Kiedy dziewczyny na grupie koralikowej zaczęły dyskutować o krośnie koralikowym, gdzieś z tyłu głowy odgrzebywać się zaczęła chęć posiadania tego ustrojstwa. Wraz z rozwojem dyskusji w sieci ja coraz bardziej chciałam to mieć, a kiedy jedna z internetowych koleżanek pokazała dzieło rąk swojego mężczyzny, który skonstruował bardzo małym kosztem domowe krosno - już byłam pewna że mój mąż nie gorszy też mi zrobi (on jeszcze o tym nie wiedział ;). Od wydania dyspozycji zakupu do rozpoczęcia prac fizycznych nad krosnem kilka dni minęło - bo wiecie jak jest mocy urzędowej musiało nabrać ... Pierwsze próby konstrukcyjne skończyły się fiaskiem bo zaczęło drewno pękać, ale szybko zmieniliśmy technologię wytwórczą i już poszło. I powstało bardziej lub mniej fachowe koralikowe krosno.
Wygrzebałam gdzieś w przestworzach Pinterestu wzór który mogłabym spróbować trzasnąć, naciągnęłam nitki - używałam nici do szycia skór. Pierwszy naciąg nie był zbyt dobry więc trzeba było odciąć i naciągnąć raz jeszcze.
Nadszedł czas próby, a konkretnie po raz kolejny utwierdziłam się w przekonaniu, że robótkowanie uczy pokory, bo jak inaczej nazwać 45 minut walczenia z pierwszym rzędem i niepowodzenie, którym się ta próba skończyła. Następnego dnia z nowymi siłami i nowymi instrukcjami podjęłam wyzwanie raz kolejny.
Tym razem się udało - juhuuu i zaczęło się żonglowanie koralikami i krosnem - bo musicie wiedzieć, że ja robótkuje na kanapie więc niestety nie jest to najwygodniejsze miejsce do tkania. Pewnie dlatego jeszcze jedną, dwie pracę zrobię i puszczę krosno w ludzi, żeby też spróbowali.
Pod koniec tkania już wiedziałam, że będzie to moja zakładka, bo jeszcze nie te kolory co bym do końca chciała (trzeba nabyć kolejne koraliki) i jeszcze nie ta jakość, a nade wszystko jak się okazało już po zdjęciu z krosna, nie za bardzo mi wychodziło zakańczanie więc szybki pomysł związania frędzelków na zakładkę jest w sam raz.
Niestety nie jest idealnie po zdjęciu z krosna okazało się gdzie niewłaściwie przeciągnęłam nitkę czyli gdzie nitka nie zablokowała koralików i one jakby uciekają, na szczęście nie uciekają na amen i można je wstawić do szeregu. Ale jak na zakładkę będzie nadawało się świetnie myślę :)
Cały czas zaklinam w.... kolorami (tak żeby Krzysia już na mnie nie krzyczała to nie śmiem jej nazwy wymieniać).
M.
Hihi! WIOSNĘ zaklinasz!! :-DD
OdpowiedzUsuńJa się Krzysi nie boję :-DDD
A tak w ogóle, to chylę czoła z podziwem. Zarówno nad Twoją cierpliwością, jak i nad mężem-zdolniachą!
Spryciula, Ty dalej od Krzysi mieszkasz ;) dlatego się nie boisz :D
UsuńNo nie mówicie, że Krzysia to taki Atylla bicz boży! I tak Wam nie uwierzę :-D
UsuńAta Ty się strzeż bo nie znasz każdej twarzy naszej kochanej Krzysi :)
Usuńz zakończeniami zawsze jest problem :) po pierwsze trzeba zostawiać dużo nitek, po drugie najlepiej naciągać z jednej nitki na "około" wtedy można wciągnąć nić w osnowy ( nie wiem jak to wytłumaczyć oto link - http://www.youtube.com/watch?v=LvsK3AMODUE po trzecie można końce nici zagiąć pod spód , przykleć i podkleić np. filcem, albo po czwarte nici schować w zapięciu skrzynkowym, jest tych sposobów dużo ja już chyba wszystkie wykorzystałam :)
OdpowiedzUsuńpolecam ten blog do nauki - przeczytaj od poczatku jak coś to translator google pomoże :) http://beadsbeadingbeaded.blogspot.com
ale i tak oceniam twoją 1 pracę na rewelacyjną bo widzę że fajnie nici zaciągałaś nie za mocno i nie za lekko :) Brawo !
ja właśnie miałam tak jak piszesz jedną nitkę i próbowałam poprzeciągać wg filmiku ale jakoś mi nie wychodziło, jedno się przeciągało inne nie tak jakoś bylejakość :) na zakładkę może dyndać :) Dziękuję
UsuńFajna relacja:)ale z tymi uciekającymi koralikami co się źle przeszyły jest sposób:)weź nową nitkę, i poprzeszywaj w tamtych okolicach, w różne strony, nawet bez supełków i już będą się ładnie trzymać;)
OdpowiedzUsuńAsia tak myślałam właśnie ale że to zakładka robocza to będę jak coś reperować przy następnej bransoletce :)
UsuńBoska jest.
