Tak tak koty i myszy poszły w kąt z którego piszczą i miałczą namiętnie (odnośnie kotów zachęcam poczytanie kociej listy na blogu u Naili), a ja wyszywam – wolno to wolno – ale do przodu – makową fairy. We wzorze zakochałam się oglądając postępy hafciarskie Kasi. Sprezentowała mi wzór no i nie mógł przecież leżeć i czekać. Tym bardziej, że kolorystycznie idealnie będzie mi pasował do łazienki, a po 6 latach trzeba trochę look odmłodzić. Na razie mam jedynie skromny jeden kwiatek i dużymi krokami zmierzam ku nogom fairy.
Na stronie Marty (jak się okazało mojej Ziomaki) pojawił się swojego czasu link do sklepu z puzzlami. A że mój mąż od jakiegoś dłuższego czasu choruje na duuuużżżee puzzle to rozejrzałam się i zaszalałam i kupiliśmy 2 sztuki – dla męża Bitwe o Algier – 9000 kawałków, a dla mnie reprodukcja obrazu J. Wall – Angel of Earth. W związku z tym iż wielkość naszego mieszkania nie pozwala na układanie od razu całości – nawet pod dywanem – więc zaczęliśmy od lewej strony (na szczęście lewa i prawa połówki były podzielone na worki). Mój wkład na razie to segregowanie na jasne i ciemne kawałki – więc nie za wielki wyczyn – one mnie przerażają na razie :).
Oprócz miłości od pierwszego wejrzenia do makowej fairy, zakochałam się też ostatnio w Larssonie. Stieg Laesson to autor trylogii kryminalnej osadzonej w Szwecji, czasy obecne. Autor niestety nie dożuł wielkiego sukcesu swoich książek, mimo iż miał chyba coś lekko ponad trzydzieści lat. Co mnie uwiodło? Otóż po pierwsze bardzo dobrze się czyta, a poza tym to że to nie Ameryka (jak zwykle w czytanych do tej pory kryminałach) a Szwecja – inna kultura inna społeczność. Poza tym to co najpierw trochę mnie wkurzało a teraz po przeczytaniu pierwszej części widzę to jako wielką zaletę pozwalającą naprawdę wczuć się w klimat - mówię tu o opisach, rozległych prezentacjach bohaterów i sytuacji pobocznych. Język zastosowany przez autora sprawia iż przechodzenie przez opisy nie jest bolesne. No może jedynie powoduje to iż książki trylogii mają grupo ponad 600 stron i ciężko się taką książkę trzyma hi hi. Polecam serdecznie bardzo fajny czas relaksu i ciężko się oderwać od tej pierwszej części. Jestem na etapie drugiej pewnie za jakiś czas też o niej wspomnę.
Na stronie Marty (jak się okazało mojej Ziomaki) pojawił się swojego czasu link do sklepu z puzzlami. A że mój mąż od jakiegoś dłuższego czasu choruje na duuuużżżee puzzle to rozejrzałam się i zaszalałam i kupiliśmy 2 sztuki – dla męża Bitwe o Algier – 9000 kawałków, a dla mnie reprodukcja obrazu J. Wall – Angel of Earth. W związku z tym iż wielkość naszego mieszkania nie pozwala na układanie od razu całości – nawet pod dywanem – więc zaczęliśmy od lewej strony (na szczęście lewa i prawa połówki były podzielone na worki). Mój wkład na razie to segregowanie na jasne i ciemne kawałki – więc nie za wielki wyczyn – one mnie przerażają na razie :).
Oprócz miłości od pierwszego wejrzenia do makowej fairy, zakochałam się też ostatnio w Larssonie. Stieg Laesson to autor trylogii kryminalnej osadzonej w Szwecji, czasy obecne. Autor niestety nie dożuł wielkiego sukcesu swoich książek, mimo iż miał chyba coś lekko ponad trzydzieści lat. Co mnie uwiodło? Otóż po pierwsze bardzo dobrze się czyta, a poza tym to że to nie Ameryka (jak zwykle w czytanych do tej pory kryminałach) a Szwecja – inna kultura inna społeczność. Poza tym to co najpierw trochę mnie wkurzało a teraz po przeczytaniu pierwszej części widzę to jako wielką zaletę pozwalającą naprawdę wczuć się w klimat - mówię tu o opisach, rozległych prezentacjach bohaterów i sytuacji pobocznych. Język zastosowany przez autora sprawia iż przechodzenie przez opisy nie jest bolesne. No może jedynie powoduje to iż książki trylogii mają grupo ponad 600 stron i ciężko się taką książkę trzyma hi hi. Polecam serdecznie bardzo fajny czas relaksu i ciężko się oderwać od tej pierwszej części. Jestem na etapie drugiej pewnie za jakiś czas też o niej wspomnę.
