Jak nie ma to nie ma, ale jak już się pojawi to bez tego żyć ciężko … Tajemniczo brzmi, ale pewnie każdy z nas mógłby to zdanie odnieść do kilku uproszczaczy życia czy przydasi, z którymi spotykamy się w swoim zakupowym szaleństwie. Za rekomendacją Yenulki i z jej pomocą stałam się posiadaczką stojaka/stelażu do ram i innych takich jak się okazało.
Wyszywanie Novej już nie było przyjemne, ponieważ duża rama była bardzo niewygodna w trzymaniu a wyszywanie bez oparcia pleców było możliwe na krótką chwilkę (nawet niecały kwadracik). Tak więc odleżała dobre kilka tygodni zanim nie zdecydowałam się na stojak. Nie jest on tym wymarzonym, bo wymarzony kosztuje około 300 dolców. Sprawdza się bez przeróbek, o których Agnieszka wspominała u siebie.
Dzisiaj już kilka kwadracików w Novej przybyło, a przybywające kwadraciki można obserwować na bocznym pasku (pomysł ściągnięty od Yenulki). Ze stojakiem wyszywa się znacznie przyjemniej i chętniej stanowczo.
Nowy zakup przydał się też jak się okazało do podtrzymywania magnetycznej podkładki, na której trzymam wzory krzyżykowe. Do tej pory trzymałam tą podkładkę opierając ją o zgięte kolana. Niestety niezbyt to było dobre dla moich kończyn, kolana bolały coraz częściej. Dlatego z wielką radością odkryłam, że stojak da się wykorzystać również do wyszywanek :). Także wieniec też poszedł do przodu – co widać na bocznej palecie i pewnie pokażę go w kolejnym poście.
W między czasie szyję oczywiście i jestem przeszczęśliwa ponieważ góra zielonego pledu jest gotowa juhuuuuuu. Niestety jest większa niż koc, mam ją naszyć – ale to nic jakoś sobie z tym poradzę – w końcu posiadam nożyczki :). Dzisiaj tylko jedno zdjęcie, kiedyś na pewno będzie więcej.
Chciałam dodać, że za patchworkiem dzielnie stoi mój mężuś.
Chciałam dodać, że za patchworkiem dzielnie stoi mój mężuś.
Aaaaaa chciałam się jeszcze podzielić pewnym doświadczeniem. Otóż, pewnie jak i wszystkim szyjącym patchworki, serce staje kiedy trzeba coś co się uszyło z kolorowych szmatek wyprać. Bo niby się dekatyzowało, niby nie powinno pofarbować ale … stresie jest. Na zagranicznych blogach podejrzałam kiedyś, że dziewczyny używają absorbentem do prania. Ja robiąc niemieckie zakupy na allegro natknęłam się na coś takiego.
Wprawdzie nie są to jednorazowe chusteczki, jakich szukałam, a mały bawełniany ręczniczek, ale cóż aby działał. Przed używaniem na patchworkach postanowiłam przetestować owy ręcznik w ekstremalnym jak dla mnie praniu – uprałam pościel czarną, czerwoną i żółtą, plus kolorowa bielizna – wszystko razem – wyszłam z założenia, że najwyżej będę miała pościel w innych kolorach niż do tej pory – a co :). Wrzuciłam absorbujący ręczniczek razem i …. szok – ręcznik kolorowy jak widać, a pranie w swoich starych kolorach – więc działa! To dopiero pierwsze pranie ale już z pewną dozą nieśmiałości polecam.
Wprawdzie nie są to jednorazowe chusteczki, jakich szukałam, a mały bawełniany ręczniczek, ale cóż aby działał. Przed używaniem na patchworkach postanowiłam przetestować owy ręcznik w ekstremalnym jak dla mnie praniu – uprałam pościel czarną, czerwoną i żółtą, plus kolorowa bielizna – wszystko razem – wyszłam z założenia, że najwyżej będę miała pościel w innych kolorach niż do tej pory – a co :). Wrzuciłam absorbujący ręczniczek razem i …. szok – ręcznik kolorowy jak widać, a pranie w swoich starych kolorach – więc działa! To dopiero pierwsze pranie ale już z pewną dozą nieśmiałości polecam.
M.