OdpowiedzUsuńAle maszynerię wykombinowałaś z mężem :). Też jestem za tym, że jak się da zrobić samemu, to po co przepłacać.
OdpowiedzUsuńPierwsze koty za płoty, następne tkane twory pójdą lepiej.
Podziwiam takie pasjonatki jak Ty!Nawet nie ruszyłabym koralików bo ...nie umiem.Przepiękne kolory,takie żywe.Pozdrawiam...))
OdpowiedzUsuńPokrzyczałam, pokrzyczałam ( nie tylko na Ciebie) aż wreszcie sama zabrałam się do zaklinania tej co to przyjść nie chce choć już powinna :)
OdpowiedzUsuńFajnie Ci to wyszło !!!
Magda, przyniesiesz krosno w sobotę? Zajedziemy po Ciebie ;)
pewnie że przyniosę :)
UsuńPewnie na mnie też Krzysiu krzyczałaś ????
OdpowiedzUsuńIdziesz Madziu jak burza. Pięknie kolorowe to Twoje zaklinanie
Ja zapadam znowu w sen zimowy...., zamiast przed spotkaniem kołderkowym w Świętochłowicach zaległości nadrabiać.
Pozdrawiam cieplutko.
Cudna zakładka!
OdpowiedzUsuńDla mnie jest niepojęte, jak można te malusie kuleczki, te kolory, te nitki wątku i osnowy????
Ślicznie wyszło!
I gratulacje dla męża za wspaniałe urządzenie!
Super zakładka! Kolorowa bardzo, ale to u Ciebie norma :)
OdpowiedzUsuńŚliczna bransoletka, i jak równo Ci wyszło. Relacja świetna :)
OdpowiedzUsuńNo proszę - Twój Men pokazał swoją inną naturę! Gratulacje dla Męża i Ciebie za cierpliwość. Ta bransoletka bardzo ciekawa i oczywiście jak najbardziej w temacie zaklinania W. Krzysia Ty nie krzycz - pozwól Magdzie zaklinać bo się nie doczekamy!
OdpowiedzUsuńFajnie wyszła zakładeczka. Muszę Ci powiedzieć, że u mnie często tak bywa, że ja już wiem, że małżonek coś dla mnie zrobi, a on nie ;O)
OdpowiedzUsuńoo kurcze pierwszy raz coś takiego widzę! Ale pomysł i wykonanie- świetne!!:D
OdpowiedzUsuńTo wszystko przez internet - człowiek coś zobaczy i zachoruje i musi spróbować :)
UsuńMąż zdolniacha:)
OdpowiedzUsuńKoralikowa zakładka wyszła super, fantastyczne kolory!
Kuzwa, ale żem się zdenerwowała. Naskrobałam komentarz a głupi internet w teflonie się wykupał.
OdpowiedzUsuńZakładka boska. Czego się nie dotkniesz to Ci wychodzi. Uważam, że to głęboko niesprawiedliwe.
Do zobaczenia w sobotę.
Gratuluję zdolnego męża i pięęęęęęęęęęęęknej zakładki -fantastyczny wzór .pozdrawiam cieplutko :)
OdpowiedzUsuńTaki mąż to skarb dla artystycznej duszy. Piękna ta koralikowa zakładki. Kolory moje ulubione. Serdecznie pozdrawiam. Jola
OdpowiedzUsuńOooo, moda na koraliki rusza? Juz ze 2 lata temu kupilam sobie takie krosno, za 4$ :P Ale ze jest juz w Katowicach to bede probowac jak wroce.
OdpowiedzUsuńPowodzenia w kolejnych probach:)
No proszę, jakiego masz zdolnego Menża :D Gratulacje dla obojga za cierpliwość:))) Ciekawam co kolejnego będziesz tkać, pokaż koniecznie :)
OdpowiedzUsuńw zyciu bym nie pomyslala ze cos takiego jest, pomysl niezly, to tak troche ja haft mam na mysli wzor oczywiscie :) :) :)
OdpowiedzUsuńMagda, czy jest coś czego Ty jeszcze nie próbowałaś robić? albo nie robisz już? Dla mnie jesteś i będziesz już zawsze robótkowym guru!!! bez względu na to co Ty sobie myślisz :)
OdpowiedzUsuńKochana cudne prace tworzysz zagoszczę tu na dłużej i zapraszam do siebie :)
OdpowiedzUsuńhttp://joannalrekodzioartystyczne.blogspot.com/
http://joannalrkodzieoartystyczne-mojapasja.blogspot.com/