15 września 2010

… było sobie planowanie …

Tak to jest właśnie z planami i robieniem sześciokątów w czasie rady … zachorowałam i na zwolnieniu wylądowałam, co nie oznacza oczywiście że to dla mnie wielki żal że nie było mnie tam (hi hi jakieś dzikie rymy wychodzą), jednak w związku z chorobą trochę stanęłam z sześcianami. Ale muszę Wam powiedzieć, że przeżyłam w ostatnim tygodniu tak dużo radości z powodu tych sześciankiów, że … aż nadal gęba mi się śmieje. Otóż dziewczyny zaoferowały materiały na setki tych moich sześcianów. Jola była tak szybka że spakowane ponad 160 różnych szmatek miałam w ciągu dwóch dni u siebie na kanapie. To był szok!!

Druga Jola i Basia przyniosły mi na mini zlot czarownic też masę szmatek, a u Krzysi napadłam z nożyczkami na Jej zbiory i tak oto kolejne jakieś pewnie dwie setki szmatek się nazbierało. Z wielką przyjemnością cięłam, prasowałam, krochmaliłam te kawałeczki delektując się przy okazji ferią barw i różnorodnością wzorów. A w dodatku Beata obiecała przejrzeć szafy i podesłać mi jeszcze jedną partię – juhu!!!!!!! DZIĘKUJĘ WAM KOCHANE KOBIETY!!

Nie wiem jak Wy ale ja mam manię czytania, przeglądania blogów wszelakich. Jest to tak wciągające, że czasami wcina mi na tym zajęciu kilka dobrych godzin, nie wiadomo kiedy i jak! Obiecuję sobie, że muszę reglamentować czas w sieci bo to marnotrawstwo jednak w momencie, kiedy mam tyle zaczętych prac i takie plany robótkowe. Staram się jak mogę najpierw robić rzeczy które zrobić chcę lub muszę a potem siadać do surfowania, różnie wychodzi no ale nie od razu Rzym zbudowano prawda?
No i śmigając tak po blogach zbieram różne inspiracje, jak każdy z nas zapewne, i kiedy trafiłam na te sówki, a zeszło się to w czasie z nabyciem sporej ilości suszu lawendowego, postanowiłam, że sówki staną się strażnikami lawendy :).

Zeszło mi trochę czasu od zszycia materiału do przyszycia ostatnich koralików, ale w końcu dzisiaj zawzięłam się i zrobiłam. Wybierając poszczególne materiały miałam konkretną przyszłą właścicielkę sówek w oczach (mam nadzieję że będą zadowolone).

Na koniec trochę więcej o niedzielnym zlocie czarownic. Spotkanie małe, niezobowiązujące mające na celu pokazanie Joli jak się maluje nitki (najbardziej lubię nazywać tą czynność „paćkaniem”). Oczywiście jak to zwykle bywa na takich babskich spotkaniach, gadania było masę, wymieniania się opiniami i sposobami robienia tego i owego. Paćkanie też było jak najbardziej i można jego efekty zobaczyć na zdjęciu. Dominującym kolorem był niebieski i turkusowy bo to ulubione kolory uczennicy farbowania. Ja zrealizowałam swoją wizję połączenia fuksji fioletu i turkusu – na mokro wyglądały imponująco (można wyłowić je na fotce) podobno jak wyschły (doniesienia Krzysi) też wyglądają cudnie, już się nie mogę doczekać zobaczenia wysuszonych na żywo.

Mam jeszcze kilka pomysłów na zestawienia kolorów i zapewne kiedyś uda mi się je zrealizować bardziej lub mniej dokładnie.

M.

16 komentarzy:

  1. Jakie fajne te sówki.
    A z tych sześcianów to ma powstac narzuta? I każdy inny?
    Pozdrawiam
    Makneta

    OdpowiedzUsuń
  2. Manketa raczej makatka wielkości około metr na metr i prawie każdy inny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A jakiej wielkosci są te szmatki na sześciany?
    Może ja u siebie też cos wyszukam...może tego dużo nie jest, ale zawsze by się coś znalazło ;)
    I co to za tkaniny powinny być?
    To w kwestii pytaniowej.
    Sówki są boskie...i nei wiem czy sama ich nie popełnię, bo lawendy też mam dość sporo i zastanawiam się co znią zrobić :)
    A niteczki...marzenie...mnie coś ostatnio nie wychodza :(
    Chyba nie potrafię łączyć kolorków:(

    OdpowiedzUsuń
  4. jejku ale kolorowy ten twój post kolorów co nie miara :-D ,aleś dostała kawałków ja cie a te nici pokolorowane tylko brać się za przerabianie ich na coś .Sówki już znam ale jeszcze nie szyłam ,dzięki za link :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudne te sowy! I pomysł z lawendą genialny! Już wiem gdzie upchnę cały ten wysuszony kram!

    Co do zlotu czarownic - tradycyjnie zazdroszczę i już :-)

    A jesli chodzi o zwolnienie - to tego też zazdroszczę! Ale choroby zdecydowanie NIE!
    Zdrowia Ci życzę Madziu!

    OdpowiedzUsuń
  6. Kinia kawałki z których robię sześciokąty to 5,5 na 6,5 cm, a materiały to bawełna patchworkowa :)

    OdpowiedzUsuń
  7. lubie te Twoje patchworkowe i nie tylko wytworki.Sowki bardzo fajne, to fakt ze chodzenie po blogach kosztuje sporo czasu, ale gdybysmy nie chodzili, chodzil by ktos do nas?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Spotkanie było bardzo sympatyczne, choć przez to mniej wydajne farbiarsko ;) liczyłam, że więcej nitek pomaziamy.

    Sówki urocze i sporo ich naprodukowałaś !!!

    Biegnę zaraz do moich zapasów sprawdzić co tam powycinałaś ;))))

    OdpowiedzUsuń
  9. Magda, miała być autoryzacja zdjęć :]]]]
    Zdrówka życzę!!!
    Fajny pomysł z sówkami, też mam "maleńki" zapasik lawendy;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Madzia! Zdrowiej i szyj te "sześciany" ;)
    Fajne spotkanie i świetne sowy!

    OdpowiedzUsuń
  11. Sówki rewelka, spotkania zazdraszczam - choć oczywiście pozytywnie i cieszę się że już za tydzień Was obejrzę i przytulę osobiście!

    Dobrze jest TU wrócić po urlopie do Ciebie Madziu :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Aaaa! To ja Twój blog zostawiam na koniec do czytania jako wisienkę na torcie, a na większości innych czytam o tych sówkach i czytam, że rozpętałaś wręcz na nie modę.. :)

    Makatka szykuje się przekolorowa, jak wszystko co u Ciebie :) Buziaki!

    A! Udało mi się zrobić sobotę wolną, więc będę z Wami od początku do końca! Jak ja się cieszę!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. No proszę nawet nie wiedziałam że modę zaczęłam - ale to fajne :)
    A z tymi kolorami u mnie - jakoś trzeba obniżony nastrój podnieść ...
    Super że będziesz :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Sówki są rzeczywiście świetne i nie tylko ładnie wyglądają, ale też i ślicznie pachną lawendą. Jestem szczęśliwym posiadacze dwóch z nich :)

    OdpowiedzUsuń