościach związanych z czerwonym potworem :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękna narzuta i w ulubionych przeze mnie kolorach!!!
OdpowiedzUsuńChylę czoło i bije brawo z zachwytu!
Jesteś niesamowitą Kobietą! Bardzo zdolną!
oj, było z czym walczyc! :)
OdpowiedzUsuńPotwór wyszedł wspaniały! Czoła swego chylę w pokorze i szacunku!
OdpowiedzUsuńMadziula - jesteś wielka!!
Cos wspanialego. Piekna narzuta.
OdpowiedzUsuńCudny ten potwór!!! Ja nawet lotem trzmiela nie mam odwagi spróbować z wyłaczonym transporterem! Naprawde podziwiam!!!
OdpowiedzUsuńNarzuta boska, cudowna i w ogóle i aaaaachhhh, a Ty wyglądasz na niej jak na tej urodzinowej pocztówce (z panienką w czerwonej sukienusi 'walającą' się po trawie). O jaaaaacieeee... Magda, dla mnie jesteś superhero!!!! I jestem z Ciebie przeogromnie dumna!
OdpowiedzUsuńO, kochana, toz to wyższa szkoła jazdy! Pieknie Ci wyszła, gratuluję.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, ze jednak nadgarstków zanadto nie nadwyrężyłaś:)))
OdpowiedzUsuńNarzuta warta wszystkich tych ochów i achów!!!
Gratulacje! Wypikowanie takiego kolosa to naprawdę coś wielkiego! Podziwiam szczerze.
OdpowiedzUsuńFantastyczna narzuta w fantastycznych kolorach!! Podziwiam Cię za ogrom pracy, jaką musiałaś włożyć w potworka:D
OdpowiedzUsuńNo to już, już lada moment Victoria!
OdpowiedzUsuń:-))))))))))))))))
gratulacje, jeszcze ostatni szlif lamówka i będzie gotowe!! piękna ta czerwień no i teraz już ni ma wymówek przed następnym olbrzymem hihi :) brawo!
OdpowiedzUsuńCuuudność!
OdpowiedzUsuń(choć nic z technicznego opisu nie zrozumiałam)
Kobieto, należą Ci się solidne brawa za ten mozoł wspaniały!
Czuj się laurem obrzucona...
nadgarstek ćwiczyć, nie zapominać!
Twarda z Ciebie Kobieta! Nie dałaś się bestii! Super wyszło :) Jeszcze lamówka... i się doczekasz odpoczynku!
OdpowiedzUsuńrewelacyjna narzuta, cudowny kolor... pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuń