Kto by pomyślał, że wolna sobota może być przy okazji tak miło pracowity. Aż się sama zdziwiłam, przeglądając zdjęcia, że tyle się dzisiaj wydarzyło : ). Głównym punktem dzisiejszego dnia było szycie – ale o tym chwilę potem …
Strasznie od kilku dni chodziło za mną pewne śniadanie, którego przepis znalazłam na jakimś blogu (ale kurde nie mogę na niego trafić – jak tylko będę miała na niego namiar to oczywiście podam źródło). A więc śniadanie bez pieczywa oczywiście na które składało się : jajko na twardo, paluszki krabowe (które pewnie nawet przy krabach nie leżały), cebula cukrowa, groszek z puszki, pieprz i sól, majonez (miałam dodać pomidorów suszonych ze słoika ale zapomniałam – następnym razem). To było przepyszne – polecam serdecznie.
Jak wspominałam dzisiaj był dzień pod hasłem – szycie eksperymentalne. Krew i pot się lały, na szczęście bez łez się obeszło uff. A palucha to sobie nożem moim obrotowym zacięłam – jejku jaki on ostry. No to postanowiłam że zainspirowana Marysi bloczkiem najpierw z godzinę liczyłam i rozrysowywałam moją wizję. Potem kolejną godzinę wycinałam te kawałki ze szmatek, a potem zszywałam, prasowałam i zszywałam i tak dalej. W sumie wszystko zajęło mi coś około 5 godzin. Krzysia zdalnie poinstruowała, żebym koniecznie przyszpilała ze sobą kawałki żeby się nie suwały – byłam zdziwiona że można przeszywać po szpileczkach i nic się z igłą nie dzieje hi hi ale rzeczywiście przynajmniej prosto się zszywa – w miarę oczywiście. Mimo iż miałam odliczony odstęp stopki, że tak powiem to i tak używałam powiedzmy uproszczonego PP czyli nakładałam papier z narysowaną linią po której mam jechać maszyną. Wyszło co wyszło, zachwycona nie jestem, ale za to kolejne doświadczenie mam za sobą. I już wiem na pewno że moje bloczki nie będą takie skomplikowane, bo coś czuję że jakbym musiała całą narzutę z takich uszyć, to szybko straciłabym cierpliwość i rzuciła ją w kąt, a szkoda by mi było takich ładnych szmatek. A właśnie przyszło kolejne boskie zamówienie materiałowe. Zobaczcie jakie piękne czerwienie i borda nabyłam drogą kupna, a do tego kilka innych szalenie kolorowych, nie wiem jeszcze do czego :).
Wracając do mojego bloczka – materiały nie sprzyjają błędom początkującej – widać od razu krzywizny a i błąd popełniłam zaprasowując niektóre szwy do środka (i przebijają) a nie na zewnątrz. Kurcze jeszcze chyba jutro jakiegoś pośredniego spróbuję zaprojektować miedzy tym prostym a tym ostatnim. A poza tym nie wiem jak się zabrać za wycinanie pasków, jak zaplanować te paski. Są na to jakieś sprytne patenty?? No i dzisiaj zaczęłam mnie ta odziedziczona maszyna wkurzać – ze sto razy musiałam wyjmować bębenek bo mi się ta górna nitka tam wplątywała – starość maszyny to nie radość ; ). Może bym kupiła sobie nową – jakie są fajne maszyny (jakimi szyjecie dziewczyny) ??
W tak zwanym między czasie zaleciała do mnie moja mała siostrzyczka na makijaż wieczorowy – bo na bal Walentynowy się wybrała. No to trzasnełyśmy szybciutko twarzyczkę i naprawdę fajnie wyszło i taki smołki fiolet : ). Ja jednak lubię te oczne malowanki, szkoda że nie umiem swoich oczu dobrze sfocić, bo przynajmniej by była częściej okazja do pokazywania moich pomysłów na oko. Ostatnio siłą powstrzymałam się od zakupu takiej palety kilkudziesięciu cieni na allegro, bo chomik ze mnie straszny a i tak wszystkich tych kosmetyków co mam nie jestem w stanie przerobić hi hi.
Strasznie od kilku dni chodziło za mną pewne śniadanie, którego przepis znalazłam na jakimś blogu (ale kurde nie mogę na niego trafić – jak tylko będę miała na niego namiar to oczywiście podam źródło). A więc śniadanie bez pieczywa oczywiście na które składało się : jajko na twardo, paluszki krabowe (które pewnie nawet przy krabach nie leżały), cebula cukrowa, groszek z puszki, pieprz i sól, majonez (miałam dodać pomidorów suszonych ze słoika ale zapomniałam – następnym razem). To było przepyszne – polecam serdecznie.