Masz rację, często nawet nie zdajemy sobie sprawy, że są rzeczy bez których żyć się nie da, ale o tym przekonujemy się dopiero po ich nabyciu :)))
OdpowiedzUsuńStojaczek świetny, absorber też, ale nie umywają się do tego co prezentujesz na zdjęciu nr 3. To się rozszyłaś !!!
Piekny patchwork!!! I jaki olbrzymi!!!
OdpowiedzUsuńW Lidlu podobno sa takie chusteczki jednorazowe do prania:)
Przepraszam, to nie w Lidlu a w Rossmanie!
OdpowiedzUsuńMagda, cieszę się że jesteś zadowolona, to najważniejsze :)
OdpowiedzUsuńNarzuta cud miód orzeszki, lecisz jak burza z tym szyciem :)
Aleś się rozbujała Madziula! :))) Gratuluję :) Wykorzystaj ten wolny wakacyjny czas maxa!
OdpowiedzUsuńNo właśnie Magda, chyba całe dnie przy maszynie siedziałaś;))) Narzuta extra - podziwiam Twoją determinację:)))
OdpowiedzUsuńNo to już rozumiem, gdzie na tak długo zniknęłaś! Pracusiu! Piękności tworzysz!
OdpowiedzUsuńMadziu lecisz jak burza - nie tylko z wyszywaniem ale i patchworkiem.
OdpowiedzUsuńJestem zauroczona absolutnie wieńcem i wytforem wierzchnim. Tylko co tu mi z nożyczkami wyskakujesz przy dziele zielonym?? Sumienia nie masz???
Cudny ten zielony quilt! ja tez kupuję jednorazowe chusteczki w rossmanie- nie wiem jak się sprawdzają bo dałam w prezencie razem z narzutą ale podpytam obdarowanych czy już prali :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, czytam komentarze i tylko Anią wstrząsnął pomysł z nożyczkami. Mnie zatkało ale już odetkało. Nożyczki zostaw w spokoju, koc czymś obszyj, doszyj, niby tak miało być. Niech Cię ręka boska broni przed zmniejszaniem patchworku. Jest niesamowity. Poza tym boki masz w stosunku 5 do 7, to niczym format A4, idealne proporcje zgodne z naszą psychiką :-)
OdpowiedzUsuńNie tnij!
Buziaki!
Stojak na pewny praktyczny, mam nadzieję, że u mnie kiedyś też się taki pojawi:)))
OdpowiedzUsuńDołączam się do projektu obrony quiltu przed nożyczkami:D Prawdziwe, zielone cudeńko!!
Może da się do patchworku dać dwa koce, jeden zielony, drugi fioletowy, połowa w jednym kolorze , druga w drugim :)
OdpowiedzUsuńStojak jest świetny, do wyszywania i jako trzecia ręka ... tak się zastanawiam, czy jako stojak pod książkę by działał... :D
Zawiadomienie do frakcji "precz z nożyczkami przy zielonym quilcie" -> kupiłam fioletowy koc wystarczająco duży - juhuuuu. Nie będę więc cięła i harmonia wszelaka zostanie zachowana ufff
OdpowiedzUsuńNo :-)))
OdpowiedzUsuńświetny patchwork, moje ostatnio ulubione kolory, chusteczki? nawet o tym nie słyszałam wielkie dzięki za naukę, a deska rewelacyjna, wyobrażam sobie jak pomocna, ułatwiająca i uprzyjemniająca pracę:) fajnie, że masz coś takiego:)
OdpowiedzUsuńo kurcze, muszę mamie kupić takie ściereczki
OdpowiedzUsuń"poczwarka" wyszla ci calkiem pokazna ,nie wiem czy mialabym tyle cierpliwosci zeby ja uszyc :)a co ty kobito widziesz w wyszywaniu w tych ciemnosciach egipskich ;) ;) ;)
OdpowiedzUsuńJa wszystko w ciemnościach widzę bo to tylko do zdjęcia taki kąt wybrany żeby nie było błysków. Moja lampka to podstawa i daje mi jasną jasność :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za doping niezastąpiony :)
Wszystkie wynalazki należy wykorzystywać. Cieszy mnie, że masz pomocnika do Novej. Strasznie ten wzór mi się podoba i śledzę z uwagą jak Ci idzie!
OdpowiedzUsuń