Natchnął mnie do rozpoczęcia eksperymentu tan wpis. Autorka wylicza w nim godziny, które poświęciła na uszycie jednej patchworkowej narzuty. Moim zdaniem Jej wyliczenia są zaniżone, a dokładnie w moim przypadku wygląda to inaczej - a dokładnie więcej godzin mi to zajmuje - przynajmniej tak mi się wydaje. I dlatego zaczynam akcję pod kryptonimem PATCHGODZINA.
I tak zaczynamy od uprania tkanin. Pierze pralka więc tego nie liczę. Czas wrzucania prania i wieszania to około 10 min. Po lekkim przeschnięciu należy materiały wyprasować, bo w moim przypadku kiedy są wilgotne o wiele łatwiej się rozprasowuje. I ta czynność zajęła mi 2h 40 min.
Dlaczego tak dużo? Ponieważ oprócz samego prasowania materiał trzeba pozbawić nitek i farfocli, które tworzą się w czasie prania na brzegach tkanin. Nie wiem jak to jest, ale im dłużej prasowałam tym żelazko było cięższe ... mhhh jakieś nieznane mi prawo fizyki chyba hihi.
Także już mogę zacząć kroić, choć zanim będę to czynić to jeszcze nie ma projektu więc jutro pewnie rysowanie z kalkulatorem w ręku.
M.
suma: 2.40 + 0.10 = 2h 50 min
Na patchworkach sie nie znam, wiec moze idiotycznie zapytam, ale po co pierzesz materialy przed rozpoczeciem pracy???
OdpowiedzUsuńFajny pomysł! Czasem nie zdajemy sobie sprawy, ile czasu zająć może taki projekt. Na patchworku zupełnie się nie znam, ale domyślam się, jakie to pracochłonne.
OdpowiedzUsuńP.S. Co zapisuję w zeszyciku - odpowiedziałam w komentarzu u mnie, bo po Tobie zapytały o to kolejne osoby :) W skrócie - daty premier nowych odcinków w USA :)
piegucha - tkaniny się pierze po pierwsze, żeby się sprały bo większość materiałów bawełnianych ma tendencję do kurczenia się w czasie pierwszego prania - a jak sobie wyobrażasz nie byłoby to pożądane przy już gotowej narzucie. Po drugie żeby sobie kolor puściły jak mają to uczynić (czerwone strasznie farbują na przykład), przy niebieskich jedynie odrobinę woda była zabarwiona. Ot i cała prawda o praniu nowej tkaniny wyszła.
OdpowiedzUsuńAsia - tak wiem przeczytałam odpowiedź dotyczącą notesiku. Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńJa przed dekatyzowaniem obrzucam zygzakiem (luźnym, wykorzystując resztki nici, kolor obojętny). Odpada strzępienie się i późniejsze obcinanie farfocli. Przy szczególnie pięknych, cennych kawałeczkach ma to naprawdę znaczenie. Polecam :)
OdpowiedzUsuńDrogi anonimowy dziękuję za dobrą radę :)
OdpowiedzUsuńO matko, samo prasowanie mnie przeraża :) a to dopiero początek... Chyba się nie nadaje do szycia niestety :(.
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam prasować i w pewnym sensie strasznie mi sie podobają takie pracy - tylko czasu mi póki co na zrobienie czegoś podobnego brakuje :)
OdpowiedzUsuńMasakra:( To az tak mi sie patchworki nie podobaja:P Wole juz moje xxx, ich przynajmniej nie musze prac:D
OdpowiedzUsuńA te szmaty to się same kupiły? Bo ja to jeszcze sama muszę poświęcić czas na zakupy! :>
OdpowiedzUsuńOj, to chyba będzie bardzo pracowite i mozolne wyliczanie. Trzymam kciuki! ;-)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem końcowego rachunku:) bo tak licząc wyjdzie, że taki patchwork jest bezcenny i nikt go nie kupi:( Licz, licz bo prawdą jest fakt, że nikt nie zdaje sobie sprawy ile czasu na uszycie potrzeba, zresztą samo szycie to chyba tylko połowa tego czasu, bo resztę pochłaniają czynności towarzyszące szyciu:(
OdpowiedzUsuńale ja nie liczę żeby potem wycenić bo ja sprzedażą raczej zajmować się nie będę. Chcę po prostu wiedzieć jak się ma godzinowo szycie :)
Usuń