Jak wspominałam dzisiaj był dzień pod hasłem – szycie eksperymentalne. Krew i pot się lały, na szczęście bez łez się obeszło uff. A palucha to sobie nożem moim obrotowym zacięłam – jejku jaki on ostry. No to postanowiłam że zainspirowana Marysi bloczkiem najpierw z godzinę liczyłam i rozrysowywałam moją wizję. Potem kolejną godzinę wycinałam te kawałki ze szmatek, a potem zszywałam, prasowałam i zszywałam i tak dalej. W sumie wszystko zajęło mi coś około 5 godzin. Krzysia zdalnie poinstruowała, żebym koniecznie przyszpilała ze sobą kawałki żeby się nie suwały – byłam zdziwiona że można przeszywać po szpileczkach i nic się z igłą nie dzieje hi hi ale rzeczywiście przynajmniej prosto się zszywa – w miarę oczywiście. Mimo iż miałam odliczony odstęp stopki, że tak powiem to i tak używałam powiedzmy uproszczonego PP czyli nakładałam papier z narysowaną linią po której mam jechać maszyną. Wyszło co wyszło, zachwycona nie jestem, ale za to kolejne doświadczenie mam za sobą. I już wiem na pewno że moje bloczki nie będą takie skomplikowane, bo coś czuję że jakbym musiała całą narzutę z takich uszyć, to szybko straciłabym cierpliwość i rzuciła ją w kąt, a szkoda by mi było takich ładnych szmatek. A właśnie przyszło kolejne boskie zamówienie materiałowe. Zobaczcie jakie piękne czerwienie i borda nabyłam drogą kupna, a do tego kilka innych szalenie kolorowych, nie wiem jeszcze do czego :).
Wracając do mojego bloczka – materiały nie sprzyjają błędom początkującej – widać od razu krzywizny a i błąd popełniłam zaprasowując niektóre szwy do środka (i przebijają) a nie na zewnątrz. Kurcze jeszcze chyba jutro jakiegoś pośredniego spróbuję zaprojektować miedzy tym prostym a tym ostatnim. A poza tym nie wiem jak się zabrać za wycinanie pasków, jak zaplanować te paski. Są na to jakieś sprytne patenty?? No i dzisiaj zaczęłam mnie ta odziedziczona maszyna wkurzać – ze sto razy musiałam wyjmować bębenek bo mi się ta górna nitka tam wplątywała – starość maszyny to nie radość ; ). Może bym kupiła sobie nową – jakie są fajne maszyny (jakimi szyjecie dziewczyny) ??
W tak zwanym między czasie zaleciała do mnie moja mała siostrzyczka na makijaż wieczorowy – bo na bal Walentynowy się wybrała. No to trzasnełyśmy szybciutko twarzyczkę i naprawdę fajnie wyszło i taki smołki fiolet : ). Ja jednak lubię te oczne malowanki, szkoda że nie umiem swoich oczu dobrze sfocić, bo przynajmniej by była częściej okazja do pokazywania moich pomysłów na oko. Ostatnio siłą powstrzymałam się od zakupu takiej palety kilkudziesięciu cieni na allegro, bo chomik ze mnie straszny a i tak wszystkich tych kosmetyków co mam nie jestem w stanie przerobić hi hi.
M.
Na szyciu się nie znam, brzmi jakbyś na kolanach do Jasną Górę właśnie doszła: krew, pot, odciski, wycieńczenie.....
OdpowiedzUsuńAle oczy super! Szkoda że tak daleko Ci od stolnicy, to bym do Ciebie na okazję latała się malować, bo aj antytalencie jestem w tym temacie, a lubię ....
Po co Ci ten papier do zszywania ?? Trenuj proste ściegi bez papieru, o reszcie pogadamy w realu.
OdpowiedzUsuńMam wyrzuty sumienia, że ostatnie nasze spotkania było poświęcone moim zabawkom, powinnam była choć sprawdzić Twoją maszynę.
Podziwiam Twoje samozaparcie do szycia bloczków. Ja nie mam odwagi, żeby zacząć.
OdpowiedzUsuńMateriały kupiłaś takie, że aż mi dech z zazdrości odebrało!!
Jeśli chodzi o maszynę to ja mam Łucznika Zofia 2015.
Jest zwykła, bez wynalazków. Ale na takie zabawy jak ja "uprawiam" spokojnie wystarcza.
Są oczywiście maszyny takie, że echhh:
http://www.eti.com.pl/?q=item&id=361
http://www.ceneo.pl/1100587s
Ale to raczej poza moim zasięgiem ;-)
Sprawdź w swojej maszynie, czy nie trzeba by jej po prostu przeczyścić.