A na koniec informacja dla scrabowiczek. Namierzyłam wczoraj w Rossmanie fajną przecenioną rzecz – zestaw stempelków i dwa tusze – z 16,99 na 4,99 więc myślę że warto zapolować.
M.
Haft przepięknie się zapowiada! Duuużo cierpliwości życzę przy "układance"... :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Madziula za komentarz pod ostatnim postem. Ja to jeszcze myślałam o tej zielonej kamienicy na Rocha. Tam jest przecież papierniczy na górze.
OdpowiedzUsuńPoczyniłam już odpowiedni telefon do koleżanki, a dziś przy okazji tam będzie. Może tam znajdzie to co potrzebuję ;o)
Ostatnio się zastanawiałam kiedy będziesz wyszywać wróżkę, i już miałam nawet pisać- a tu masz już tyle dziubnęłaś- super.
A będziesz może przy okazji kiedy przy Rossmanie, bo ja bym się uśmiechnęła na te stempelki, gdyby jeszcze były- 5 złotych to mi nie szkoda hihihi.
Flowerki zazdroszczę Ci szczerze, bo już daaaawno temu myślałam o tej serii i skończyło się właśnie na myśleniu.
OdpowiedzUsuńPuzzle - o matulu! Tyle kawałeczków! Robota na całe tygodnie!
A książki mam. Wszystkie trzy. Dziecko me przeczytało i również poleca. Może się i zabiorę...
kocham maki,pieknie wychodzi ci ten haft,taka ksiazke to chyba tylko lezac na brzuchu mozna czytac :)
OdpowiedzUsuńWcale się nie dziwię że zakochałaś się w makowej panience, śliczna jest!
OdpowiedzUsuńO Larssonie też słyszałam i to w samych pozytywach. Szczęśliwcy, którzy mogą "go" poczytać.
OdpowiedzUsuńserdeczności
Haft makowy będzie piękny w całości, bo jest też piękny w takim niewielkim kawałku! Hehehe.. uśmiałam się z tych worów z puzzlami. To jest w ogóle wykonywalne, ułożenie takiej ilości drobiazgu w całość? Mówię o puzzlach, nie krzyżykach na kanwie ;) Bo krzyżyki to się da :))
OdpowiedzUsuńCo do puzzli ja cały czas mam wątpliwości czy jest to realne - mój małżonek ma zapał na razie więc niech się bawi - a że cierpliwość będzie potrzebna wielka to inna sprawa - ja nawet do nich na razie nie podchodzę po kilkaset kawałków w tym samym kolorze nic nie przedstawiających oprócz tego że to podobno niebo - obezwładnia mnie i onieśmiela :)
OdpowiedzUsuńRównież wyszywałam Flower Fairies i wiem, że naprawdę warto... :) Miłego wyszywania!
OdpowiedzUsuńZamiast dywanu będziesz miała puzzle ;) zazdroszczę takiego szaleństwa, u mnie nie byłoby to możliwe, ma być wszystko poukładane na swoim miejscu :( każda jednak męża wybiera sobie sama :))))
OdpowiedzUsuńMakowa panienka piękna i dobrze, że ją haftujesz, zamiast kotów, tulipanów.... przynajmniej wiem, że nie tylko mi to się zdarza :))))
Przepiękne prace, a needlepoint od jakiegoś czasu bardzo mnie ciekawi. Zauważyłam u Ciebie różne ściegi w needlepoincie. Może jakiś tutorial do nich zapodasz - ciężko w necie coś znaleźć? Na youtube tylko podstawy.
OdpowiedzUsuńS. Larrson dożył 50-tki ;-) i rzeczywiście szkoda, że nie wiedział jak wielką popularnością będzie się cieszyć jego trylogia.
Na okładce coś o trzydziestce było napisane - no ale może i tak - taki mały błąd merytoryczny :)
OdpowiedzUsuńCo do tutoriali to pomyślę nad tym oczywiście :)