Albo może źle zamocowałaś bębenek w chywtaczu?
Ania - no daleko do tej stolicy z deka daleko ... a chętnie bym pomazała oczy przy okazji
OdpowiedzUsuńKrzysia - bo ja mam mniej stresu jak z kartką, a i tak czytałaś krew, pot - więc po co jeszcze łzy by dokładać hihi
Ata - dziękuję za maszyny - wprawdzie boję się otwierać te linki bo szał zakupowy może nie zostać opanowany ale dobrze wiedzieć :) Z tym przeczyszczeniem to moze i tak tylko ze ja nie umiem, a bębenek raczej dobrze zamocowany tam o coś się po prostu nitka zaczepia i nie wiem czy to wada czy co :(
oo- takie wykorzystania surimi nie znałam, muszę koniecznie spróbować :))
OdpowiedzUsuńTo Twoja siostra na zdjęciach? Podobne jesteście - chyba(lol)
Krzysia ma rację- zostaw ten papier w spokoju.
Szycie to dla mnie wyższa szkoła jazdy! Więc podziwiam i zachęcam do dalszej pracy:) A co powstanie z tych czerwieni?:)
OdpowiedzUsuńlucille - tak tak suostra generalnie jest podobna do mnie - tak mówią obserwatorzy - choć ona ma ciemne włosy a ja jasne.
OdpowiedzUsuńJa nie wiem dlaczego wy mi każecie nie robić z tym papierem a to takie wygodne hihi
Ania z czerwieni i borda ma powstać narzuta na łóżko sypialniane, dlatego gromadzę takowe i apeluję do wszystkich którzy nie lubią tych kolorów do oddania mi ich hihi
Smakowite śniadanko musiało być.
OdpowiedzUsuńMam pytanie odnośnie tych szpilek. Jak je wbijasz, że nie przeszkadzają w szyciu?
Pozdrawiam.
Imoen - ano własnie też się zastanawiałam jak to w praktyce wygląda i wbijam je prostopadle do ściegu i igła po prostu się z nich ześlizguje w trakcie szycia i nic się nie dzieje - jedziemy dalej :)
OdpowiedzUsuńMagda, pierwsze koty za płoty, najważniejsze to próbować i nie zniechęcać się. Piszesz ze górna nitka się plącze- może spróbuj wyregulować jej naprężenie, może też czasem pomóc wymiana igły. No ale to wszystko przypuszczenia, dobrze by było, żeby ktoś fachowym okiem spojrzał na nią... znaczy się na maszynę;) Oczka śliczne, nie wiedziałam że masz takie talenty, zgłaszam się chętnie w roli modela, jak mi zrobisz makijaż odejmujący lat;))))
OdpowiedzUsuńA materiały gdzie kupujesz, chętnie przyłączę się do kolejnego zamówienia, jak mi coś wpadnie w oko:)
Jolu do tej pory kupowałam tu: http://www.robinspatchwork.eu/start
OdpowiedzUsuńhttp://www.jednoiglec.pl/
jeszcze nie mam odwagi i karty kredytowej żeby zamawiać w stanach na przykład ehh
tu Migdalowa ktora jak sie napatrzyla to zglodniala:)....i oczy nacieszyla...a ja jestem muzykiem ..ino nie kompozytorem...estem skrzypaczka i zajmuje sie muzyka dawna -ot tak poprostu:)
OdpowiedzUsuńDobrej Nocy
Makijaż był BOSKI !! Dziękuję raz jeszcze ... teraz zna mnie pół blogowego świata :)
OdpowiedzUsuńPs. Kolejna osoba która mówi że jesteśmy do siebie bardzo podobne :)
Bardzo mi milo, ze Cie zainspirowalam. Masz racje, ze kratki nie sa dobre do rozpoczynania zabawy z patchworkiem, kazda, nawet najmniejsza krzywizne na nich widac. Podziwiam Cie, ze zaczelas od tak skomplikowanego wzoru. Ja czesto uzywam papieru gdy robie pp, dla poczatkujacych takich jak ja to bardzo pomaga. Polecam na poczatek posciagac sobie pare gotowych wzorow na bloki z internetu.
OdpowiedzUsuńCo do maszyny to ja mam taka najprostsza, nie markowa kupiona kiedys w Aldi. Dziala dobrze, ale zadna to rewelacja. Marzy mi sie oczywiscie bardziej wypasiony sprzet, ale to przyszlosc.
Piekne materialy kupilas! Ja jeszcze do tej pory nie odwazylam sie na zakup internetowy.